Pierwsza kapelanka wojskowa odebrała dyplom w Ukrainie. "Żołnierze nazywają mnie mateczką"
Dziennikarka "Expressu" była świadkiem wręczenia dyplomów kapelanom.
Absolwenci-kapelani ubrani w mundury wojskowe z szewronami swoich jednostek ustawili się w kolejce w Soborze Sofijskim. Wśród nich jest pierwsza kapelanka, przedstawicielka ewangelików, 52-letnia Ołeksandra Andrijaszyna, młodsza lejtnantka służby kapelańskiej Sił Zbrojnych Ukrainy.
Ołeksandra Andrijaszyna zaczęła służyć Bogu w 2015 roku. Decyzję tę podjęła po Rewolucji Godności. Wcześniej pracowała jako nauczycielka w szkole podstawowej, pedagożka społeczna i psycholożka. Wspomina, że początkowo żołnierze nie ufali kapelance. Ale później sytuacja się zmieniła. Nawiasem mówiąc, podczas uroczystości wielokrotnie słyszałam, jak żołnierze łagodnie nazywali kobietę mateczką.
Ołeksandra mówi, że najtrudniejszą rzeczą na wojnie jest utrata przyjaciół. "W 2022 roku zmarło ponad 40 moich bliskich przyjaciół, w tym dwie lekarki" – mówi Ołeksandra.
Pytam o szkolenie. "Mieliśmy trzy kierunki. Pierwszy to psychologia, etyka i moralność. Drugi to sprawa wojskowa. Chociaż nie dostaliśmy broni, poznaliśmy różne jej rodzaje i sposoby użycia – opowiada młodsza lejtnantka służby kapelańskiej SZU. - No i oczywiście mieliśmy kapelaństwo. Uczono nas, jak doradzać żołnierzom różnych wyznań.
Dzięki temu dowiedziałam się dużo o broni, nauczyłam się maszerować, studiowałam historię duszpasterstwa wojskowego w różnych krajach świata".
Ksiądz Jurij Łesyszyn z Ukraińskiego Kościoła Grekokatolickiego otrzymał dziś stopień oficerski młodszego lejntnanta służby kapelańskiej. Na froncie jest od 2015 roku.
"Przygotowania do duszpasterstwa wojskowego zacząłem w 2006 roku. Wtedy byłem seminarzystą we Lwowskim Seminarium Duchownym św. Ducha, jeździłem do jednostek wojskowych, gdzie miałem spotkania z żołnierzami – opowiada ojciec. - W 2015 roku po raz pierwszy odwiedziłem front. Na początku jeździłem na rotacje na 1-2 miesiące, a od 2018 roku, kiedy zostałem pełnoetatowym kapelanem, spędzałem 6-9 miesięcy na pierwszej linii frontu".
W tym czasie ojciec Jurij Łesyszyn odwiedził prawie wszystkie kierunki, na których trwały działania wojenne. Jest pewien: swoją obecnością kapelani pomagają utrzymać morale żołnierzy. "Tam (na wojnie - red.) - dużo śmierci. Żołnierze myślą, że Boga już nie ma wśród nich. Niesiemy Boga do miejsc, w których zaczynają tracić w Niego nadzieję" – wyjaśnia swoją rolę kapelana o. Jurij. Zaraz po otrzymaniu dyplomu wróci do miejsca stałego rozmieszczenia - na kierunek doniecki, by kontynuować duszpasterstwo.
Poznaję kolejnego absolwenta kapelana - księdza Hennadija Rochmanijkę. Jest księdzem Prawosławnego Kościoła Ukrainy z Charkowa. Na wojnę wyruszył w 2014 roku - najpierw jako ochotnik, a następnie kontynuował służbę w ramach współpracującej ze Sztabem Generalnym administracji synodalnej duchowieństwa wojskowego.
"W 2014 roku wolontariusze powiedzieli nam, że wśród żołnierzy istnieje potrzeba chrztu i spowiedzi. Wtedy pojechałem pełnić tę posługę" – opowiada ojciec. Wcześniej Hennadij Rochmanijko miał stopień sierżanta rezerwy, a dziś został młodszym lejtnantem służby kapelańskiej.
Absolwenci odmawiają Modlitwę Kapelana Wojskowego. Następnie szefowie organizacji religijnych poświęcają sztandar honorowy Służby Duszpasterstwa Wojskowego SZU Aparatu Naczelnego Przywódcy SZU, błogosławią kapelanów wojskowych. Głos zabierają metropolita Kościoła Prawosławnego Ukrainy Epifaniusz i zwierzchnik Kościoła Grekokatolickiego Ukrainy Swiatosław.
"Kapelan jest powołany, by inspirować duchowo, dawać wojsku miłość, nadzieję pokładaną w Bogu, wiarę w Niego i nasze przyszłe Zwycięstwo" – podkreśla metropolita Epifaniusz. "Kapelan wojskowy jest przede wszystkim obliczem Boga w armii ukraińskiej" – mówi arcybiskup Swiatosław. Kapelani otrzymują dyplomy i opaski z hasłem: "Być obok" – to potwierdzenie przeszkolenia w ramach specjalnego programu. Teraz absolwenci czekają na służbę tam, gdzie są najbardziej potrzebni. Na linii frontu.