To wielka tragedia. Rosjanie nieustannie niszczą coś, co jest związane z ukraińską kulturą. Najgorsze jest to, że się do tego przyzwyczajamy. Szkoda, że coraz mniej się o tym mówi. Historię pisze się według dziedzictwa, które nam zostaje: architektury, dokumentów, książek. Niszcząc naszą przeszłość, Rosjanie chcą narzucić nam przyszłość, której nie chcemy. Na przykład Muzeum Marii Prymaczenko, które zostało ostrzelane przez Rosjan. To jest katastrofa. Czy strzelano do tygrysów na obrazach ukraińskiej artystki? Nie, niszczyli nasze dziedzictwo, bo Prymaczenko to bardzo ważna postać dla Ukrainy, jedna z najważniejszych artystek.
Kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę, byłem w bardzo bojowym nastroju. Zrozumiałem, że skoro jestem tu, w Polsce, to muszę działać. Miałem siłę i nie poddawałem się, żeby cały czas robić coś ważnego dla Ukrainy. Miałem konkretny cel, aby jak najwięcej mówiło się o wojnie. Przez kilka miesięcy nie pracowałem, zajmowałem się jedynie pomocą Ukrainie. Wydawało się, że moje życie prywatne się zatrzymało i miałem tylko jeden cel – zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby wesprzeć Ukrainę.
W końcu poczułem, że moje siły słabną. Kiedy odpoczywałem, czułem, że nie mam moralnego prawa do odpoczynku. Gdy poczułem, że na froncie robimy postępy i prawie wypędzamy Rosjan, poczułem się silniejszy. Zgromadziłem ludzi o podobnych poglądach, wraz z zespołem stworzyliśmy wspólne projekty artystyczne, dzięki którym zebraliśmy środki dla Ukrainy. Ale około pół roku temu był okres, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem wyczerpany.
Pobudziła mnie sytuacja, w której mogłem przekazać swój obraz prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu. Pomyślałem wtedy, że na pewno powinienem być w tym miejscu, w którym jestem teraz. Ale później poczułem moralną pustkę, kiedy zdałem sobie sprawę, że dałem z siebie już wszystko, co mogłem i nie mam wewnętrznej energii. Teraz nie mogę dotykać farby i nie mogę nic narysować. Mam jednak nadzieję, że mój stan się zmieni i będzie lepszy.
Studiowałem na kilku uniwersytetach, w każdym sztukę. Kiedy stałem się bardziej świadomy, przestałem interesować się kwiatami, trawą i słońcem. Lubię rysować portrety, lubię anatomię. Zawsze interesowałem się polityką, więc niektóre z moich obrazów były związane z ideami politycznymi.
Pierwszą pracę narysowałem rankiem 24 lutego. Zadzwonili do mnie i powiedzieli, że zaczęła się wojna. Nie wiedziałem, gdzie iść i co robić. Odesłałem studentów do domu, ponieważ nie mogłem prowadzić wykładów. Narysowałem portret Putina, ale chciałem narysować coś, co byłoby symbolem pierwszego dnia inwazji. Narysowałem go z uśmiechem we krwi, jako władcę chaosu na Ziemi.
Po tym rysunku poczułem pewne wsparcie i że trzeba to dalej robić, że to jest ważne. Pomysły na rysunki podsuwały mi pewne sytuacje. Następną moją pracą był wizerunek Łukaszenki całującego Putina. Ma nawiązanie do słynnego obrazu na Murze Berlińskim. Zawsze chciałem robić obrazy, które przypominałyby ludziom, że to już się było i że pewne zdarzenia się powtarzają. Celem obrazów było uczynienie ich niezapomnianymi. Kolory, grubość linii, wybrałem to wszystko świadomie. Protest może być inny, najważniejsze, że nas usłyszano.
Pierwszy happening związany był z masakrą w Buczy. Ludzie kładli się przed ambasadą Rosji i pomysł był taki, że idąc ulicą, odczuwasz ten strach. Chciałem, żeby widzami byli zwykli mieszkańcy, którzy przechodzą obok. Odbył się także happening z trumną, w której znajdowały się przedmioty niby zrabowane przez Rosjan. Dowiedziałem się, że to rabusie i kradną wszystko, co się da, nawet pralki. Wydawało mi się wtedy, że nas słyszą i że jest to ważne dzieło.
Teraz mówi się o niej coraz mniej, to fakt. Dziwię się, że wielu rosyjskich artystów na Zachodzie milczy na temat zbrodni Kremla. Jeśli milczysz, to znaczy, że wspierasz to. Kultura rosyjska schodzi na dalszy plan i jest to bardzo słuszne. Osobiście nie słucham muzyki rosyjskiej, przeszkadza mi, gdy słyszę ją w miejscach publicznych. W Polsce odrzucenie wszystkiego, co rosyjskie, jest bardziej odczuwalne, ale dalej na Zachód ta świadomość nie jest wszędzie.
W nauczaniu ważne jest dla mnie przekazywanie zrozumienia estetyki i funkcjonalności. Nauczanie tego, co jest rzeczywiście dobre, to bardzo szerokie pojęcie, ale istnieją pewne standardy. Zależy mi na tym, aby student czuł, że jestem nie tylko wykładowcą, ale przyjacielem, który zawsze pomoże i doradzi.
Nie uczono nas na uniwersytecie, jak wykorzystać swój talent i wiedzę w czasie wojny, ale uczono nas technik przekazywania emocji. Dostałeś szansę i już zrobiłeś wszystko, co chcesz. Możesz tworzyć dzieła ważne dla świata. Ważniejsze jest dla mnie coś, co będzie miało sens w przyszłości.