Prezydent USA Joe Biden wyraził zgodę na wykorzystanie przez Ukrainę amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu do przeprowadzania ataków na terytorium Rosji.
Jak donosi The New York Times, powołując się na amerykańskich urzędników, broń dalekiego zasięgu, czyli system ATACMS, najprawdopodobniej zostanie użyta w pierwszej kolejności przeciwko rosyjskim i północnokoreańskim siłom w obwodzie kurskim w celu ochrony ukraińskich wojsk na zachodzie Rosji.
Ekspert Mychajło Żyrochow w rozmowie z nami powiedział, że Rosja była przygotowana na decyzję USA pozwalającą na wykorzystanie zachodnich rakiet do ataków na Rosję, zwłaszcza w kontekście wykorzystania przez Ukrainę pocisków ATACMS i Storm Shadow.
- Rosja przygotowywała się do takich ataków od dawna. Gdy tylko Ukraina otrzymała pociski ATACMS o zasięgu 300 kilometrów, Rosjanie zaczęli przenosić swoje zasoby. Przede wszystkim dotyczy to lotnictwa, które zostało rozmieszczone w odległości 500 kilometrów od linii frontu - poza zasięgiem ukraińskich systemów rakietowych - mówi ekspert wojskowy.
Mychajło Żyrochow zauważył, że mimo wszystko głównymi celami ukraińskiej armii pozostają obiekty stacjonarne, takie jak magazyny amunicji, punkty dowodzenia czy inne strategiczne lokalizacje.
- Niestety, przy obecnych środkach technicznych nie możemy skutecznie niszczyć lotnisk. Nawet Amerykanie potrzebowali 59 pocisków Tomahawk, by wyłączyć z użytku jedno syryjskie lotnisko. Ani Ukraina, ani Rosja nie dysponują takimi zasobami. Dlatego bardziej realistyczne jest koncentrowanie się na obiektach stacjonarnych, które mają kluczowe znaczenie dla rosyjskiej logistyki - wyjaśnia.
W rozmowie z nami Mychajło Żyrochow odniósł się również do liczby pocisków dostarczanych przez Zachód. - Zgodnie z oficjalnymi informacjami pocisków ATACMS i Storm Shadow jest niewiele. Widzieliśmy już, że ATACMS były używane do ataków na Krym oraz inne okupowane terytoria, ale liczba tych pocisków pozostaje tajemnicą - powiedział.
Ekspert uważa, że efekty tych ataków będą ograniczone głównie do zniszczenia rosyjskiej infrastruktury wojskowej. - Nie spodziewam się jednak ataków na rosyjską infrastrukturę cywilną, na przykład energetyczną. Zachodni sojusznicy Ukrainy bardzo ostrożnie podchodzą do takich działań, które mogłyby zostać uznane za zbrodnie wojenne - tłumaczy ekspert wojskowy.
Zdaniem eksperta z Kijowa priorytetem mogą być bazy północnokoreańskich żołnierzy. - Uważam, że jednym z pierwszych celów mogą być miejsca dyslokacji północnokoreańskich żołnierzy, jeśli tylko ukraińskie dowództwo zdobędzie odpowiednie informacje wywiadowcze. Byłoby to pokazowe działanie, które Zachód mógłby interpretować jako odpowiedź na wsparcie wojskowe, jakie Rosja otrzymuje od Korei Północnej - mówi Mychajło Żyrochow.
Zapytany o możliwą reakcję Rosji na ukraińskie ataki oraz groźby Putina o rzekomym zaangażowaniu NATO w konflikt, Żyrochow stwierdził, że nie spodziewa się eskalacji agresji. Zdaniem eksperta, Ukraina i Zachód wielokrotnie przekraczały rosyjskie "czerwone linie", jednak nie przyniosło to drastycznych działań ze strony Kremla.
- Rosja już wykorzystała wszystko, co miała do dyspozycji. Widzieliśmy ostatnie naloty, w których Rosjanie używali różnych typów uzbrojenia - od Cyrkonów po MiG-31 z pociskami Kindżał. Gdyby Putin chciał zaatakować NATO, już by to zrobił. Rosja ma granice z wieloma krajami Sojuszu, jak Finlandia, Estonia czy Polska. Jednak Putin nie ogłosił nawet oficjalnie wojny Ukrainie, więc tym bardziej nie zdecyduje się na otwarty konflikt z NATO. Ataki na Krym, most Krymski czy użycie ATACMS na terytorium Rosji nie sprowokowały odpowiedzi. Wszystkie groźby Putina pozostają jedynie retoryką - mówi ukraiński ekspert.