Po śmierci Prigożyna rannych wagnerowców wyrzucili ze szpitala. I już im nie płacą

Olena Kowalska, LWÓW

Dwa dni po katastrofie samolotu Prigożyna rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Grupa Wagnera nie ma funduszy państwowych, wbrew oświadczeniu Putina w czerwcu, że prywatna firma wojskowa była w pełni wspierana przez państwo. Ranni wagnerowcy twierdzą, że zostali "porzuceni" - wypędzają ich ze szpitala, nie płacą za ich leczenie.

Po śmierci Prigożyna władze rosyjskie prawdopodobnie zrezygnowały ze swoich zobowiązań wobec bojowników Grupy Wagnera - pisze niezależny rosyjski kanał na Telegramie "Możemy wyjaśnić" (Możem objaśnit), co raportuje UNIAN.

Zobacz wideo Czy czujesz się bezpiecznie w Polsce? [SONDA]

Wagnerowcy nie mają gdzie się leczyć: zostali poproszeni o opuszczenie szpitala

W Anapie zamknięto ostatni szpital Grupy Wagnera. Według szefa służby medycznej prywatnej firmy wojskowej ostatni ranny został przekazany na dalsze badania, a każdemu bojownikowi opłacone wszystkie składki ubezpieczeniowe, odszkodowania, wynagrodzenia i premie. Jednak biorąc pod uwagę posty na czacie bojowników i rodzin wagnerowców, tak nie jest: wielu pacjentów pozostało bez opieki medycznej i niezbędnych dokumentów.

Administratorzy czatu grupowego proszą o kontakt z call center, gdzie można zapytać o świadczenia. Ale po śmierci Prigożyna skontaktowanie się z call center stało się niemożliwe.

Oburzeni krewni bojowników piszą, że nie wszyscy otrzymali pieniądze, a szczęśliwcom, którzy cokolwiek dostali, nie wypłacono pełnej sumy.

Krewna wagnerowca napisała, że żołnierz "nie ma połowy wnętrzności, od pocisku miał złamaną nogę", ale otrzymywał jedynie wynagrodzenie bojowe (opłata za udział w działaniach wojennych) i premię, ale nic mu nie zapłacili za obrażenia. "Otrzymaliśmy zasiłek chorobowy za czerwiec, ale jeszcze nie było za lipiec. I nie wiadomo, kiedy i czy będzie" - pisze kolejna krewna wagnerowca.

Krewni najemników narzekają: nie dostają pieniędzy

Inna kobieta dodała, że nigdy nie otrzymywali żadnych pieniędzy od firmy wojskowej Prigożyna. "Od maja jesteśmy w szpitalu (amputacja), teraz jesteśmy wypisani, leczymy się sami" - napisała kobieta.

Sytuację skomentował także jeden z wagnerowców. "Nie otrzymałem też pieniędzy za odniesione obrażenia. Umowa wygasła 3 maja. Mam nadzieję, że wszystko się ustabilizuje i żaden żołnierz nie zostanie zapomniany" - napisał bojownik.

Media przekazują też rozmowę ze znajomym wagnerowca. Najemnik odniósł rany odłamkowe i był leczony w Anapie. Miał zaplanowaną operację, ale zabieg był opóźniony przez długi czas i nie przeprowadzono go. "W lipcu wszystkim powiedziano, że Grupa Wagnera otrzyma wypłatę do końca miesiąca i że wszyscy ranni muszą natychmiast opuścić szpital. Gdzie chcą, niech się tam leczą. I nie dali pieniędzy na leczenie" - podaje źródło.

O podobnych przypadkach na czacie piszą też żony bojowników: "Nie ma żadnych odniesień i epikryzy, czekamy na powrót do domu, ale jak będziemy leczyć - nie mam pojęcia"; "Jedyne, co pozostało, to uzdrowić się [...]. Firma w żaden sposób nie pomaga w rehabilitacji i leczeniu".

Po śmierci przywódcy Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna przyszłość najemników pozostaje niepewna.

WIĘCEJ O:

ukrayina.pl
POLECAMY
"The Telegraph: Przywódcy Rosji i Chin szykują się do wieloletniej wojny z Zachodem. "Rozmowy o pokoju to tylko przykrywka""
"Blackouty w Ukrainie mogą potrwać dwa lata. "Nie masz jak wezwać karetki, jak padnie ci telefon""
"Zmasowany atak ukraińskich dronów. Bolesne straty dla Rosjan."
"Rosjanie stawiają dodatkowe kostnice. "To wymowne podsumowanie rządów Władimira Putina""
"Mobilizacja w Rosji trwa? Mają kilka sposobów werbowania żołnierzy do wysłania na front "po cichu""
"Politico: Rosja zarabia miliardy, sprzedając ropę do UE przez Turcję"