"Mojego kandydata zamordowano". Co Rosjanie pisali na zepsutych kartach do głosowań?

Władysław Jacenko
W Rosji odbyły się "wybory", których wynik chyba nikogo nie zaskoczył. Władimir Putin po raz piąty z rzędu został "wybrany" na prezydenta. Część Rosjan, którzy nie zgadzają się z polityką Putina, pokazywała swój protest między innymi na kartkach do głosowania. "Mojego kandydata zamordowano", "Zabierzcie zmobilizowanych z frontu" - pisali na kartach.

Władimir Putin po raz piąty z rzędu został prezydentem, co mało kogo zaskoczyło. Wybory w Rosji oceniane są przez niezależnych obserwatorów i ekspertów jako niewolne i nieuczciwe, jako wybory bez wyboru. Wielu eurodeputowanych i polityków nalega, aby nie uznawać wyników wyborów prezydenckich w Rosji, a tym samym legitymizacji Putina.

Niektórzy Rosjanie wyrażali swój pokojowy protest, psując karty do głosowania. Na kartach pisali m.in.: "Nie dla wojny", "Mojego kandydata zamordowano" i inne komentarze w tym charakterze. Żony i matki Rosjan zmobilizowanych do wojny w Ukrainie także dołączyły się do rosyjskiej opozycji swoimi indywidualnymi i zbiorowymi działaniami podczas głosowania w wyborach Putina w Rosji, które odbyły się w dniach 15-17 marca. Na wielu kartach do głosowania można było przeczytać "Zabierzcie zmobilizowanych z frontu". 

Zobacz wideo Mołdawia. Mężczyzna podpalił ambasadę Rosji podczas trwającego głosowania w wyborach prezydenckich

Co pisali Rosjanie na kartach do głosowania?

17 marca o godzinie 12:00 w lokalach wyborczych w Rosji i innych krajach, w których głosowali Rosjanie, pojawiło się wiele osób, które wzięły udział w kampanii "W południe przeciwko Putinowi". Na apel opozycji albo głosowano na dowolnego kandydata z wyjątkiem Putina, albo psuto karty do głosowania, mimo że w wielu lokalach wyborczych faktycznie pozbawiano tajności głosowania. Portal Meduza przekazuje, że w niektórych lokalach wyborczych w Rosji pojawiali się nadzorcy, a w innych nie było zasłony w kabinach wyborczych.

Portal opublikował wiele zdjęć zepsutych kart do głosowań, które redakcja dostała od rosyjskich czytelników. Na kartach tych napisano antywojenne hasła, słowa wspierające nieliczną rosyjską opozycję, wyborcy pisali także o Aleksieju Nawalnym i przesłania skierowane do Putina. "Hańba", "Wolność więźniom politycznym", "Twoje ręce we krwi", "Nie wojnie, nie Putinowi", "Putin - zabójca", "Nawalny - to mój prezydent" - czytamy na zepsutych kartach.

15 marca jedna z żon zmobilizowanych w Moskwie spaliła kartę do głosowania, pisząc wcześniej w kolumnie z kandydatem Władimirem Putinem w kabinie wyborczej frazę "Zwróćcie mi męża". 

Podczas rosyjskich "wyborów" zdarzały się przypadki, gdy do urn wyborczych wlewano zielony lub inny barwnik, który uszkadzał wypełnione karty do głosowania. Jedno z takich wydarzeń miało miejsce w Moskwie. Kobieta, która wrzuciła do urny zielony barwnik, ma założoną sprawę karną z artykułu o utrudnianie korzystania z praw wyborczych.

Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza wezwała do wzmocnienia bezpieczeństwa urn wyborczych. Szefowa komisji Ella Pamfilowa stwierdziła, że działania zatrzymanych zawierają "elementy terroryzmu", gdyż rzekomo są "kierowane z zagranicy", w szczególności, zdaniem Pamfilowej, z Ukrainy.