Kotlina Kłodzka, Opolszczyzna i Śląsk to regiony, gdzie sytuacja powodziowa jest najtrudniejsza. Rośnie zagrożenie dla miejscowości położonych wzdłuż polsko-czeskiej granicy. W powiecie raciborskim lokalne władze zarządziły ewakuację dwóch sołectw leżących nad Odrą. We Wrocławiu ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Poziom wody w wielu miejscach przekroczył ten, który osiągnął w 1997 roku, podczas powodzi tysiąclecia.
W związku z sytuacją powodziową na południu Polski, premier Ukrainy Denys Szmyhal wyraził gotowość wysłania stu ratowników wraz ze specjalistycznym sprzętem. - Przed chwilą premier Ukrainy Denys Szmyhal przesłał na moje ręce wyrazy solidarności z Polską i gotowość natychmiastowego wysłania stu ratowników wyposażonych w specjalistyczny sprzęt do walki z powodzią - napisał Donald Tusk w sieci X.
Wcześniej minister spraw zagranicznych Czech Jan Lipavský poinformował, że otrzymał podobną propozycję pomocy kadrowej i materialnej od swojego ukraińskiego odpowiednika, Andrija Sybihy, w związku z powodzią na północy Czech.
Trwają zbiórki pieniędzy dla powodzian. W akcję pomocy zaangażowali się między innymi: Polski Czerwony Krzyż, Caritas Polska, fundacja siepomaga.pl, Polski Związek Piłki Nożnej, władze lokalne. Pomagają Ukraińcy mieszkające w Polsce, a także ci w Ukrainie.
Inicjatywa społeczna "Euromaidan-Warszawa" ogłosiła zbiórkę dla poszkodowanych wskutek powodzi. Przedstawiciele inicjatywy zachęcają Ukraińców w Warszawie do przynoszenia pomocy do urzędów dzielnicowych. Zbiórkę można wesprzeć finansowo.
- Silne deszcze i powodzie na południu Polski pozbawiły tysiące ludzi dostępu do wody pitnej i podstawowych środków do życia. Ogłaszamy zbiórkę pomocy humanitarnej, aby wesprzeć tych, którzy ucierpieli w wyniku tej klęski żywiołowej. Wszystkie zebrane środki zostaną przeznaczone na zakup najpotrzebniejszych rzeczy dla osób poszkodowanych. Nasi wolontariusze, za zebrane pieniądze, dokonają zakupów najważniejszych artykułów i dostarczą je do urzędów dzielnicowych. Pomóżmy razem tym, którzy teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebują naszego wsparcia. Solidarność i jedność to nasza siła w trudnych czasach - czytamy na profilu facebookowym ukraińskiej inicjatywy.
- Postanowiłam dołączyć do zbiórki. Kiedyś Polacy mi bardzo pomogli. Nie bądźmy obojętni na problemy innych - czytamy w komentarzach pod zbiórką. Wielu Ukraińców w komentarzach na profilu inicjatywy pisze, że rozumie ból powodzian, ponieważ jak nikt inny wiedzą, jak to stracić swój dom.
- Popłakałam się… Od tego, jak wielcy mogą być ludzie. Napisałam dziś na Instagramie post o tym, gdzie warszawiacy mogą jutro przynosić pomoc humanitarną dla powodzian z południa Polski. W komentarzach ludzie z Ukrainy zaczęli pytać, jak oni mogą wesprzeć powodzian i gdzie można wpłacić darowiznę, żeby pomóc Polakom. Piszą z różnych regionów. Wprost spod rosyjskich ostrzałów pytają jak pomóc innym - napisała Natalia Panczenko, założycielka inicjatywy społecznej Euromaidan-Warszawa.
- Wiem jak to jest, kiedy twój dom zalewa wielka woda - powiedziała w rozmowie z nami mieszkająca w obwodzie chersońskim Anastazja Kotolupowa. Po tym, jak Rosjanie wysadzili tamę w obwodzie chersońskim, Anastazja i jej babcia straciły dom. Wspomina, że pod wodą zostało mnóstwo ważnych dla nich rzeczy.
- Kiedy woda zaczęła się podnosić, ukraińscy wojskowi przyszli do mojej babci i powiedzieli jej, żeby przygotowała się do ewakuacji. Uprzedzili, że woda dostanie się do domu. Moja babcia ma 80 lat, nie zabrała ze sobą niczego, ponieważ była tak zdezorientowana. Nie wzięła nawet swoich dokumentów. Powódź była tak poważna, że woda zaczęła szybko docierać do obszarów, w których sami mieszkańcy Chersonia się jej nie spodziewali - wspomina Anastazja.
Alina Nosowska, Ukrainka także pochodząca z obwodu chersońskiego, w rozmowie z Ukrayina.pl wspomina, jak jej miasto zostało całkowicie zalane po wysadzeniu tamy przez Rosjan. Współczuje mieszkańcom zalewanych miejscowości w Polsce, którzy przeżywają dramat. To przede wszystkim dramaty lokalnej ludności, zniszczone domy i małe biznesy, przewrócone samochody i trudne akcje strażaków.
- Pamiętam, że to było jak w jakimś horrorze. Ciężko było patrzeć, jak moje miasto zatapia się pod wodą. Było dużo lokalnych wolontariuszy, którzy ratowali ludzi, zwłaszcza seniorów, także zwierzęta. Wszyscy się zjednoczyli i pomagali sobie nawzajem. Niektóre obszary, na których była powódź, są jak pustynia. Dużo piasku i rosnąca trawa. Nic nie zostało - mówi Alina.