Boją się "piwnic dla buntowników", walczą "bronią z II wojny". Żołnierze proszą Putina o pomoc

Rosyjscy zmobilizowani znów narzekają na dowództwo tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. W swoim apelu do Władimira Putina rosyjscy wojskowi żalą się, że muszą walczyć z uzbrojeniem z lat 40., żalą się na groźby ze strony dowództwa i mówią wprost o szturmach, w których "ludzie giną na darmo".

W sieci pojawiło się kolejne wideo ze skargami, które nagrali zmobilizowani żołnierze z obwodu kaliningradzkiego, murmańskiego i archangielskiego. Według nich do niedawna byli oni szkoleni w jednostce wojskowej w Kaliningradzie jako  żołnierze Obrony Terytorialnej, którzy mieli chronić obiekty. Ale zostali zabrani do strefy SVO (Specjalnej operacji wojskowej), gdzie natychmiast wysłano ich do Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) zaczęto ich wysyłać na front - informuje grupa medialno-społecznościowa "Ostrożno, Nowości".

Zmobilizowani w Federacji Rosyjskiej: boimy się piwnic dla buntowników

Zmobilizowani twierdzą, że "nie przydzielono im zadań dotyczących taktyki i strategii" oraz że nie mają łączności z dowódcami. Zwracają się osobiście do Władimira Putina. "Nie ma wsparcia ogniowego, środków widzenia dziennego i nocnego. Nie ma środków  wywiadu lotniczego. Nie ma pisemnych rozkazów" — mówią zmobilizowani. Narzekają też, że muszą walczyć z Ukrainą bronią z czasów II wojny światowej, produkowaną w latach 40. ubiegłego wieku.

Poborowi wysłani na front twierdzą też, że nie są oddziałem szturmowym, ale mieli chronić obiektów. Więc nie mają potrzebnego wyszkolenia. "W pierwszym ataku zginęło jednocześnie sześciu towarzyszy broni. Ludzie giną na darmo. Wysyłani są w środku dnia na otwarte pole" — mówią mężczyźni na nagraniu. Proszą Władimira Putina o natychmiastową interwencję, ponieważ "dowództwo DRL grozi umieszczeniem ich w piwnicach, gdzie "będą z nimi rozmawiać w cztery oczy i szukać buntowników". Zmobilizowani wielokrotnie podkreślają, że nie rezygnują z misji bojowych, ale chcą służyć "z godnością, a nie jak mięso".

"Chcą walczyć za Putina, a nie za DRL"

Kolejny apel nagrali żołnierze "obrony terytorialnej" z obwodu nowosybirskiego, irkuckiego i Kraju Krasnojarskiego, którzy są wysyłani do DRL do szturmów.

Zmobilizowani narzekają, że po przybyciu do Doniecka zostali podległymi dowództwa pierwszej oddzielnej zmechanizowanej Słowiańskiej brygady DRL. Następnie skierowano ich na front na tereny ufortyfikowane bez żadnego wsparcia, ciężkiego sprzętu i artylerii, "jednym słowem — na rzeź". Jednocześnie początkowo obiecano im służbę w Obronie Terytorialnej, gdzie mieli po prostu chronić obiektów. "Tworzą z nas grupy szturmowe bez żadnego szkolenia" — narzekają zmobilizowani, prosząc o przeniesienie "pod odpowiedzialność Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, a nie armii "DRL".