Katastrofa w Nowej Kachowce. Całe miasto znalazło się pod wodą, ludzie stoją na dachach. "Jesteśmy pozostawieni sami sobie"

W okupowanym mieście Ołeszki, które ucierpiało w wyniku powodzi po zawaleniu się tamy Kachowskiej Elektrowni Wodnej, mieszkańcy są zmuszeni ratować życie na własną rękę - okupanci nie pomagają w wyjeździe, a nawet przeszkadzają wolontariuszom. Niektórzy ludzie przez całą noc siedzieli na dachach.

Ołeszki, miasto, w którym przed wojną mieszkało około 24,5 tys. osób, znalazło się w ekstremalnie trudnej sytuacji. Prawdopodobnie jego najbardziej dotknęła eksplozja tamy Zbiornika Kachowskiego.

Zobacz wideo Ważny apel gen. Tomasza Piotrowskiego. "Przeciwnik tylko na to czeka"

Kachowska Elektrownia Wodna. Okupanci pozostawili ludzi samym sobie

Ołeszki, położone około 70 kilometrów od Kachowskiej Elektrowni Wodnej, prawie całkowicie zatonęły. Potwierdziły to zarówno władze ukraińskie, jak i władze okupacyjne. Rosyjscy propagandyści publikują filmy o rzekomej "ewakuacji" ludności ukraińskiej. Na nagraniu widać stare autobusy, którymi okupanci najwyraźniej planują wywieźć mieszkańców zalanych osiedli, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest.

Jewhen Ryszczuk, szef hromady oleszkowskiej, powiedział, że okupanci rzekomo obiecali ewakuację ludzi, ale słowa nie dotrzymali. Centrum Praw Człowieka ZMINA, powołując się na wolontariuszy, informuje, że Rosjanie nie tylko nie ewakuują ludzi, lecz także uniemożliwiają wyjazd mieszkańcom bez rosyjskich paszportów.

"Ludzie siedzą na dachach domów. W mieście nie ma łodzi. Godzina policyjna nie jest odwołana. Ludobójstwo" - napisał w Telegramie szef hromady.

Portal informacyjny Wiorstka informuje, że od czasu przerwania tamy Kachowskiej Elektrowni Wodnej poziom Dniepru gwałtownie się podnosi, miasto jest pod wodą, na ewakuację czeka co najmniej sto osób, z których wiele jest na dachach swoich domów.

Nieszczęście w Ołeszkach. Na dachach domów czekają na ratunek osoby starsze i niepełnosprawne

"Woda ma trzy metry. Jesteśmy teraz w piętrowym budynku, jeszcze nie na dachu, ale to nie potrwa długo - parter jest już pod wodą, do pierwszego piętra został metr" - powiedziała Wiorstce mieszkanka Ołeszek Ołena. - Wciąż jedną łodzią przywozimy tutaj wszystkich ludzi, którzy są teraz na dachach. Złożyliśmy wniosek o ewakuację, ale nie ma jej. Mówią: "Czekajcie". Teraz są z nami cztery osoby, dołączy jeszcze sześć. Wśród nich jest osoby starsze i z niepełnosprawnościami. Jego i jego żonę właśnie zdjęli z dachu. Dziś odbierają jeszcze inne osoby".

Maria z Ołeszek powiedziała, że przebywa na dachu z 80-letnimi rodzicami i nie wie o losie swoich sąsiadów. Córka 72-letniej mieszkanki Ołeszek, Iryna (mieszkająca na ulicy Kwitkowej), powiedziała, że jej matka waży 100 kilogramów i przez to nie może wejść na dach, więc jest w wodzie. Trzyma się schodów, a sąsiedzi na strychu "wspierają ją moralnie".

Według wolontariuszy w Ołeszkach jest ponad 100 próśb o ewakuację. - W tej chwili szukamy osób, które potrafią wiosłować - powiedziała wolontariuszka Wałentyna. - Szukamy łodzi. Jest wiele osób z dziećmi i zwierzętami, wiele osób z niepełnosprawnościami, które nie mogą o siebie zadbać i wdrapać się na dach. Nie wiem, jak potoczą się ich losy".

Wolontariusze umieszczają na mapie adresy osób potrzebujących ewakuacji - pokazuje ona, że o pomoc proszą mieszkańcy zachodnich, południowych i wschodnich obrzeży miasta. Według wolontariuszy Rosjanie uniemożliwiają cywilom wyjazd z miasta. "Są terytoria, w których woda jest już powyżej dachu, ale są też obszary, w których jest jeszcze stosunkowo sucho" - piszą koordynatorzy ewakuacji.