"Rosjanie do mnie przychodzili". Reportaż z Buczy

Mija druga rocznica brutalnej napaści Rosji na Ukrainę. Dokładnie dwa lata temu pod Kijowem lądował rosyjski desant. Chcieliśmy na własne oczy zobaczyć, jak żyją tam ludzie po wszystkim, co się tam wydarzyło. W tragiczną rocznicę pełnoskalowej inwazji, publikujemy reportaż z Buczy i Irpienia, gdzie 730 dni temu na ulicach rosyjskie wojsko ostrzeliwało ludzi.

Jedziemy ulicą Wokzalną w Buczy, gdzie 27 lutego 2022 roku ukraińskie Siły Zbrojne zatrzymały i zniszczyły rosyjską kolumnę czołgów, która jechała na Kijów ze strony Hostomela. To właśnie tam, 30 km od Kijowa, miał lądować rosyjski desant. To tam trwały walki o Kijów. W Buczy z rąk Rosjan zginęło kilkuset cywilów. W takcie walk został zniszczony co trzeci dom na tej ulicy.

Bucza dwa lata po wybuchu wojnyBucza dwa lata po wybuchu wojny fot. Alina Makarczuk

Przy ul. Wokzalnej jest szkoła, z której właśnie wychodzą dzieci. Wszystkie w kolorowych kurtkach. Matki z wózkami szybko mijają to miejsce, gdzie dwa lata temu stały rosyjskie wozy opancerzone. Dziś stoi tam tabliczka upamiętniająca okupację Buczy. Dookoła jest szaro i leży śnieg. Jak wtedy, kiedy wybuchła wojna.

Przy pierwszym ostrzelanym bloku, który zwrócił naszą uwagę, do dziś na drzwiach do klatki schodowej jest napis "Tu są cywile. Tu są dzieci". Mieszkańcy pisali to farbą, żeby Rosjanie nie strzelali. Ale nie wiemy, ilu z nich przeżyło.

Napis w Buczy. 'Tu są cywile. Tu są dzieci'.Napis w Buczy. 'Tu są cywile. Tu są dzieci'. fot. Alina Makarczuk

Po okupacji do Buczy wróciło kilkanaście tysięcy mieszkańców. Nie tylko ludzie przeżyli tu okupację. Miasto jest pełne bezdomnych zwierząt. "Wyglądają na tłuste. Chyba ktoś je regularnie dokarmia" - rzuciła dziewczynka, która przyniosła im kawałek chleba.

Bezdomne koty. BuczaBezdomne koty. Bucza fot. Alina Makarczuk

Idziemy dalej, żeby zobaczyć osiedle domków jednorodzinnych, które pamiętam ze zdjęć CNN. Były siłą zajmowane przez rosyjskich żołnierzy. Po dwóch latach wciąż stoją puste. W niektórych hulał wiatr, a niektóre drzwi były zabite deskami. 

Osiedle domków jednorodzinnych, które zostało zniszczone przez RosjanOsiedle domków jednorodzinnych, które zostało zniszczone przez Rosjan fot. Alina Makarczuk

W Buczy nie ma znaków drogowych. Mieszkańcy je zdjęli, żeby Rosjanie nie wiedzieli, w jakim kierunku jest Kijów. Władze lokalne do dziś nie postawiły tych znaków z powrotem. Po drodze mijamy kobietę, którą pytamy o to, jak dojechać do ulicy Jabłuńskiej, gdzie stały rosyjskie czołgi. Popłakała się i zaczęła uciekać. Przestraszyła się. "Przeżyła okupację" - powiedział żołnierz, który siedział obok mnie. Bucza wygląda na całkowicie opuszczoną, chociaż Rosjan nie ma tu od kwietnia 2022 roku. Ale nagle na drodze pojawił się młody mężczyzna. Na oko miał między 15 a 20 lat. Kiedy na niego spojrzałam, nie wierzyłam własnym oczom... miał siwe włosy. "Przeżył rosyjską okupację" - pomyślałam, połykając łzy. 

Z ulicy Wokzalnej skręcamy w ulicę Jabłuńską. Na jej końcu jest dom Pani Haliny Iwaniwny. 85-letniej mieszkanki Buczy. Jako mała dziewczynka przeżyła II wojnę światową, a dwa lata temu przez miesiąc żyła pod rosyjską okupacją. Rosjanie mieli wtedy plan, by zająć Kijów w trzy dni. Bucza była dla nich kluczowa.

Halina Iwaniwna, 85-letnia mieszkanka Buczy, która przeżyła okupację rosyjską.Halina Iwaniwna, 85-letnia mieszkanka Buczy, która przeżyła okupację rosyjską. fot. Alina Makarczuk

Strzelali bez przerwy. Stąd na Hostomel, a stamtąd na Irpień. Nad moją chatą latały rosyjskie pociski. Byłam w domu, kiedy weszli do Buczy. Bałam się, ale co miałam robić? Schowałam się za ścianą i patrzę... Widzę przez okno dwa czołgi opancerzone czy wozy bojowe. Już sama nie wiem. Nie znam się na tym. Jeden żołnierz rosyjski strzela w prawo, inny - w lewo. A twarze przy tym mają uśmiechnięte. Zadowolone

- wspomina. 

