Wejście do NATO bez Donbasu i Krymu. Czy Ukraina na to pójdzie?

Na Zachodzie bez zmian. Coraz częściej pojawiają się głosy, że wojna znalazła się w impasie, a Ukraina powinna dążyć do jej zakończenia. "Koreański scenariusz" byłego dowódcy sił NATO w Europie zakłada, że Kijów miałby pożegnać się z okupowanymi terytoriami, a Moskwa - pogodzić się z wejściem Ukrainy do NATO. Scenariuszy jest coraz więcej, ale czy pójdą na to Ukraińcy?

24 lutego minie dwa lata od wybuchu pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę i nic nie wskazuje na to, że Kreml planuje złożyć broń. Według Kijowa - klucz do uniknięcia III wojny światowej leży w Ukrainie. Od ponad 700 dni prezydent Zełenski powtarza, że należy zatrzymać agresję, inwazję i ekspansję Rosji tam, gdzie już toczą się walki. - To dobry deal. Dajecie nam broń, a my robimy całą resztę - mówił wprost szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba w Davos. Podkreślając, że dla Europy to najkorzystniejsza oferta wszech czasów.

Zobacz wideo A-50U, cenny, rosyjski latający radar, który został zestrzelony przez Ukraińców 14 stycznia 2024 roku

Od euforii do ustępstw. Od wartości do znużenia

Euforia i podziw, którymi Zachód darzył Ukrainę w 2022 roku, minęły. Liderzy unijni rzadziej przyjeżdżają do Kijowa i mniej mówią o Ukrainie w obawie przed spadkiem poparcia. Polska jesienna kampania wyborcza jest tego przykładem. W międzyczasie śladem za Węgrami, również Słowacja wybrała prorosyjski kurs. Przez ostatnie pół roku okładkami gazet zawładnęły zupełnie inne tematy, a wojna pojawia się często obok słowa "zmęczenie", co zdaniem doradców prezydenta Zełeńskiego nie najlepiej świadczy o kondycji Europy, stającej przed obliczem największego zagrożenia od II wojny światowej.

Frontowa chronologia wydarzeń pokazuje, że szersza dyskusja na Zachodzie o zmęczeniu, możliwych ustępstwach Ukrainy wobec Moskwy lub innych scenariuszach zakończenia wojny zaczęła się zaraz po nieudanej ukraińskiej ofensywie na południu. Nie zakończył jej głos brytyjskich i amerykańskich generałów, którzy twierdzili, że "przegrana bitwa to nie przegrana wojna". Konflikt w Kongresie USA dotyczący wsparcia dla Ukrainy i Izraela mocno osłabił pozycję Amerykanów w kremlowskiej propagandzie i dał do myślenia Europie. Jeśli wojna się rozleje na państwa NATO - to właśnie europejskie państwa będą na pierwszej linii frontu. Jeszcze większe obawy w Europejczykach wzbudziła wizja wygranych przez Trumpa wyborów po tym, jak wbrew temu co głosi statut NATO i  art. 5 publicznie stwierdził, że "Europa w razie ataku będzie musiała bronić się sama".  - Ukraina jest w najtrudniejszej sytuacji od wybuchu wielkiej wojny - przyznał szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba. Skrytykował jednak wizję niektórych zachodnich polityków, w których Ukraina przegrywa, twierdząc że szkodzą one Ukrainie i wzmacniają propagandę Moskwy. 

"Wygrać z Rosją będziemy mogli dopiero wtedy, kiedy wszyscy w NATO będą wierzyć w ukraińskie zwycięstwo, jak we własne" - przyznał prezydent Zełenski podczas wizyty Donalda Tuska w Kijowie.

Jest w NATO kilku sceptyków, którzy się boją. Wiecie, o kim mówię. Boją się eskalacji ze strony Rosji. To nas obraża. Bo pokazuje, że oni nie czują, że to jest też ich wojna

- tłumaczył ukraiński prezydent w odpowiedzi na pytania studentów. 

Słowa Joe Bidena o tym, że "zwycięstwo Ukrainy będzie zwycięstwem Stanów Zjednoczonych, a jej przegrana - przegraną Zachodu", które padły w Warszawie już przeszły do historii i mało kto na Zachodzie odważa się dziś je powtórzyć. Kijów czeka na cud nad Dnieprem i jakiś przełom. Moskwa nadal strzela, zamiast rozmawiać. Dialog pomiędzy nadmiernie optymistycznym wbrew wszystkiemu Kijowem a zachodnimi "sceptykami" będzie się stawał coraz trudniejszy, bo Ukraińcy twardo stoją na swoim i odrzucają wszelkie inne scenariusze niż wygrana Kijowa. Mimo strat i prognoz, w których wojna może trwać kolejnych kilka albo kilkanaście lat. Wojna w Donbasie trwa już dekadę, ale mało kto o tym pamiętał, dopóki rosyjskie rakiety nie spadły na Kijów i Lwów. 

