Двоє друзів разом пішли на фронт, служили в одній роті й загинули в один день

Dwaj przyjaciele poszli razem na front, służyli razem w kompanii i zginęli tego samego dnia. Tekst publikujemy w dwóch językach, ukraińskim i polskim. У липні село Костів, що на Харківщині, проводжало в останню дорогу своїх героїв: друзів Сергія Грибіника та Сергія Романюка-Халявку. Односельці на колінах зустрічали похоронний кортеж.

Закриті труни, панахида, вінки з траурними стрічками й сльози земляків. Ні, не так мріяли повернутися у рідне село побратими-тезки. Вони планували стати кумами — у молодшого, Сергія Романюка-Халявки, півтора місяця тому народилася донечка. 

"Ми дев’ять років чекали на первістка, — розповідає Юлія Романюк-Халявка. — Коли завагітніла, ми були такі щасливі! Я вже у декрет збиралася, аж тут війна. 25 лютого чоловік вирушив на фронт разом із товаришем Сергієм Грибіником... 

Коли народилася наша донечка Яринка, коханий приїхав у коротку відпустку... Нам було так добре разом... 

25 червня увечері, за два дні до загибелі Сергія, ми з ним востаннє розмовляли. Дитина сильно розплакалася, і я сказала, що перетелефоную. Але й через десять хвилин, і пізніше чоловік був поза зоною. 9 липня у нього мав бути день народження. Тепер йому назавжди 41". 

"А моєму Сергію 27 червня виповнилося 44 роки, — каже Лариса, дружина Сергія Грибіника. — Того дня не могла додзвонитися йому, щоб привітати. Відганяла погані думки. Аж потім з’ясувалося, що, коли телефонувала, Сергій був уже неживий..." 

У квітні Сергій Грибіник був поранений. Уламок ворожої міни пробив бронежилет, але "зупинився" у лівій лопатці. Хірурги витягнули його й віддали пацієнтові на пам’ять — мовляв, бережи як талісман. Із госпіталя чоловік приїхав додому в коротеньку відпустку. Лариса вмовляла його: "Може, вже не поспішав би на фронт, ти ж ще слабкий після поранення". А у відповідь: "Не можу, там же Сергій, там хлопці, їм допомога потрібна. Ну ти ж розумієш, що я не за гроші воюю". "Тепер на пам’ять про тата в нас із донькою залишився той залізний "талісман", — ледь стримує сльози Лариса. 

Обидва Сергії до повномасштабної війни декілька років служили в АТО. Тоді ангели-хоронителі вберегли друзів від смерті. Вони повернулися додому, стали будувати плани на майбутнє. Але їх зруйнував потужний ворожий артилерійський обстріл позицій під Малорязанцевим Луганської області (на південь від Сєвєродонецька). Сергій Романюк-Халявка був механіком-водієм парашутно-десантної роти. А Сергій Грибіник у цій же роті служив стрільцем. 

"Серце болить за наших героїв! — каже Тетяна Пивоварова, односельчанка загиблих воїнів, керівничка Костівського відділення "Укрпошти". — Село в нас маленьке, чуть більше як 600 осіб, 80% — пенсіонери. На таких, як два Сергії, єдина надія. Серьожа Романюк-Халявка був машиністом автогрейдера й узимку дуже допомагав селу, розчищав від снігу дорогу. А Серьожка Грибіник охоронцем працював. І досі стоїть мені перед очима картина, як він під час останньої відпустки вчить свою 13-річну донечку Таню їздити на мотоциклі. Такий щасливий був, як хлопчисько... Обидва прагнули, щоб їхні діти жили у мирній Україні..." 

Ірина КОНТОРСЬКИХ

Dwaj przyjaciele poszli razem na front, służyli razem w kompanii i zginęli tego samego dnia

W lipcu wieś Kostiw w obwodzie charkowskim żegnała swoich bohaterów: przyjaciół Serhija Hrybinyka i Serhija Romaniuka-Chalawkę. Mieszkańcy wioski powitali kondukt pogrzebowy na kolanach...