Widzi nas po raz pierwszy w życiu. Mimo to zaprasza nas do domu. Wchodzimy na podwórko. Pani Halina się zatrzymuje, bierze laskę w prawą rękę i zaczyna nią wymachiwać, pokazując ślady rosyjskiej okupacji. "Tamtędy chodziłam do sąsiada po wodę. A tu przez furtkę przychodzili do mnie uzbrojeni Rosjanie. Pytali, czy mam alkohol. Proponowali swoje paczki żywieniowe, ale były przeterminowane. W piwnicy miałam ziemniaki i tylko to mi zostało. Zakupów w okupacji robić nie mogliśmy. Jak ziemniaki się skończyły, to jedzenia już prawie nie było. Jakieś stare konserwy i ćwikła w słoikach" - mówi. 

Przyszli do mnie (red. Rosjanie) i mówią, że nie wolno mi wyjść na ulicę. Kazali siedzieć w domu. Uprzedzili, że jak ktoś nos wysunie zza furtki, to będą strzelać... bez ostrzeżenia. Zrobiliśmy sobie ścieżki. Od sąsiada do sąsiada, żeby chodzić wzdłuż podwórka do siebie po wodę. Jedzenie sobie przekazywaliśmy przez ten mały płot. Tak, żeby nie wychodzić na ulice

Pani Halina nie wiedziała, że część jej sąsiadów już nie żyje. Ukrywając się w domu, nie widziała też, że 10 metrów dalej, obok jej domu ulica była pełna ciał zabitych przez Rosjan cywilów. Po ostrzałach w tej części Buczy zniknął prąd, a później przestała działać też telewizja. Internetu pani Halina nie miała. Nie miała też pojęcia, co się dzieje w kraju. Nie wiedziała, że Kijów wciąż się broni.

Dobrze, że wnuka wysłaliśmy na studia do Polski, zanim wybuchła ta przeklęta wojna. Polacy bardzo nam pomogli... Chcę tylko pokoju. Da Bóg, jeszcze będzie dobrze. Bo po co budować? Żeby niszczyć? Po co zabijać?

- pyta, płacząc.

Zobacz wideo Arnesa Buljušmić-Kustura: Bucza przypomniała mi o Srebrenicy. W Donbasie też odkryjemy przerażające rzeczy

Kiedy Pani Halina siedziała w domu, nie mając wiedzy, co się dzieje na zewnątrz, z Buczy próbowało wydostać się kilka tysięcy cywilów. Setki z nich Rosjanie spalili żywcem w samochodach. Ta kolumna spalonych samochodów, do dziś stoi wzdłuż drogi, prowadzącej z Buczy do Irpienia. Tam też widzimy ślady innych rosyjskich zbrodni. Ruiny domów, ostrzelaną cerkiew i stare radzieckie bloki, w których po ostrzałach nie zostało ani jednego całego okna. W powietrzu unosi się ostry zapach spalenizny i zapach... śmierci. 

Kolumna samochodów, którymi mieszkańcy Buczy próbowali się ewakuowaćKolumna samochodów, którymi mieszkańcy Buczy próbowali się ewakuować fot. Alina Makarczuk

Nie miałam samochodu. Kiedy Rosjanie byli już w mieście, mój brat próbował wjechać do Buczy, żeby ewakuować mnie z dziećmi do Kijowa. Ruszył w drogę 25 lutego. Wiele ryzykował. Kiedy ostatnio go słyszałam, powiedział, że będzie u mnie za 5 minut... Straciliśmy zasięg. Czekałam na niego kilka tygodni, aż dowiedziałam się, że spłonął wraz z samochodem na drodze wjazdowej, która była pod rosyjskim ostrzałem

- wspomina inna mieszkanka Buczy.

Wjeżdżamy z Buczy do Irpienia, który został wyzwolony z rąk Rosjan 28 marca. Walki o to miasto toczyły się przez kilka tygodni. Teraz trwa tu odbudowa. Na razie kosmetyczna. Dookoła wciąż czuć zapach spalenizny. Rosjanie nie oszczędzili tu ani szpitala, ani Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Po prawie dwóch latach od okupacji, na ulicach Irpienia słychać hałas samochodów i śmiechy wracających ze szkoły dzieci. Na zniszczonym budynku kultury widać murale w barwach ukraińskich. Ale bloków nie zdążyli jeszcze odbudować. Nie ma w nich ani jednego okna. Kilka tysięcy mieszkań nadal stoi pustych.

Dom Kultury w Irpieniu, 2024Dom Kultury w Irpieniu, 2024 fot. Alina Makarczuk

Dom Kultury w IrpieniuDom Kultury w Irpieniu fot. Alina Makarczuk

Irpień 2024. Ostrzelany przez Rosjan blok.Irpień 2024. Ostrzelany przez Rosjan blok. fot. Alina Makarczuk

Z Irpienia wjeżdżamy do Kijowa. Mijamy kilka baz wojskowych. Korków nie ma. Na drodze są wojskowe punkty kontrolne, których filmować nie wolno. Dojeżdżamy do znaku STOP. Gasimy światła. Wojskowi sprawdzają nasze dokumenty. Jadąc ulicą Lesi Ukrainki widzimy nad Dnieprem ukraińską statuę wolności - Matkę Ojczyznę.  Kobietę z mieczem odwróconą w stronę Kremla. Dumnie stojącą w tym samym miejscu od 1979 roku. Mieszkańcy stolicy mają legendę, że ta kobieta już wtedy coś wiedziała. Wysyłała ostrzeżenie, żeby uważać na Moskwę. 

Matka Ojczyzna, KijówMatka Ojczyzna, Kijów fot. Alina Makarczuk