Ukraiński stand-up w Warszawie. "Dobry humor łączy ludzi. Tak radzimy sobie z bólem i złością"

Alina Vasylchenko
Czy można żartować podczas wojny? - Nie potrafiliśmy tworzyć stand-upu na początku inwazji, ciężko nam było żartować. Wydawało się, że nigdy nie wrócimy do żartów. Teraz dla niektórych jest to sposób na radzenie sobie z bólem i złością - mówi ukraińska komiczka, założycielka pierwszego ukraińskojęzycznego klubu stand-upowego w Warszawie "Ukrop" Tetiana Fiszczuk w rozmowie z Ukrayina.pl.

Tetiana Fiszczuk to ukraińska stand-uperka, poetka, prezenterka i organizatorka pierwszego ukraińskojęzycznego klubu stand-upowego w Warszawie "Ukrop". Rozpoczęła swoją karierę jako prowadząca różnego rodzaju wydarzenia w Ukrainie. Wspomina, że zawsze była kreatywna, ale bała się marzyć o karierze w stand-upie. - Chociaż piszę wiersze od dzieciństwa, zawsze marzyłam o tworzeniu stand-upów, jednak nigdy się na to nie odważałam. Wydawało mi się, że to jakiś szczególny talent, którego nie posiadam - mówi w rozmowie z Ukrayina.pl. 8 lat temu Ukrainka przeprowadziła się do Warszawy. Tam zaczęła się jej historia ze stand-upem. Komiczka otworzyła pierwszy ukraińskojęzyczny klub stand-upowy nad Wisłą.

Zobacz wideo Paweł Domagała został standuperem. "Jeżeli influencer może wydać książkę czy śpiewać, to ja mogę robić stand up"

"Po wybuchu wojny ciężko nam było żartować. Wydawało się, że nigdy nie wrócimy do żartów"

W ostatnich latach branża stand-up w Warszawie znacznie się rozwinęła. Kilka lat przed inwazją Rosji na Ukrainę w 2022 roku w Warszawie było wiele otwartych klubów, które rozwijały stand-up. - W sieci społecznościowej była duża grupa kobiet z Warszawy. Administratorka tej grupy chciała zrobić show dla kobiet, zbierała chętne i kreatywne osoby. Szukali komiczek, aktorek, wszystkich kreatywnych kobiet. Moja przyjaciółka wysłała mi to ogłoszenie. Zaczęłam pisać dla nich skecze, mini spektakl poetycki. Ale ten spektakl niestety nie doczekał się premiery - wspomina Tetiana.

Tetiana jednak nadal myślała o karierze komediowej i rozwijała się w tym kierunku. - Zostałam zaproszona do dwóch zespołów. Jednak później zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy z tymi ludźmi na tej samej ścieżce. Chciałam występować wyłącznie po ukraińsku, a ta grupa była bardziej skierowana do wszystkich migrantów ze Wschodu, w tym rosyjskojęzycznych. Nie zostałam dobrze przyjęta w tej grupie. Nasze wartości się różniły. Ale chęć robienia stand-upu pozostała. Brałam udział w polskich tak zwanych otwartych mikrofonach - wspomina Tetiana.

Następnie, po wielu próbach znalezienia klubu z ludźmi o podobnych wartościach, komiczka postanowiła stworzyć własny. Wspomina, że w tamtym czasie trudno było podjąć ten krok. - Zasugerowałam mojemu koledze z Białorusi, abyśmy stworzyli wspólny klub, który byłby otwarty na wyrażanie siebie. Kiedy zaczęliśmy szukać lokalu, wybuchła wojna na pełną skalę. Cztery miesiące po rozpoczęciu inwazji powoli zaczęliśmy wracać do tego pomysłu. W tym czasie byliśmy aktywnie zaangażowani w pomoc uchodźcom. Nie potrafiliśmy wtedy tworzyć humoru, ciężko nam było żartować. Wydawało się, że nigdy nie wrócimy do żartów - opowiada Tetiana w rozmowie z nami. 

Jak wspomina Tetiana, punktem zwrotnym był pewien dzień w magazynie z pomocą dla uchodźców. - Kobiety, z którymi tam pracowałam, prosiły mnie, abym przychodziła częściej, ponieważ mój humor i moje rozmowy pomagają odwrócić uwagę od trudnej rzeczywistości. Wtedy zdałam sobie sprawę, że muszę wrócić do stand-upu - mówi Tetiana i dodaje, że łatwo nie było.

- 2 stycznia, zorganizowałam pierwsze wydarzenie mojego klubu stand-upowego. Zaprosiłam moich kolegów do występu. Potem komicy zaczęli dołączać sami. W tej chwili działamy już prawie 1,5 roku. Występujemy w Warszawie i podróżujemy po całej Polsce - opowiada Tetiana.

Pomysł na nazwę klubu "Ukrop" przyszedł naturalnie. Dla Ukraińców to słowo jest dość symboliczne, wyjaśnia Tetiana. - Podoba mi się, że nasz naród jest ironiczny w wielu kwestiach. "Ukropami" Rosjanie nazywali naszych żołnierzy, którzy bronili własnej ziemi. Ukraińcy zrobili sobie szewrony z tym napisem. Ta historia jest dla mnie bardzo ważna głęboka - opowiada Tetiana

Czy można żartować w czasach wojny?

W ukraińskim społeczeństwie można usłyszeć opinię, że humor i żarty nie powinny mieć miejsca podczas wojny. Jednak Tetiana mówi, że ich występy są pełne chętnych poprawić sobie humor. - Ludzie często podchodzą do nas po naszych występach i mówią, że po raz pierwszy od dawna śmiali się tak, że zapomnieli o wszystkim. To takie szczere - dodaje Tetiana Ponadto na każdym koncercie komicy organizują aukcje charytatywne i zbierają pieniądze na potrzeby wojska. 

Humor jednoczy, zbliża ludzi, skłania ich do myślenia o pewnych rzeczach. Dla niektórych jest to sposób na radzenie sobie z bólem i złością.