Zamknięte trumny, nabożeństwo żałobne, wieńce z żałobnymi wstążkami i łzy rodaków. Nie, nie o takim powrocie do rodzinnej wioski marzyli towarzysze broni. Serhij Hrybinyk planował zostać ojcem chrzestnym córki młodszego - Serhija Romaniuka-Halawki. Ona urodziła się półtora miesiąca temu.

- Czekaliśmy dziewięć lat na nasze pierworodne dziecko - mówi Julia Romaniuk-Halawka. - Kiedy zaszłam w ciążę, byliśmy bardzo szczęśliwi! Już zbierałam się na urlop macierzyński, a tu  wojna. 25 lutego mąż udał się na front wraz ze swoim towarzyszem Serhijem Hrybinykiem. Kiedy urodziła się nasza córka Jarynka, mój ukochany przyjechała na krótki urlop... Tak było dobrze razem…

Wieczorem 25 czerwca, dwa dni przed śmiercią Serhija, rozmawialiśmy z nim po raz ostatni. Dziecko bardzo płakało i powiedziałam, że oddzwonię. Ale dziesięć minut później z mężem nie było połączenia. 9 lipca miały być jego urodziny. Teraz on na zawsze ma 41 lat - mówi Julia.

- Mój Serhij skończył 44 lata 27 czerwca - mówi Łarysa, żona Serhija Hrybinyka. - Tego dnia nie mogłam do niego zadzwonić z gratulacjami. Odpędzałam złe myśli. Dopiero później okazało się, że kiedy dzwoniłam, Serhij już nie żył - wspomina. 

Po raz pierwszy Serhii Hrybinyk został ranny w kwietniu. Odłamek wrogiej miny przebił kamizelkę kuloodporną, ale "zatrzymał się" w lewej łopatce. Chirurdzy wyciągnęli go i oddali pacjentowi na pamiątkę, żeby strzegł jako talizman. Mężczyzna wrócił do domu ze szpitala na krótkie wakacje. Łarysa przekonywała go: - "Nie spiesz się na front, nadal jesteś słaby po zranieniu". Odpowiadał: - "Nie mogę, Serhij tam jest, chłopcy, potrzebują pomocy. Przecież rozumiesz, że nie walczę dla pieniędzy". Teraz moja córka i ja mamy ten żelazny "talizman" na pamiątkę taty – Łarysa ledwo powstrzymuje łzy.

Obaj Sergijowie służyli w operacji antyterrorystycznej przez kilka lat przed wojną na pełną skalę. Wtedy aniołowie stróże uratowali przyjaciół od śmierci. Oni wrócili do domu, zaczęli snuć plany na przyszłość, które zostały jednak zniszczone przez potężny ostrzał artyleryjski wroga na pozycje w pobliżu Małoriazancewa w obwodzie ługańskim (na południe od Siewierodoniecka). Serhij Romaniuk-Chalawka był mechanikiem-kierowcą kompanii spadochronowo-desantowej. A Serhii Hrybinyk służył jako strzelec w tej samej kompanii.

- Serce boli przez naszych bohaterów! - mówi Tetiana Pywowarowa, sąsiadka poległych żołnierzy, szefowa kostiwskiego oddziału "Ukrpoczty". - Nasza wieś jest mała, trochę ponad 600 osób, 80 procent to emeryci. Mieliśmy tylko nadzieję na takich ludzi jak dwaj Sergijowie. Serioża Romaniuk-Haliawka był kierowcą i bardzo pomagał wiosce zimą, oczyszczając drogę ze śniegu. A Serioża Hrybinyk pracował jako ochroniarz. I nadal widzę, jak podczas ostatnich wakacji uczy swoją 13-letnią córkę Tanię jeździć na motocyklu. Był szczęśliwy wtedy jak chłopaczysko... Oboje chcieli, żeby ich dzieci żyły w spokojnej Ukrainie - wspomina. 

Iryna Kontorskich 

ПОПУЛЯРНІ
ОСТАННІ