Krótko przed śmiercią Rostysław i Władysław zadzwonili do swoich rodziców: "Tato, mamo, przebaczcie nam, jeśli zawiniliśmy wobec was. Jest mało prawdopodobne, że przetrwamy. Siły są nierówne, idzie na nas cała kolumna rosyjskich czołgów".
"Rostysław jest młodszy od Władysława o 1 godzinę i 15 minut. Synowie różnili się - zarówno wyglądem, jak i charakterem - mówi matka bohaterów, Ołena Bojko. — Rostyk miał spokojny i zrównoważony charakter, Władyk był bardziej emocjonalny i pełen werwy. Od dzieciństwa chłopcy nigdy się nie rozstawali: chodzili razem do szkoły, bawili się, uwielbiali grać na gitarze i śpiewać, mieli piękne głosy".
Po ukończeniu 9 klasy Gimnazjum Wełykobałkowskiego w Kropiwnickim Rostysław i Władysław powiedzieli swoim bliskim, że pójdą do szkoły wojskowej.
"Nie sprzeciwialiśmy się. Jednak podczas badań lekarskich chłopcy nie zostali przyjęci do szkoły z powodu problemów ze wzrokiem. Pamiętam, jak moi synowie płakali po takiej decyzji – opowiada mama. — Na naradzie rodzinnej uspokoiliśmy Włada i Rostyka, wyjaśniliśmy, że jest wiele innych dobrych zawodów, których społeczeństwo potrzebuje. I zgodzili się, że można studiować w technikum budowlanym.
Po ukończeniu technikum chłopcy zostali powołani do wojska. Dzięki swojej wytrwałości dostali się do oddziałów desantowych, służyli w Mikołajowie. Po demobilizacji w 1999 roku wstąpili do sił pokojowych. Służyli w Libanie przez rok, zajmowali się rozminowywaniem. Świetnie się wykazali, za co zostali odznaczeni medalami Sekretarza ONZ". 43-letni Rostysław i Władysław Bojkowie zostali odznaczeni medalami Sekretarza Generalnego ONZ za służbę w Libanie. Po powrocie do domu bracia wstąpili na Wydział Prawa Kijowskiego Uniwersytetu Spraw Wewnętrznych. Pracowali w wydziale śledczym policji w rodzinnym Kropiwnickim.
"W 2015 roku Rostysław i Władysław powiedzieli, że pójdą tam, gdzie są najbardziej potrzebni. Podpisali kontrakt z Siłami Zbrojnymi Ukrainy i służyli w 57. Oddzielnej Brygadzie Piechoty Zmotoryzowanej im. Kostia Gordijenki jako dowódcy transporterów opancerzonych - kontynuuje matka. — W maju 2021 roku ich brygada udała się do obwodu ługańskiego. Tam w Biłowodzku zastała ich inwazja na pełną skalę".
24 lutego sierżant Rostysław Bojko i starszy sierżant Władysław Bojko udali się na pomoc straży granicznej. Kiedy synowie przestali się kontaktować, pani Ołena z mężem zaczęli ich szukać. W ich jednostce wojskowej niektórzy twierdzili, że dowódcy transporterów opancerzonych mogli zostać schwytani do niewoli.
"Moich synów znaleźli dopiero rok później wolontariusze, którzy szukają żołnierzy w okupowanym obwodzie ługańskim – mówi matka. — Okazało się, że po tej bitwie zostali pochowani przez miejscowych mieszkańców, więc udało się przynajmniej zachować ciała, przeprowadzić badania DNA i przenieść zwłoki Rostyka i Władyka. Urodzili się tego samego dnia i razem odeszli z tego świata.
Jedyną pociechą są teraz moje piękne wnuki. Władysław ma 23-letniego syna Danyiła, który również walczy, oraz 14-letniego Tymura. Rostysław ma 18-letnią córkę Jelyzawetę, która studiuje prawo, i 10-letniego Mychajła. Pokrzepiamy siebie i wspólnie przeżywamy tę straszną stratę".