Військовий, який подолав рак, знову пішов захищати країну

49-letni Dmytro Skomoroch jest ochotnikiem z Lisiczańska. W 2014 roku został porwany przez separatystów, torturowano go przez tydzień. W ostatnim czasie przezwyciężył śmiertelną chorobę by znów wrócić na front. Przedstawiamy jego historię. TEKST W DWÓCH JĘZYKACH - POLSKIM I UKRAIŃSKIM. 49-річний Дмитро Скоморох - доброволець із Лисичанська, який пережив полон бойовиків. Він був поранений. А нещодавно здолав смертельну недугу. Дмитро надихає своїм прикладом - треба завжди вірити у краще та не боятися труднощів.

Військовий, який подолав рак, знову пішов захищати країну

Дмитро Скоморох народився і виріс на Луганщині. Працював будівельником, підробляв вантажником у магазині. Одна зі співробітниць, чоловік якої був активним учасником батальйону сепаратистів, вирішила, що Дмитро Скоморох — член "Правого сектора". 

"Після роботи, 4 липня 2014 року, мене чекали п’ятеро бойовиків, — каже Дмитро. — Відвезли на свою базу, що на території покинутої військової частини, і тиждень нещадно катували. Змушували у чомусь зізнатися..." 

Чоловіка шукали рідні: дружина подала заяву в поліцію, мама зверталась до керівника бойовиків, сестра теж била на сполох серед знайомих. Через тиждень Дмитра з поламаними ребрами, ушкодженими барабанними перетинками і ножовими ранами знайшли кинутого просто на вулиці. 

"Я підлікувався і пішов до військкомату — відчував, що мушу доєднатися до ЗСУ. Проте там глянули на мене, на мої травми — і відмовили, — згадує чоловік. — Тоді я вирішив, що разом із дружиною буду допомагати військовим чим зможу: кухонним приладдям, харчами, теплими речами..." 

Широкомасштабне вторгнення росії застало Дмитра на роботі. Уже ввечері він став бійцем роти контрдиверсійної боротьби 111-ї бригади ТрО. 

"У перші дні війни ми чергували на блокпостах, виявляли ворожих коригувальників, російських диверсантів, зрадників", — розповідає боєць. 

Одного дня їх попередили, що у районі Білогорівки росіяни почали перекидати техніку на протилежний берег річки. Так для Дмитра розпочалася битва на тамтешній переправі... 

Він виконував військові завдання, хоч почувався погано, іноді навіть непритомнів. "6 червня під час мінометного обстрілу я зазнав осколкового поранення. На щастя, лікар урятував мені життя, — каже співрозмовник. — Далі мене привезли в шпиталь у Дніпро. Там і діагностували рак сліпої кишки. Відтак скерували до Івано-Франківська, де зробили екстрену операцію. Я закінчив уже третій курс лікування. Дані комп’ютерної томографії хороші, немає ні новоутворів, ні метастазів. Але протягом року потрібно проходити обстеження". 

А цього місяця боєць, який має двоє дітей (одна — рідна, друга — всиновлена), повернувся на службу у підрозділ! Він буде далі захищати країну від окупантів. Вірить: якщо Бог дає стільки шансів на життя, цим потрібно скористатися — і допомагати наближати перемогу України! 

Леся РОДІНА

Żołnierz, który pokonał raka, znów stanął w obronie kraju 

Dmytro Skomoroch urodził się i wychował w obwodzie ługańskim. Pracował jako robotnik budowlany a potem w magazynie sklepu. Jego współpracowniczka, której mąż był aktywnym członkiem batalionu separatystów, zaczęła podejrzewać, że Dmytro Skomoroch jest członkiem „Prawego Sektora".

- Po pracy, 4 lipca 2014 roku, czekało na mnie pięciu bojowników - mówi Dmytro. - Zabrali mnie do swojej bazy, która znajdowała się na terenie opuszczonej jednostki wojskowej i bezlitośnie torturowali przez tydzień. Zmusili mnie do przyznania się do czegoś... - dodaje.

Mężczyzna był poszukiwany przez krewnych: żona zgłosila sprawę na policję, matka zwracała się do przywódcy bojowników, siostra alarmowała znajomych. Tydzień później Dmytra znaleziono porzuconego na ulicy z połamanymi żebrami, uszkodzonymi błonami bębenkowymi i ranami od noża.

- Po leczeniu poszedłem do Komisariatu Wojskowego - czułem, że muszę wstąpić do Sił Zbrojnych Ukrainy. Tam jednak spojrzeli na mnie, na moje obrażenia - i odmówili - wspomina mężczyzna. - Wtedy postanowiłem, że wraz z żoną będę pomagał wojskowym w każdy możliwy sposób: podawał jedzenie, dostarczał ciepłe rzeczy,... - dodaje.

Inwazja na pełną skalę złapała Dmytra przy pracy. Już wieczorem został żołnierzem kompanii kontrdywersyjnej 111. brygady Obrony Terytorialnej.

W pierwszych dniach wojny dyżurowaliśmy na posterunkach, identyfikowaliśmy wroga, rosyjskich dywersantów, zdrajców

- opowiada żołnierz.

Pewnego dnia ostrzeżono brygadę, że w rejonie Biłogoriwki Rosjanie zaczęli przenosić sprzęt na przeciwległy brzeg rzeki. Tak dla Dmytra rozpoczęła się prawdziwa walka.

Wykonywał zadania wojskowe, choć źle się czuł, czasami nawet mdlał. - 6 czerwca podczas ostrzału moździerzowego zostałem raniony odłamkiem. Na szczęście lekarz uratował mi życie - mówi. - Potem zostałem przewieziony do szpitala w Dnieprze. Rozpoznano tam raka kątnicy. Wysłali mnie więc do Iwano-Frankiwska, gdzie przeprowadzili operację ratunkową. Skończyłem już trzeci kurs leczenia. Dane z tomografii komputerowej są dobre, nie ma nowotworów ani przerzutów. Ale muszę przechodzić badania w ciągu roku - dodaje.

W tym miesiącu Dmytro, który ma dwoje dzieci (jedno jest jego, drugie adoptowane), wrócił do służby w jednostce! Będzie nadal chronić kraju przed najeźdźcami. Wierzy: skoro Bóg daje tyle szans na życie, trzeba to wykorzystać - i pomóc Ukrainie w zwycięstwie!

Łesia RODINA