Żona żołnierza Gwardii Narodowej, szef straży Ihora Macijaka próbuje odnaleźć męża, ale jego przetrzymywanie w Rosji potwierdził dopiero Czerwony Krzyż. Jest jednym ze 169 żołnierzy, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu i zostali schwytani przez Rosjan podczas okupacji. O tym czytamy w wywiadzie kanału telewizyjnego Suspiłne.
W dniu 21 lutego 2022 roku żołnierz wyszedł z domu do pracy i do tej pory nie wrócił. "Rano wyprowadziłam go, chyba po raz pierwszy nie pocałowałam. A to była nasza rodzinna tradycja" - powiedziała żona Julia Macijak.
23 lutego była rocznica ich ślubu. Wieczorem Julia zadzwoniła do Ihora, a w nocy wysłał wiadomość, że tęskni za rodziną. Jednak już rankiem 24 lutego Julia dowiedziała się o rozpoczęciu inwazji na pełną skalę i zajęciu przez Rosjan elektrowni atomowej w Czarnobylu. Do 9 marca korespondowała z mężem. Potem połączenie zniknęło. Od tego czasu nic nie wiadomo o mężu Julii.
"Chcę zobaczyć mojego tatę, bardzo za nim tęsknimy, nie widzieliśmy go od kilku miesięcy" - powiedziała Ljubow, córka pojmanego żołnierza Gwardii Narodowej.
Według Julii, jej mąż i inni żołnierze od początku zajęcia elektrowni byli przetrzymywani w pomieszczeniu skażonym promieniowaniem. Po wycofaniu wojsk rosyjskich z terenu elektrowni jądrowej w Czarnobylu nie ma oficjalnych informacji o Ihorze.
"31 marca wywieziono ich na terytorium Białorusi, później, jak rozumiem, zostali już przeniesieni do Briańska i od tego czasu nie mam o nim żadnych informacji. Czerwony Krzyż potwierdził, że rzeczywiście przebywa na terytorium Rosji" - powiedziała żona.
Wiosną ubiegłego roku Julia zobaczyła zdjęcie Ihora na jednym z rosyjskich kanałów Telegramu. Propagandyści pisali, że jest jeńcem. A żołnierze zwolnieni niedawno z rosyjskiej niewoli potwierdzili, że słyszeli głos Ihora w kolonii, w której przebywali.
Podczas każdego powiadomienia o wymianie Julia szuka męża na zdjęciach. I choć Sztab Koordynacyjny podaje do wymiany nazwisko Ihora, strona rosyjska nie udziela im żadnych informacji.
Lokalni mieszkańcy opowiedzieli dla projektu "Ukraiński świadek" o wydarzeniach, które przeżyli w czasie okupacji. Myśliwy Wasyl mówi o samolotach wlatujących w ukraińską przestrzeń powietrzną od strony Białorusi. "Odpalali rakiety, które potem leciały do Kijowa. Natychmiast zawracali i odlatywali z powrotem. To było piekło. Trudno było to wszystko oglądać. Mieliśmy tu firmę rolniczą. Wszystko zabrali. Przyjechali samochodami z karabinami maszynowymi. Wyciągnęli i zabrali wszystko, co się dało. To była jakaś dżuma" - powiedział mężczyzna.
Wspomina, że okupanci szukali uczestników operacji antyterrorystycznej. Mężczyzn zmuszano do rozbierania się - szukali tatuaży.