Amerykanin Jim z długimi włosami i brodą, ubrany na biało, idzie z Warszawy do Kijowa poboczem drogi i niesie olbrzymi drewniany krzyż. Do krzyża przywiązał namiot oraz inne niezbędne dla podróży rzeczy. W mediach społecznościowych mężczyznę porównują do Jezusa. "Ciężko nie zwrócić na niego uwagę" – piszą użytkownicy, udostępniając zdjęcia i nagrania nietypowego podróżnika z USA.
33-letni Amerykanin Jimi pochodzi ze stanu Wirginia. Idzie pieszo z Warszawy do Kijowa, żeby przypomnieć światu o trwającej inwazji Rosji na Ukrainę. Podróż mężczyzny trwa już ponad miesiąc. Niedawno Jimi został zauważony w pobliżu Łucka na Wołyniu. Mieszkańcy ukraińskich wsi i miast, przez które spacerował, nie ukrywali zaskoczenia. Wychodzili z domów, aby robić z nim zdjęcia i nagrywali filmy.
W drodze do Kijowa Jimi robi przystanki i rozmawia ze wszystkimi chętnymi. Mówi, że uwielbia robić zdjęcia i wymieniać się kontaktami. Wyjaśnia, że chce dawać ludziom miłość i nadzieję, właśnie dlatego wyruszył w swoją pieszą podróż.
Pierwszym powodem mojej podróży jest Bóg. Chcę dawać ludziom nadzieję i miłość. Chcę stać się lepszym człowiekiem, lepszym sobą
– mówi Amerykanin Jimi.
Jimi nie należy obecnie do żadnego Kościoła, ale kiedyś był baptystą. Wspomina, że w czasie podróży do Kijowa, ukraińscy kierowcy się zatrzymywali, proponując mu pomoc. Jimi jednak odmawia. Mówi, że "Jezus nie jeździł samochodem".
W mediach społecznościowych Ukraińcy zachęcają innych, aby nie tylko zrobili sobie zdjęcia z podróżnikiem z USA, ale także zaoferowali mu pomoc – żywność, wodę czy schronienie. Ukrainka Jana, która ostatnio spotkała Jimiego, podzieliła się swoimi wrażeniami w wywiadzie dla ukraińskiej stacji telewizyjnej 1+1. Mówi, że była zaskoczona, ale jej radość nie miała granic.
Podeszłam do przystanku autobusowego i zdałam sobie sprawę, że to ta sama osoba, niosąca krzyż. Moja radość nie miała granic. Gdy podeszłam do niego, zapytał mnie, skąd jestem i czy spadłam z nieba. Mężczyzna powiedział mi, że jest ze Stanów Zjednoczonych i teraz chodzi po świecie przebrany za Jezusa. Bo chce przypomnieć ludziom o Bogu
– podzieliła się swoim wspomnieniem Jana.
Nie jest to pierwszy podróżnik, który pokonał taką odległość, żeby trafić do Kijowa. We wrześniu tego roku Holenderski biegacz Boas Kragtwijk przebiegł 2500 tysięcy kilometrów, aby pomóc Ukrainie. Podjął takie wyzwanie, aby zakupić karetki pogotowia na tereny frontowe w Ukrainie. Bieg rozpoczął w Amsterdamie, a metę wyznaczył w Kijowie. Ten maraton trwał 51 dni. Holenderska organizacja charytatywna "Żagle wolności" za zebrane przez biegacza pieniądze kupiła dwie karetki pogotowia.
Po pierwsze chcę podnieść świadomość Holendrów i mieszkańców innych krajów Europy Zachodniej na temat tego, jak blisko jest wojna, bo jeśli ktoś nie ogląda wiadomości, nie ma pojęcia, że toczy się tak blisko. Zatem Chcę pokazać ludziom, że można dosłownie przebiec ten dystans
– powiedział dziennikarzom TVN24 sportowiec.