Prezydent USA Joe Biden zgodził się na wykorzystanie przez Ukrainę amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu do przeprowadzania ataków na terytorium Federacji Rosyjskiej. Jak podaje The New York Times, powołując się na amerykańskich urzędników, broń dalekiego zasięgu, czyli system ATACMS, najprawdopodobniej zostanie użyta w pierwszej kolejności przeciwko rosyjskim i północnokoreańskim siłom w obwodzie kurskim w celu ochrony ukraińskich wojsk na zachodzie Rosji. Zapytaliśmy mieszkańców ukraińskich miast, co sądzą o decyzji USA.
Mirosław z miasta Dnipro, położonego niedaleko obwodu donieckiego, mówi, że decyzja USA jest dobra, jednak Waszyngton zbyt długo opóźniał zgodę na ataki na Federację Rosyjską. - To należało zrobić już dawno, a nie dopiero po przegranych wyborach, gdy już nie ma nic do stracenia. Ciągle powtarzano, że nie można eskalować wojny. Ale kiedy mieszkasz blisko linii frontu, kiedy na twoje miasto spadają rosyjskie rakiety i irańskie drony, kiedy widzisz, jak wyglądają Charków, Sumy, Zaporoże czy jakiekolwiek miasto przyfrontowe, kiedy widzisz zabitych ludzi, zwłaszcza dzieci, zrujnowane domy, spalone samochody, a wciąż słyszysz, że nie można eskalować wojny, to po prostu nie możesz tego pogodzić w głowie - mówi Mirosław.
Mieszkaniec Dniepra w rozmowie z nami podkreśla, że życie w mieście przyfrontowym nie jest łatwe. - Z niepokojem czekamy na trudną zimę. Rosja niszczy ukraińską infrastrukturę energetyczną, więc będzie to naprawdę trudny czas. Mamy już regularne wyłączenia prądu. A w moim domu dosłownie wszystko - woda, ogrzewanie i inne rzeczy - działa na prąd, więc ręce opadają. Długo wyglądało to tak, jakby nie można było eskalować wojny i uderzać w terytorium Rosji, a trzeba było po prostu cicho umierać. A potem czytasz w wiadomościach, że Rosjanie przełamali front, zajmują wioski w Donbasie, a do naszego obwodu zostało tylko 9 km - mówi Mirosław.
Julia z miasta Zaporoże mówi, że wiadomość o pozwoleniu na ataki ją ucieszyła, ale jednocześnie wywołała niepokój. - Zaskoczyło mnie, że ta decyzja została ujawniona przez zachodnie media. Tego typu informacje nie powinny trafiać do przestrzeni informacyjnej przed podjęciem konkretnych działań. Byłoby logiczne, gdyby najpierw Ukraina zaatakowała rosyjskie cele wojskowe, a dopiero potem Stany Zjednoczone ogłosiły publicznie swoje pozwolenie. Jednak, w każdym przypadku, jest to raczej pozytywna wiadomość. Mieszkam w Zaporożu, które jest często ostrzeliwane przez Rosjan. Może, jeśli ukraińskie wojska zaatakują rosyjskie cele wojskowe, przynajmniej w pobliżu granicy, to tych ataków będzie mniej - mówi Julia.
- Już dawno należało pozwolić na użycie zachodniej broni przeciwko celom na terytorium Rosji. Czekaliśmy na to trzy lata, a zgodę wydano dopiero teraz. Myślę, że impulsem była decyzja Korei Północnej o wsparciu Rosji swoim kontyngentem w obwodzie kurskim, co de facto oznacza udział w wojnie. Gdyby USA nadal zwlekały z pozwoleniem na użycie zachodniej broni przeciwko Federacji Rosyjskiej, byłoby to absurdem. Rosja angażuje już pół świata w wojnę przeciwko nam, a Ameryka dotąd wstrzymywała się z decyzją, o którą prosiliśmy przez cały czas trwania pełnoskalowej inwazji - mówi Andrij ze Lwowa.
- To świetna wiadomość, zwłaszcza w kontekście ostatnich masowych ataków, które objęły całą Ukrainę - mówi Inna z Kijowa w rozmowie z nami. - Uważam jednak, że powinniśmy dowiedzieć się o tym pozwoleniu dopiero po przeprowadzeniu ataku na jedną z rosyjskich baz wojskowych. Ale ta decyzja dodaje nam sił i motywacji w obecnej walce. Z drugiej strony, obawiam się zemsty ze strony Rosji. Boję się, że po naszym ataku na terytorium Rosji Rosjanie odpowiedzą setką rakiet. Czekaliśmy tak długo na zgodę na ataki na terytorium Federacji Rosyjskiej, że ukraińskim wojskom może po prostu zabraknąć rakiet, by odpowiedzieć na agresję wroga - mówi mieszkanka Kijowa.