Wśród młodych Polek panuje ogólna niechęć do udziału w wyborach i referendach. Anna Pacześniak politolożka i profesorka Uniwersytetu Wrocławskiego powiedziała o tym w wywiadzie dla portalu Ukrayina.pl.
Dlaczego tak się dzieje? W społeczeństwie panuje przekonanie, że politycy są często oderwani od rzeczywistych problemów obywateli, w szczególności od problemów kobiet. Innym powodem jest to, że w krajowej polityce jest znacznie mniej kobiet niż mężczyzn. Młode Polki do tej pory nie wiedziały, że mają reprezentację swoich interesów w polityce
- mówi politolożka, Anna Pacześniak.
Według ekspertki dzieje się tak we wszystkich krajach. W niektórych krajach dysproporcja między kobietami i mężczyznami wce jest znacznie mniejsza, na przykład w Skandynawii.
Ignorowanie protestów kobiet przez władze mogło również wpłynąć na ich niechęć do głosowania, uważa politolożka.
Drugi problem polega na tym, że jesienią 2020 r. odbyły się masowe protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Dlatego kobiety mają poczucie, że bardzo się zaangażowały, poświęciły dużo energii na przedstawienie swoich poglądów i nic nie uzyskały. Kobiety nadal są ofiarami lekarzy
Zdaniem ekspertki kobiety, które w sondażu Ipsos stwierdziły, że nie pójdą do urn lub się wahają, zapomniały, że w Polsce nie było wyborów od jesieni 2020 roku. Kilka miesięcy przed protestami odbyły się wybory prezydenckie. Potem już nic.
Protestujący nie byli w stanie wywrzeć presji na Zjednoczoną Prawicę, która była i jest u władzy. Udało im się jednak zmienić podejście polityków demokratycznej opozycji do spraw i interesów kobiet. Po pierwsze, Koalicja Obywatelska, partia centrowa, całkowicie zmieniła swoją narrację na temat praw człowieka, w tym praw kobiet.
Dodatkowo "jednym z pierwszych kroków, jakie podejmie Koalicja Obywatelska po wygranej w wyborach, będzie liberalizacja prawa aborcyjnego. Lewica, która zawsze stawała po stronie interesów kobiet, zintensyfikowała swój przekaz nie tylko podczas kampanii" - dodał Pacheśniak.
Lewicowa rozumie problemy kobiet szerzej, jeśli weźmiemy np. bezpieczeństwo mieszkaniowe, bezpieczeństwo socjalne, więc nie można jej zarzucić niebronienia kobiet — przekonana politolożka. Generalnie politycy partii opozycyjnych zareagowali na protesty sprzed trzech lat i wzięli pod uwagę opinie kobiet.
Moim zdaniem w ostatnich dniach przed wyborami politycy opozycji powinni przypomnieć ludziom, że rozumiemy wasz dystans do obecnej polityki, ale z drugiej strony powinniście zdać sobie sprawę, że bez waszej pomocy nie będziemy w stanie zmienić prawa
— mówi Anna Pacześniak.