Malarka z Charkowa: "Ludzie proszą o obrazy o wojnie. A ja nie mam sił malować"

Marta Radio
Nieustające rosyjskie ostrzały Charkowa zmusiły część mieszkańców do opuszczenia miasta. W Warszawie swój drugi dom znalazła ukraińska artystka prof. Nadia Myronenko. Nadal uczy studentów i tworzy. Choć, jak przyznaje, nie jest to łatwe. "Polacy pytają mnie o wojnę. Proszą, bym im pokazała jakieś obrazy. A ja nie mogę się zmusić do malowania" - mówi w rozmowie z Ukrayina.pl. O tęsknocie za domem i sile do walki, której brakuje, dalej w artykule.

Położony przy granicy z Rosją Charków jest miastem prawników i artystów. Przed wojną na pełną skalę mieszkało tam półtora miliona osób. W Charkowie urodzili się i mieszkali m.in. pianista i kompozytor Mykoła Łysenko, wybitny ukraiński filozof Hryhorij Skoworoda czy polski XX-wieczny filozof Józef Orzeł. Po 24 lutego 2022 roku wielu działaczy i twórców pozostało w Charkowie, a Charkowska Akademia Projektowania i Sztuki stała się schronieniem dla młodych artystów, którzy wbrew wszystkiemu chcą ukończyć studia. 

Charków. Artyści nadal malują pod rosyjskim ostrzałem

Prof. Nadia Myronenko jest ukraińską artystką z Charkowa. Wyjechała do Warszawy po wybuchu pełnowymiarowej wojny. Jest członkinią Związku Artystów Ukrainy i profesorką Charkowskiej Akademii Projektowania i Sztuki. Nadal prowadzi zajęcia online dla młodzieży, która została w ogarniętym wojną kraju. Charków to drugie co do wielkości miasto w Ukrainie. Od kwietnia jest ostrzeliwany przez Rosjan codziennie. "Część moich studentów opuściła miasto, część pozostała w Charkowie. Z powodu ciągłych ostrzałów i przerw w dostawie prądu nie wszyscy pojawiają się na zajęciach. Ale są zmotywowani i nawet w takich warunkach wykonują wszystkie zadania" - wyznaje. 

Niektórzy zostali. Wiem, że zaraz wydrukują swoje projekty dyplomowe i będą je prezentować na uczelni w Charkowie. Mamy tam schron, więc nawet w czasie rosyjskiego ostrzału jest to możliwe.

Warszawa. Drugi dom i szansa na normalne życie 

Na kilka dni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji artystka miała wystawę obrazów w jednej z charkowskich galerii sztuki. W pierwszym dniu wojny w galerię z jej obrazami uderzyła rosyjska rakieta. Część obrazów spłonęła, część udało się ocalić. Są dziś w pracowni w Warszawie. 

Przed wojną Nadia Myronenko wraz z synem na co dzień mieszkała w Charkowie, gdzie prowadziła zajęcia na Akademii i malowała. Opowiada, jak 24 lutego rano jeszcze dzwoniła do studentów z pytaniem, czy przyjdą, żeby ustalić, czy odbędą się zajęcia. Przebywanie w mieście z każdym dniem stawało się coraz bardziej niebezpieczne. "To było przerażające. Słyszałam czołgi jadące pobliską ulicą" - wspomina.

Któregoś dnia w okno jej mieszkania trafił odłamek rosyjskiego pocisku. Wtedy zdecydowała, że będzie ukrywać się przed ostrzałami w charkowskim metrze. Podobnie jak w Kijowie to metro zamieniło się w schron dla tysięcy cywilów. Przychodzą tam z dziećmi. Zabierają tam psy, koty, papugi i wszystkie najcenniejsze rzeczy w plecaku, które mają ocaleć w rosyjskim ataku. Po kolejnym artystka postanowiła opuścić Charków. 

"Rozejrzałam się szybko po domu, żeby namierzyć, co mogę ze sobą zabrać. To trudny wybór. Wzięłam laptopa, żeby móc dalej pracować. Zabrałam dokumenty. Napisałam też swoje dane na kartce papieru i na wszelki wypadek schowałam do kieszeni" – tak wspomina w rozmowie z Ukrayina.pl swoją przeprowadzkę do Warszawy.

Artystka mówi, że po wszystkim, co przeżyła, do dziś jest jej ciężko skupić się na twórczości. "Czasem Polacy pytają mnie o wojnę, chcą zobaczyć jakieś obrazy na ten temat. A ja nie mogę nic namalować. Nie mogę się zmusić" – wyznaje.

Widziałam kobiety, które zaczęły w Polsce malować, choć w Ukrainie nie mogły sobie na to pozwolić. Widziałam też inne, dla których życie w Polsce to tylko praca i dom. Życia nie ułatwia też bariera językowa. Ale dzięki rozmowom z ludźmi, wiele zyskujesz i sam powoli wracasz do siebie.

Nadia Myronenko przyznaje, że nigdy nie planowała przeprowadzać się do innego kraju. Jak twierdzi, nie podjęłaby tej decyzji, gdyby nie wojna. "Polak zakwaterował nas w swoim mieszkaniu. Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że dał nam czas, żeby pomyśleć, co robić z naszym życiem dalej" – mówi kobieta. W Warszawie do dziś prowadzi warsztaty z rysunku dla kobiet i nastolatków z Ukrainy. Próbuję też znów zacząć malować obrazy. O wojnie.