Przeciwko ustępstwom na rzecz Rosji jest 74% Ukraińców 

Żołnierze w Ukrainie nie kryją zdumienia, kiedy się pyta ich o ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji. Jest to jedno z najtrudniejszych dziś pytań przy ukraińskim stole. Jak pokazują badania, zdecydowana większość Ukraińców nie zgadza się na oddanie Rosji Ługańska, Doniecka, Krymu, Mariupola czy Melitopola. W ostatnim sondażu, przeprowadzonym przez Kijowski Instytut Socjologii widać, że 74% Ukraińców uważa, że ich kraj nie może zrezygnować ze swoich terytoriów. Te badania pokazują wzrost liczby tych, którzy są za tym, żeby część terytoriów Rosji oddać. W maju 2023 roku za ustępstwami było 10% Ukraińców. W październiku - 14%. W tej chwili jest ich około 19%. Pokazuje to, że im dłużej ta wojna trwa, tym więcej osób zmienia zdanie na temat ewentualnych ustępstw. 

"Scenariusz koreański". W NATO bez okupowanych terenów 

Okno do rozmów pokojowych lub negocjacji o zawieszeniu broni pomiędzy Kijowem a Moskwą może pojawić się po wyborach w USA, czyli pod koniec 2024 roku. Będzie to wymagało ustępstw po obu stronach. Taką opinię w felietonie dla Bloomberg przedstawił były dowódca sił sojuszniczych NATO w Europie admirał James Stavridis. Na Zachodzie ten scenariusz wywołał gorącą dyskusję. W Ukrainie natomiast spotkał się z ostrą krytyką i brakiem poparcia.

"Koreański scenariusz" zakończenia wojny, który amerykański admirał przestawił na łamach tego pisma, wiąże się z oddaniem Rosji części okupowanych terenów i wejściem Ukrainy do NATO w innych granicach niż te, które zostały uznane przez świat (w tym Rosję) w 1991 roku. O powrót do tych granic Ukraińscy walczą od 2014 roku, kiedy został okupowany Krym. Z amerykańskich wyliczeń wynika, że w tych walkach zginęło lub zostało rannych blisko 100 tys. ukraińskich żołnierzy.

Jeśli jakiś polityk w Ukrainie po tym wszystkim odważy się wyjść i zaproponować jakieś ustępstwa czy oddanie Rosji Krymu, Doniecka i Ługańska to będzie jego ostatni dzień w polityce.  To będzie jego koniec. Myślę, że Zełenski na to nie pójdzie. Tyle ludzi zginęło. W imię czego?

- mówi nam ukraiński żołnierz, ps. Makar. 

Ukraińcy nie chcą słyszeć o ustępstwach czy o zmęczonym Zachodzie, tylko czekają na pomoc i konkretny sprzęt. Pytania o możliwe ustępstwa z przyczyn oczywistych wywołują niezadowolenie w kraju, który od dwóch lat walczy z rosyjską agresją

"Scenariusz niemiecki". Do NATO bez wschodnich ziem

Dyskusja o możliwych ustępstwach wobec Rosji zaczęła się w Ukrainie na fali publikacji zachodniej prasy pół roku temu. Strona ukraińska musiała skomentować narrację, która pojawiła się w prestiżowych  wydaniach. Oburzenie wśród Ukraińców wybuchło, kiedy były sekretarz generalny NATO Anders Rasmussen w jednym z wywiadów zaproponował Ukrainie tzw. "scenariusz niemiecki", nawiązując do podziału Niemiec na RFN i NRD. "Ukraina mogłaby wejść do NATO bez wschodnich ziem" - mówił Rasmussen. Sugerując jednocześnie, że Ukraina w UE i NATO, bez Donbasu i nawet Krymu, stanie się bogatsza od Rosji. Natomiast z odbiciem ziem powstanie problem, jeśli Ukraina już będzie w NATO. Kancelaria Zełenskiego potępiła tę propozycję. "To jedynie sprowokuje Kreml do odważniejszych działań. Rosja się nie zatrzyma w umownym punkcie pomiędzy Ługańskiem a NATO" - uważa doradca biura Zełenskiego Mychajło Podolak, który często powtarza, że Zachód nie rozumie rosyjskiej mentalności. 

Szef ukraińskiej dyplomacji dokonał wówczas ofensywy medialnej na Zachodzie, gdzie w każdym wywiadzie tłumaczył sojusznikom, że Rosja nie dotrzymała żadnej z umów, którą wcześniej z Ukrainą podpisała. Przytaczał Mińsk-2, który miał doprowadzić do zawieszenia broni po aneksji Krymu, okupacji Doniecka oraz Ługańska przez Rosję. Umowa została podpisana w Mińsku w 2015 roku. Rosja się z niej nie wywiązała, bo po kilku dniach przerwała proces zawieszenia broni. 

Stoltenberg: zaprosimy Ukrainę do NATO na pewnym etapie

Sekretarz Generalny NATO wczoraj był pytany o to, w jaki sposób NATO zamierza przyjąć Ukrainę do swego grona, jeśli obawia się eskalacji wojny. Jens Stoltenberg po raz kolejny oświadczył, że na pewnym etapie Ukraina powinna zostać zaproszona do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nie ujawnił natomiast, na jakim etapie, w jakich granicach i co jeśli na terenie Ukrainy nadal pozostaną okupowane miasta czy wsie. 

NATO powstało po to, żeby zapobiegać wojnom. Nie po to, żeby wojny eskalować. Putin nie może wygrać, bo jego wygrana stanie się zachętą dla innych autorytarnych reżimów do ataków na niepodległe państwa. Dlatego naszym zadaniem jest wspieranie Ukrainy w jej walce o wolność i zaproszenie jej do naszego grona na pewnym etapie tej walki

- powiedział Jens Stoltenberg w rozmowie z Fox News.