Dzień św. Mikołaja to jedno z ulubionych świąt dzieci – z radością czekają na prezenty, które w nocy przynosi im Mikołaj. Niestety, z różnych powodów nie wszystkie dzieci mogą otrzymać wymarzone podarunki. W takich sytuacjach z pomocą przychodzą osoby o wielkich sercach. W wielu krajach działają organizacje charytatywne i inicjatywy prywatne, które zbierają fundusze, kupują i dostarczają paczki najbardziej potrzebującym.
W Ukrainie dzieciństwo wielu młodych obywateli upływa w cieniu wojny. Życie wielu z nich zmieniło się nieodwracalnie – niektórzy stracili rodziców lub bliskich, inni mają członków rodziny w rosyjskiej niewoli. Są też dzieci, które musiały opuścić swoje domy, gdy linia frontu się zbliżyła, albo w wyniku rosyjskich ostrzałów ich mieszkania zostały zniszczone. Wolontariusze projektu "Renifery św. Mikołaja" zbierają listy od dzieci uchodźców, które musiały uciekać z domów, by ratować się przed wojną.
Wolontariusze "Reniferów św. Mikołaja" od 2016 roku odwiedzali dzieci w miejscowościach przyfrontowych w obwodach donieckim i ługańskim. Od czasu pełnoskalowej inwazji kontynuują swoją misję, starając się tworzyć święta dla dzieci, które najbardziej dotknęła wojna.
– Na początku wojny, podobnie jak wszyscy, byliśmy zagubieni i zajmowaliśmy się ewakuacją. Potem zaczęli się do nas zgłaszać darczyńcy, co było dla nas znakiem, że ludzie czują psychologiczną potrzebę nie tylko wspierania armii, ale też dawania dzieciom radości – opowiada psycholożka i wolontariuszka projektu Kateryna Szutalowa w rozmowie z portalem "Nakypilo".
Geografia działalności projektu także się zmieniła – obszary, które wcześniej odwiedzali, są obecnie zniszczone, okupowane lub toczą się tam walki. Dlatego wolontariusze skupili się na wyzwolonych wsiach obwodu charkowskiego. Ich trasa obejmuje także Zaporoże, Dniepr, Krzywy Róg, obwód chersoński oraz miasta na zachodzie Ukrainy, gdzie działają centra pomocy dla uchodźców.
Każdy, kto chce spełnić marzenie dziecka dotkniętego wojną, może znaleźć jego list na specjalnej stronie internetowej. Darczyńcy, zwani przez wolontariuszy "Czarodziejami", wysyłają prezent pocztą. Przed świętami wolontariusze osobiście dostarczają prezenty dzieciom.
Na stronie znajdują się zdjęcia listów, wiek dziecka, miejscowość, z której pochodzi, i gdzie obecnie mieszka. Wiele listów zawiera uwagi takie jak "dom zniszczony", "tata na froncie" czy "mama zginęła".
Jak podkreśla współzałożycielka projektu Inna Aczkasowa, w tym roku listy dzieci rozchodziły się w rekordowym tempie. – W ciągu półtorej doby rozdysponowano około 900 listów, a 400 z nich zostało wziętych "hurtowo" przez ukraińskie firmy – powiedziała.
Życzenia dzieci są różne – od piłek i zabawek po słuchawki czy zestawy do kreatywnej zabawy. Jednak najtrudniejsze do spełnienia są te związane z wojną. "Nie chcę prezentów, chcę wrócić do domu", "Żeby tata wrócił z wojny", "Aby wszyscy żołnierze wrócili do rodzin".
Katja, 6 lat, z okupowanego Berdiańska:
Marzę, żeby był pokój. Żebyśmy mieli swoje mieszkanie, bo nasze zostało zniszczone. Wierzę w Ciebie i czekam na Ciebie.
Maksym, 12 lat, obwód chersoński:
Wojna zmusiła mnie szybko dorosnąć. Z pierwszych dni byłem w okupacji z rodziną. Nie chcę wspominać tych koszmarnych miesięcy. Chciałbym, aby tata wrócił z frontu i byśmy mogli wrócić do naszego domu, gdzie są dziadkowie. Codziennie się za nich modlę.
Nina, 6 lat, Chersoń:
Poszłam w tym roku do pierwszej klasy, ale przez wojnę uczę się online. Chciałabym mieć latającą wróżkę, żeby móc z siostrą razem się nią bawić i odciągnąć myśli od wojny.
Ałewtyna, 8 lat, obwód charkowski:
Bardzo marzę o powerbanku, żeby móc się uczyć, kiedy nie ma prądu.
Maksym, 9 lat, obwód ługański:
Mój dom jest zniszczony, tak samo jak całe miasto. Marzę o pokoju, o powrocie do domu i spotkaniu się z przyjaciółmi z przedszkola i szkoły.
Wojna odebrała dzieciom z Ukrainy poczucie bezpieczeństwa i normalności. Ich listy są poruszającym świadectwem niewinnych marzeń, które nawet w najtrudniejszych czasach przypominają o potędze ludzkiej dobroci i nadziei.