Rosyjski dyktator Władimir Putin przedłożył Dumie Państwowej projekt ustawy dotyczący ratyfikacji umowy o "wszechstronnym strategicznym partnerstwie" między Federacją Rosyjską a Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną (KRLD). Informację tę podał portal Meduza.
- Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin złożył w Dumie Państwowej projekt ustawy o ratyfikacji umowy o wszechstronnym strategicznym partnerstwie między Rosją a Koreą Północną. Dokument został opublikowany w bazie działalności legislacyjnej Dumy 14 października - podano w komunikacie.
W odpowiednim dokumencie zaznaczono, że w przypadku zbrojnego konfliktu, w który zaangażowana będzie jedna z tych stron, druga będzie zobowiązana do udzielenia jej wsparcia militarnego oraz innej pomocy wszelkimi dostępnymi środkami, zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych oraz przepisami prawa wewnętrznego obu państw. Zgodnie z postanowieniami umowy, jej wejście w życie nastąpi po wymianie ratyfikacyjnych dokumentów między stronami.
Od pewnego czasu trwa aktywna współpraca militarna między Moskwą a Pjongjangiem, z której obie strony czerpią korzyści. Ukraińscy eksperci mówią, że Korea Północna potrzebuje zaawansowanych technologii i wsparcia finansowego, podczas gdy Rosja, osłabiona długotrwałą wojną, poszukuje nowych zasobów ludzkich i uzbrojenia. W ostatnich miesiącach coraz częściej pojawiają się informacje, że północnokoreańscy żołnierze uczestniczą w walkach w Ukrainie po stronie Rosji.
Ukraińskie media donosiły niedawno o śmierci sześciu północnokoreańskich żołnierzy na okupowanych terytoriach Donbasu. Informację tę potwierdził południowokoreański minister obrony, Kim Yong Hyun, mówiąc, że "informacje o śmierci północnokoreańskich żołnierzy w Donbasie są wysoce prawdopodobne".
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w swoim wystąpieniu z 13 października podkreślił, że Korea Północna nie tylko dostarcza Rosji broń, ale również wysyła żołnierzy, by wspomagali siły okupacyjne. Wezwał społeczność międzynarodową do zwiększenia wsparcia dla Ukrainy w obliczu tego zagrożenia.
- Widzimy rosnące sojusze między Rosją a reżimami autorytarnymi, takimi jak Korea Północna. To już nie jest tylko kwestia dostaw broni, ale także wysyłania ludzi z Korei Północnej do sił okupacyjnych - stwierdził Zełenski.
Prezydent podkreślił, że w obliczu nasilającej się współpracy między reżimami autorytarnymi pomoc międzynarodowych partnerów staje się jeszcze bardziej konieczna. - Potrzebujemy większych zasobów, aby móc skutecznie przeciwdziałać agresji - dodał.
- Kiedy mówimy o większym zasięgu broni dla Ukrainy i bardziej zdecydowanych dostawach dla naszych sił, nie chodzi tylko o same narzędzia wojenne. Chodzi o zwiększenie presji na Rosję - presji, której nie będzie w stanie wytrzymać. A także o powstrzymanie eskalacji większego konfliktu - zauważył Zełenski, podkreślając potrzebę zwiększenia pomocy wojskowej.
Mimo oficjalnych zaprzeczeń ze strony Rosji, doniesienia o północnokoreańskich żołnierzach w Ukrainie wciąż napływają. Ukraińskie służby wywiadowcze informują o obecności północnokoreańskich inżynierów wojskowych na okupowanych przez Rosjan terenach. Według informacji "The Washington Post", kilka tysięcy północnokoreańskich żołnierzy przechodzi obecnie szkolenie w rosyjskich bazach, a ich oddziały mogą zostać wysłane do walki bliżej końca roku.
Chociaż ukraińskie siły zbrojne nie natrafiły jeszcze na północnokoreańskich żołnierzy na polu walki, analitycy spekulują, że siły te mogą zostać wykorzystane do ochrony granicznych terenów Rosji. To mogłoby pozwolić Moskwie przerzucić więcej własnych oddziałów do aktywnych działań bojowych.
Mimo że północnokoreańscy żołnierze mogą wzmocnić rosyjskie oddziały, ich obecność rodzi liczne wyzwania. Jak zauważa ukraiski ekspert wojskowy Iwan Stupak w wywiadzie dla Hromadskie Radio, koordynacja działań między Rosjanami a północnokoreańskimi żołnierzami może być bardzo trudna ze względu na barierę językową oraz różnice kulturowe.
- Kiedy przyjeżdżają północnokoreańscy żołnierze, pojawia się pytanie: jak nimi dowodzić? Jak im przekazywać rozkazy - gdzie mają iść, na kogo strzelać? I czy nie zdezerterują po pierwszych godzinach na froncie? - zauważa Stupak. Zwrócił także uwagę, że wcześniejsze raporty o udziale Korei Północnej w wojnie nie zawsze były potwierdzone, a jeśli kraj ten rzeczywiście spodziewa się ataku ze strony Korei Południowej, wysyłanie żołnierzy do Ukrainy wydaje się nielogiczne.
Iwan Tymoczko, przewodniczący Rady Rezerwistów Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy, w rozmowie z kanałem Espreso wyraził obawy, że do sojuszu Rosji i Białorusi rzeczywiście może dołączyć także Korea Północna, co oznaczałoby przerzucenie dodatkowych sił do Ukrainy. Tymoczko przypomniał, że wielu białoruskich żołnierzy, którzy uczestniczyli w inwazji na początku wojny, zamieniło swoje naszywki na rosyjskie i kontynuuje walkę po stronie Rosji.
Zdaniem Tymoczki, jeśli Korea Północna oficjalnie zaangażuje się w wojnę, będzie to sygnał dla międzynarodowej społeczności, że reżimy autorytarne tworzą formalny sojusz militarny, co stanowi zagrożenie dla stabilności regionu.
W kontekście międzynarodowych konsekwencji możliwego udziału Korei Północnej w wojnie, Ołeksandr Kowalenko, analityk wojskowo-polityczny z grupy "Informacyjny Opór", zauważył, że jeśli regularne oddziały KRLD faktycznie pojawią się na ukraińskim froncie, świat nie będzie mógł pozostać obojętny. W rozmowie dla Kijów24 Kowalenko podkreślił, że obecność północnokoreańskich wojsk na terytoriach Ukrainy lub Rosji to de facto udział tego kraju w inwazji.
- Fizyczna obecność regularnych wojsk czyni Koreę Północną pełnoprawnym uczestnikiem tej inwazji, tej agresji, tej okupacji - podkreślił Kowalenko.
Zaznaczył również, że międzynarodowa społeczność musi odpowiednio zareagować na fakt, że państwa-odszczepieńcy tworzą koalicję wojskową, co stanowi potencjalne zagrożenie dla innych cywilizowanych krajów na świecie.