Krewnym obrończyni Azowstalu udało się ją pochować prawie rok po śmierci. "Teraz mama jest moim Aniołem Stróżem"

Ludmiła Usenko nie doczekała się narodzin wnuka. W lutym zeszłego roku żołnierka wraz z towarzyszami broni pojechała do Mariupola. Dopadła ją tam wojna. Rok temu jej najbliżsi stracili z nią kontakt. Jeszcze nie wiedzieli, że na zawsze.

48-letnią Ludmiłę Usenko, sierżant sztabową Gwardii Narodowej, wojna dopadła w Mariupolu. Tam żołnierka zajmowała stanowisko starszego specjalisty w wydziale łączności. 8 maja 2022 roku Ludmiła po raz ostatni zadzwoniła do swojej córki Oleny i od tego czasu przez prawie rok o kobiecie nie było żadnych informacji.

"Moja mama pochodzi z obwodu kijowskiego. W 1993 roku poszła służyć do Głównego Zarządu Wojsk Wewnętrznych, gdzie poznała mojego ojca Serhija. Mama pracowała w dziale łączności, a tata był kierowcą w zarządzie - mówi Olena Błudowa, córka bohaterki. - Później moi rodzice przyjechali do Krzywego Rogu, gdzie się urodziłam.

Дивись відео Ważny apel gen. Tomasza Piotrowskiego. "Przeciwnik tylko na to czeka"

Rodzice dużo pracowali. W wolnym czasie mama lubiła gotować. Tata często dawał jej w prezencie wszelkiego rodzaju przybory kuchenne i czerwone róże, które mama uwielbiała. Tata od 2014 roku brał udział w operacji antyterrorystycznej (ATO). Bardzo się o niego martwiliśmy. W 2016 roku moja mama również wyjechała w swoją pierwszą podróż służbową do strefy działań wojennych w Donbasie. W 2020 roku tata zmarł z powodu ciężkiej choroby. Bardzo boleśnie przeżyliśmy tę stratę".

W lutym ubiegłego roku Ludmiła Usenko wraz z towarzyszami broni pojechała na rotację do Mariupola. Dopadła ją tam wojna.

"Mama opowiadała mi, że Rosjanie często ich ostrzeliwali - wspomina Olena. - Bardzo się o nią martwiłam, nie wiedziałam, jak jej pomóc. Przestałam nawet normalnie jeść i spać. W każdej chwili czekałam na to, że zadzwoni. Pod koniec kwietnia mama powiedziała mi, że jest w Azowstalu. Je tylko raz dziennie i że nie ma wody..."

8 maja kontakt z Ludmiłą Usenko został przerwany. Córka zadzwoniła do Narodowego Biura Informacyjnego, policji, przeszła test DNA. Później Olena została poinformowana, że jej matka jest w niewoli. I to wszystko. Odwołania do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Czerwonego Krzyża, Komisarza ds. Jeńców, Głównego Zarządu Wywiadu i innych organów nie wyjaśniły sytuacji. Nie było żadnej informacji o Ludmile. W przeddzień 8 marca tego roku Olena otrzymała telefon i została poinformowana, że jej matka zmarła, co potwierdzono dzięki badaniu DNA.

"Niestety, usłyszałam straszne szczegóły, jak moja matka została spalona w bunkrze i że pozostały po niej tylko kości. To był dla mnie szok, bo do końca wierzyłam, że ona żyje. Pochowaliśmy ją 9 marca... Szkoda, że moja mama nie zobaczyła swojego wnuka, którego noszę pod sercem. Ale na pewno opowiem synowi o dziadkach. Że są naszymi Bohaterami i Aniołami Stróżami".

ПОПУЛЯРНІ
ОСТАННІ