21 września prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie "częściowej" mobilizacji na terytorium Rosji. Wiadomo, że planowano powołać do armii wroga 300 000 osób. Od tamtej pory co jakiś czas docierają informacje o przypadkach buntu zmobilizowanych Rosjan przeciwko ich dowództwu. W mediach społecznościowych opublikowano już dziesiątki nagrań oburzonych poborowych z różnych miast Rosji. Okazuje się, że część z nich przechodzi do bardziej radykalnych działań.
Jak donosi rosyjski serwis Baza, 26 grudnia na komisariat policji w Podolsku przyszło ośmiu zmobilizowanych mężczyzn w wieku od 20 do 44 lat z karabinami szturmowymi i maszynowymi. Mówili, że chcą złożyć broń. Później okazało się, że prawie wszyscy, którzy przybyli na komisariat, zostali zmobilizowani w obwodzie kaliningradzkim i po przeszkoleniu zostali wysłani do Ługańska. Jednak samowolnie opuścili strefę działań wojennych w obwodzie ługańskim i według rosyjskiego internetowego projektu informacyjnego "Mash", chcieli przedostać się do obwodu kaliningradzkiego, skąd zostali powołani.
Po ucieczce z jednostki wojskowej pojechali autostopem na przedmieścia Moskwy i poddali się policji. Jak wyjaśnia serwis Baza, policja wezwała wojskowych śledczych, którzy odesłali zmobilizowanych do jednej z jednostek wojskowych w Podmoskowje. Tam będą czekać na decyzję prokuratury wojskowej.
Na początku grudnia w sieciach społecznościowych pojawiło się nagranie przedstawiające dziesiątki zmobilizowanych osób biorących udział w zamieszkach w Kazaniu. Opuścili jednostkę wojskową. Według kazańskiej grupy publicznej w mediach społecznościowych, która jako pierwsza opublikowała nagranie, zmobilizowanych nie puszczono do rodzin i nie dostali oni zwolnień. Mężczyźni przedarli się przez barierę uniemożliwiającą im wyjście.
"To wszystko! Przystojniacy!" - mówi osoba poza kadrem. Nie wiadomo, jednak kiedy zostało zrobione to nagranie. Usunięto je kilka godzin po opublikowaniu.
Na początku listopada w Kazaniu zmobilizowani zbuntowali się z powodu złych warunków życia, zardzewiałych karabinów szturmowych z lat 70., z których strzelanie jest niebezpieczne, i bezwzględnych działań dowódców. W trakcie rozmowy z oficerem niezadowoleni zmobilizowani krzyczeli, że "zapier…lą" go, a także pytali, gdzie położył drewno na opał. Zmobilizowani skarżyli się, że brakuje im wody, jedzenia i drewna na opał, nie ma gdzie wyprać ubrań.
TEKST W JĘZYKU UKRAIŃSKIM: