"Niektórzy umierali pod drzewami, inni w drodze do szpitala". Relacja ratownika z Połtawy

Wzrósł bilans ofiar śmiertelnych po wczorajszym rosyjskim ataku na Połtawę. W szpitalu zatrzymało się serce kolejnego rannego. Lokalne władze potwierdziły śmierć 53 osób. Liczba rannych wzrosła do 298. Pod gruzami cały czas mogą być ludzie. - Co chwilę karetka przywoziła kolejnego rannego. Kogoś, kto jeszcze był żywy, ale stracił rękę albo nogę - relacjonuje ratownik medyczny Igor Tkaczow, który bierze udział w tej akcji ratowniczej.

We wtorkowym ataku na uczelnię w Połtawie zginęły 53 osoby. Prawie 300 osób zostało rannych. Rosyjski atak częściowo zniszczył sześciopiętrowy budynek placówki oświatowej w Połtawie, uszkodził trzy budynki mieszkalne, 5 domów prywatnych i jeden biurowiec. 

W całym obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę. Ratownik medyczny z ochotniczego batalionu Hospitalierów Igor Tkaczow podzielił się szczegółami tego dnia na swoim Instagramie.

Zobacz wideo Wołodymyr Zełenski - przez krytyków był nazywany komikiem i klaunem, dziś odważnie przewodzi Ukrainie

Ratownik medyczny: usłyszałem wybuchy i pobiegłem na miejsce ataku

Pan Igor jest ochotnikiem, który pomaga lekarzom ratować rannych w Połtawie. Mieszka niedaleko miejsca, gdzie Rosjanie zrzucili pociski. Wspomina, że zaraz po tym, jak usłyszał eksplozje wraz z koleżanką Poliną Melnyk jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia. 

- Kiedy dotarliśmy na miejsce na ulicy leżało kilka zakrwawionych ciał. Zaczęliśmy badać ofiarom tętno i sprawdzać, czy ich serca jeszcze biją. Niektórym krew leciała z głowy. Niektórzy stracili ręce i nogi. Jeden mężczyzna miał przebitą odłamkiem pocisku klatkę piersiową. Nie wiedzieliśmy, ilu jest rannych i zabitych oraz co nas czeka - wspomina mężczyzna.

Po kilkunastu minutach medyk zauważył dużą ciężarówkę, która była wypełniona rannymi. - Ludzie leżeli na szmatach i kocach. Niektórzy byli ładowani do tira wraz z drzwiami z ostrzelanego budynku. Nie zdążyłem się dowiedzieć, co się z nimi stało. Pomogłem tylko wynieść na zewnątrz ostatnich rannych. Potem ciężarówka ruszyła do szpitala, gdzie na oczach lekarzy umierali ludzie - napisał Tkaczow.

Medyk twierdzi, że rannych było tak dużo, że nie wszyscy się zmieścili do ciężarówki, która przyjechała po rannych. - Obok niej leżało jeszcze kilkadziesiąt ciał, ale ta ciężarówka była po brzegi wypełniona ludźmi. Przed przyjazdem lekarzy to my, zwykli wolontariusze wraz z żołnierzami sprawdzaliśmy, czy ofiary ataku oddychają i weryfikowaliśmy ciężkość ich obrażeń przy drzewie prosto na ulicy. Cholerna wojna, biedni ludzie... - napisał Tkaczow.

Atak na Wojskowy Instytut Łączności w Połtawie. Ruszyło śledztwo

Według rzecznika ukraińskiego Ministerstwa Obrony Dmytro Łazutkina podczas rosyjskiego ataku rakietowego na Instytut Łączności w Połtawie wszyscy ranni zostali przywiezieni do szpitala. - W czasie ataku na uczelni odbywały się zajęcia. O godz. 9:08 włączył się alarm przeciwlotniczy. Wszyscy udali się do schronu, ale już kilka minut później doszło do rosyjskiego ataku rakietowego i silnej eksplozji - tłumaczył w programie ukraińskiej telewizji Telemarafon. 

Rzecznik resortu też dodał, że okoliczności tej tragedii w Połtawie są badane przez zespół śledczych. 

Dowództwo Wojsk Lądowych w Kijowie oświadczyło, że prowadzi dochodzenie w celu ustalenia, czy zrobiono wystarczająco dużo, aby chronić życie i zdrowie studentów, którzy w przyszłości mieli zostać żołnierzami.

"Musimy dowiedzieć się, czy obiekt był właściwie zarządzany w obliczu ciągłego zagrożenia rakietowego ze strony wroga. Środki bezpieczeństwa w takich obiektach muszą być szczególne" - czytamy w oświadczeniu.

Znany ukraiński wolontariusz i aktywista wojskowy Serhiy Sternenko uważa on, że śmierci kadetów można było uniknąć, gdyby nie zignorowano zasad bezpieczeństwa.

- W naszych miastach wojskowy personel jest „ukrywany" za pomocą zielonych masek. Zasady bezpieczeństwa są lekceważone nawet w miastach przyfrontowych. Nie mówiąc już o Połtawie. Jak zwykle, nie będzie winnych. Przez jakiś czas będzie trwało śledztwo, będą kontrole i apele, aby nigdy więcej to się nie powtórzyło. A potem takie tragedie będą się powtarzać - napisał Sternenko, krytykując tym samym kierownictwo uczelni oraz postawę ukraińskich elit politycznych do takich sytuacji.

Temat ochrony uczelni wojskowych w Ukrainie ma być omówiony już 5 września, w czwartek, na posiedzeniu komisji bezpieczeństwa narodowego i obrony w ukraińskim parlamencie.

- Na posiedzeniu komisji omówione zostaną sposoby zapobiegania dalszym atakom na wojskowe placówki edukacyjne, żeby uniknąć takich tragedii w przyszłości, jak ta, do której doszło w Połtawie. Chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze uczelnie wojskowe czy poligony zawsze będą celem dla Rosjan. Ale jeśli będą mogli z taką łatwości uderzać w te placówki to będzie taki sam kryzys jak w naszym systemie energetycznym - powiedziała Radiu Svoboda Sołomija Bobrowska, ukraińska posłanka i członkini tej komisji. 

Posłanka dodała, że na komisji zostaną przedstawione raporty przygotowane przez kierownictwo ukraińskich sił powietrznych, połtawskiej obwodowej administracji wojskowej, Połtawski Instytut Łączności oraz Ministerstwo Obrony Ukrainy. Później komisja ma zdecydować, jakie zasady bezpieczeństwa zostaną zmienione w poszczególnych placówkach wojskowych oraz na uczelniach, gdzie studiują kadeci. 

ПОПУЛЯРНІ
ОСТАННІ