Ukraina dostała zielone światło. Ekspert: Mamy do zaatakowania 30 celów w Rosji. Czy wystarczy rakiet?

Marta Radio
Prezydent USA wyraził zgodę na użycie przez Ukrainę amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu do uderzeń na terytorium Rosji. Ekspert lotniczy i były oficer Sił Powietrznych, Anatolij Chrapczyński, podkreśla, że skuteczność tej decyzji zależy od liczby rakiet, które zostaną dostarczone oraz celów, jakie Ukraina będzie mogła zaatakować.

Według doniesień zachodnich mediów, prezydent USA Joe Biden udzielił Ukrainie pozwolenia na użycie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu do uderzeń na terytorium Federacji Rosyjskiej. The New York Times, powołując się na rozmowy z anonimowymi amerykańskimi urzędnikami, podaje, że decyzja ta została podjęta w odpowiedzi na niespodziewane posunięcie Rosji, która wysłała wojska Korei Północnej do walki w regionie Kurska. Pierwsze uderzenia z wykorzystaniem rakiet ATACMS prawdopodobnie będą wymierzone w rosyjskie pozycje w tym właśnie regionie.

Prezydent Wołodymyr Zełenski od dłuższego czasu starał się przekonać zachodnich partnerów, by zezwolili na użycie rakiet dalekiego zasięgu do atakowania celów w Rosji. W swoich wystąpieniach zwracał uwagę, że taki krok mógłby przyspieszyć zakończenie wojny. W szczególności punkt dotyczący zniesienia ograniczeń w użyciu broni dalekiego zasięgu znalazł się w planie zwycięstwa Zełenskiego.

Kancelaria Prezydenta Ukrainy nie skomentowała szczegółowo decyzji, ale w swoim wieczornym wystąpieniu Wołodymyr Zełenski powiedział, że "rakiety będą mówić same za siebie". - Wiele mediów twierdzi, że otrzymaliśmy pozwolenie na podjęcie odpowiednich działań. Ale ataków nie przeprowadza się słowami. Takich rzeczy się nie ogłasza. Pociski będą mówić same za siebie - powiedział prezydent Ukrainy.

Ekspert: Skuteczność decyzji zależy od liczby rakiet

Ekspert lotniczy i były oficer Sił Powietrznych, Anatolij Chrapczyński, w komentarzu dla Ukrayina.pl ocenia decyzję Bidena jako pozytywną, ale zwraca uwagę na kluczowy aspekt - liczbę broni, którą Amerykanie dostarczyli lub są gotowi dostarczyć. Od tego zależy, czy ukraińska armia będzie w stanie skutecznie zaatakować cele, których potrzebuje.

- Jeśli decyzja Stanów Zjednoczonych daje nam możliwość zaatakowania 30 celów wojskowych w Rosji jednocześnie, biorąc pod uwagę, że na każdy cel wysyłanych będzie od 3 do 5 pocisków manewrujących, to jest to dla nas dobra wiadomość. Jeśli mówimy o ukierunkowanych atakach na obszary koncentracji wojskowej lub pobliskie składy broni, to będzie to podobne do działań, które obecnie podejmujemy z naszymi własnymi dronami - powiedział ekspert.

Chrapczyński zaznacza, że rakiety ATACMS lub Storm Shadow, które są dostarczane do Ukrainy, mają ograniczenie w zasięgu lotu do 300 km. Oprócz uderzeń na odległe cele w Rosji, Ukraina może wykorzystać to pozwolenie do stworzenia strefy terytorialnej, w której Rosjanie nie będą w stanie atakować ukraińskich samolotów taktycznych.

- Jeśli "oczyścimy" ten obszar, pozwoli nam to działać bliżej granicy z systemami obrony powietrznej, które również będą powstrzymywać samoloty taktyczne przed uderzeniem na terytorium Ukrainy - dodał były pilot.

Ekspert uważa również, że Rosja ma obecnie problemy ze stanem technicznym swojej broni, co może być korzystne dla Ukrainy. Wskazuje na fakt, że Rosja używa broni z Korei Północnej. - Widzimy koreańskie pociski artyleryjskie, koreańskie rakiety balistyczne, więc możemy zauważyć, że zdolność Federacji Rosyjskiej do gromadzenia nowoczesnej broni pozostaje wciąż ograniczona - stwierdził ekspert.