25 czerwca Bruksela rozpoczęła z Kijowem i Kiszyniowem oficjalne negocjacje w sprawie ich przyszłego członkostwa w Unii Europejskiej. W swoim przemówieniu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen pogratulowała narodom obu państw za ich cierpliwość, niezachwiane zaangażowanie i determinację na drodze zbliżenia się z UE. Wprost też powiedziała, że w przypadku Ukrainy ścieżka do członkostwa nie będzie ani szybka, ani łatwa.
"Ukraińcy wiedzą, że ich droga do UE będzie intensywna i wymagająca. Negocjacje akcesyjne mają na celu przygotowanie kandydatów do spełnienia obowiązków wynikających z członkostwa i tu nie ma drogi na skróty" - powiedziała szefowa Komisji Europejskiej w nagraniu, opublikowanym na X.
Zwykle negocjacje akcesyjne są przedostatnim etapem przed przystąpieniem do UE. Cały proces negocjacyjny kończy się dopiero po zamknięciu wszystkich 33 spotkań negocjacyjnych, które są podzielone na sześć grup tematycznych i prowadzą do dostosowania systemu praworządności państw-kandydatów do prawa, które obowiązuje w UE.
Mimo ustalonych ram czasowych do końca nie wiadomo, jak długo to potrwa. Bruksela zaznaczyła, że będzie to zależeć od szybkości wdrożenia reform przez Ukrainę i Mołdawię w czasie implementacji unijnego prawa.
Ukraińcy cieszą się, że UE w końcu zdecydowała się otworzyć dla nich swoje drzwi. Wspominają też, że walczyli o to przez kilkadziesiąt lat. - Uważam, że jest to wydarzenie historyczne dla Ukrainy. Walczyliśmy o to od dawna. Już Rewolucja Godności pokazała, że Ukraińcy są gotowi przelać krew za życie w wolnym kraju. Za demokrację, prawa człowieka i za te wartości, na których opierają się państwa europejskie. Wojna to tylko po raz kolejny potwierdziła - mówi w rozmowie z Ukrayina.pl Anna, studentka z Chmielnickiego.
Wspomniana Rewolucja Godności, która wydarzyła się w latach 2013-2014, zapisała się w historii Ukrainy jako masowy protest i bunt społeczny przeciwko prorosyjskiej polityce państwa oraz niedemokratycznym rządom. Wybuchła po tym, jak ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz nie podpisał w Wilnie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Wywołało to masowe protesty na Majdanie Niepodległości w Kijowie, które szybko ogarnęły też inne miasta Ukrainy. Uczestniczyły w nich tysiące osób w różnym wieku. Na ulicach Kijowa w walkach z prorosyjską milicją zginęło wtedy kilkaset osób.
48-letnia pani Maria ze Lwowa wspomina, że Rosja od lat 90. nie pozwala Ukrainie na zbliżenie się z Zachodem. Poprzez zamachy stanu i propagandę próbowała odciąć Ukrainę od grona państw europejskich, żeby przeszkodzić jej członkostwu w Unii. - Pamiętam, jak Moskwa poprzez swoich polityków i media wmawiała nam, że jest naszym najbliższym sojusznikiem - wspomina Lwowianka.
Dorastałam w czasach radzieckich. Przez dekady próbowano nam wmówić, że na Zachodzie wszystko jest gorsze i że nie ma sensu tam jechać. Próbowano nam wmówić, że naszym najlepszym przyjacielem jest Rosja. A później Białoruś. Ktoś w to uwierzył, ale ja nie. Zawsze wierzyłam, że mamy prawo do wolności i jest nam bliżej do Europy niż do Rosji.
Z badań Kijowskiego Instytutu Socjologii wynika, że od trzech lat Ukraińcy wskazują korupcję jako wroga numer dwa dla swojego kraju (po agresji rosyjskiej). 90 proc. obywateli Ukrainy uważa łapówkarstwo za największe poza wojną zło i nazywa ją "pasożytem". Nierzadko mówią o tym ludzie na ulicach. Pani Natalia ze Lwowa w rozmowie z nami twierdzi, że korupcję Ukraina odziedziczyła po ZSRR i teraz powinna ją zwalczyć we współpracy z Unią Europejską.
Mam nadzieje, że negocjacje z UE pomogą Ukrainie zwalczyć korupcję. Ukraina się stara, żeby tych łapówek już nie było, ale to system z długimi korzeniami i trudny do wyplenienia. Jak chcemy być członkiem Unii — musimy zapomnieć o tych radzieckich zwyczajach. Tak jest w Rosji. Nie u nas
Dekady walki ukraińskiego narodu o zbliżenie się z UE utrudniał fakt, iż Rosja miała swoich polityków w Ukrainie. Miała nawet kilka swoich partii. Kiedy Partia Regionów (do której należał Janukowicz) nie cieszyła się już zaufaniem Ukraińców, w sondażach nagle zaczęła piąć się do góry prorosyjska Opozycyjna Platforma Za Życie (OPZŻ), do której należał kum Putina Wiktor Medwedczuk. W praktyce ta partia była piątą kolumną rosyjską w Kijowie.
Wieloletnia walka społeczna z rosyjskimi wpływami w Kijowie nie poszła na marne. Pod koniec lutego 2022 roku, kilka dni po wybuchu inwazji Rosji, Ukraina złożyła wniosek do UE z prośbą o rozpoczęcie negocjacji o członkostwie. W czerwcu tego samego roku uzyskała status państwa-kandydata, a po spełnieniu dodatkowych warunków w grudniu 2023 roku Komisja Europejska wydała rekomendację o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.
Nie oznacza to jednak, że ukraińskie marzenie szybko się spełni. Historia rozszerzenia UE pokazuje, że nie zawsze to się kończy sukcesem. Albania po złożeniu wniosku akcesyjnego musiała czekać pięć lat na uzyskanie statusu państwa-kandydata. Kolejnym przykładem jest Turcja, która negocjacje akcesyjne z UE zaczęła w 1999 roku, ale do dziś nie została członkiem UE. Powodem było wzmocnienie autorytaryzmu w kraju pod rządami prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Droga Chorwacji do dołączenia do UE też nie była szybka. Po rozpoczęciu negocjacji o akcesji czekała 10 lat aż to się stanie.
Droga Polski do UE trwała sześć lat. Tyle czasu potrzebowała Warszawa, żeby wprowadzić niezbędne reformy i dostosowywać swoje prawo do unijnego. Podobnie było w przypadku m.in. Estonii, Cypru, Słowenii, Węgier i Czech. Najszybciej, bo w niecałe dwa lata, status członka UE uzyskały Austria, Finlandia i Szwecja.
Szef Rady Europejskiej Charles Michel uważa, że Ukraina może przystąpić do Unii Europejskiej w 2030 roku, jeśli obie strony "odrobią lekcje i wszystkie zadania domowe".
My w UE musimy jasno zrozumieć, co chcemy wspólnie osiągnąć, jakie są nasze priorytety i na co chcemy wydać pieniądze
Podobnego zdania jest szefowa przedstawicielstwa UE w Ukrainie Katarina Mathernova, o czym powiedziała w rozmowie z Europejską Prawdą.
Rok 2030 to realny termin dla Ukrainy. Jest to możliwe, jeśli będziemy ciężko pracować. Liczy się tempo reform.
Według posła do Parlamentu Europejskiego i byłego premiera Litwy Andryusa Kubiliusa Ukraina może stać się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej nawet w 2029 roku, jeśli tylko udowodni Brukseli, że poważne podchodzi do tego procesu. Według europosła wszystko wiele będzie zależało od postępów Kijowa.