Deputowana: Ukraina może stracić Charków. Rosjanie gromadzą tam siły

Kupiańsk jest głównym celem sił rosyjskich w obwodzie charkowskim. Rosja utrzymuje na tym kierunku blisko 50 tys. żołnierzy. Na terenie Ukrainy jest pół miliona rosyjskich wojskowych. "Bez pomocy Zachodu Ukraina ryzykuje utratę zarówno Kupiańska, jak i Charkowa"- powiedziała w rozmowie z Deutsche Welle ukraińska deputowana Oleksandra Ustinova.

Kijów nie ukrywa, że sytuacja na froncie jest wyjątkowo trudna. Mówił o tym ostatnio prezydent Ukrainy na konferencji podsumowującej drugą rocznicę wojny. Ukraińskiemu wojsku brakuje nie tylko lotnictwa, ale też amunicji. "Jeśli Ukraina nie otrzyma dodatkowego wsparcia z Zachodu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że straci Kupiańsk i Charków" - powiedziała ukraińska deputowana Oleksandera Ustinova w komentarzu dla Deutsche Welle. Tę informację przekazuje ukraińska stacja telewizyjna TSN

Najpierw Kupiańsk. Następny może być Charków

Zdaniem deputowanej Awdijiwka to dopiero początek, a bez pilnej pomocy militarnej sytuacja może eskalować.

Awdijiwka to pierwszy krok do tego, jak będzie wyglądać Ukraina. Po Awdijiwce będzie Kupiańsk, a niestety następny będzie Charków. Charków jest drugim co do wielkości miastem w Ukrainie z ponad milionem mieszkańców. Wiemy, że jeśli stracimy Kupiańsk, który jest głównym węzłem kolejowym, to niestety wzrosną szanse na utratę Charkowa.

Aby temu zapobiec, Ukraina musi dostać więcej sprzętu wojskowego, amunicji i samolotów F-16.

I znowu, jeśli nie otrzymamy dodatkowego wsparcia, jeśli nie otrzymamy amunicji i jeśli nie otrzymamy pocisków rakietowych dłuższego zasięgu, jeśli nie otrzymamy obiecanych F-16 do lata, niestety będziemy mieli ogromny problem

- podsumowała Ustinova.

Zobacz wideo Zaczyna się trzeci rok wojny w Ukrainie. W Brukseli marsz wzywający do solidarności

Rosja uzupełniła zapasy i przeszła do ofensywy na froncie

25 lutego wojska rosyjskie nasiliły próby szturmów pod Kupiańskiem. Ukraińscy obrońcy zauważają, że Federacja Rosyjska uzupełniła zapasy sprzętu i zaangażowała rezerwy wojskowe. Poinformowała o tym rzeczniczka 14. samodzielnej zmechanizowanej brygady imienia Romana Wielkiego Nadiya Zamryga na antenie ukraińskiej telewizji Suspilne.

Sytuacja jest stabilna. Obserwujemy pewną "krzywą" w liczbie ataków, czyli aktywności Rosjan w sektorze kupiańskim. Po poniesieniu strat Rosja zmniejsza liczbę ataków, przegrupowuje się i ściąga rezerwy. A potem liczba ataków wzrasta.

Rosja ma przewagę w lotnictwie, a ukraińskie wojsko musiało przejść do strategicznej obrony wzdłuż całej linii frontu.

Przez pewien czas, gdy Rosjanie ponosili ciężkie straty na linii frontu, ich samoloty celowo atakowały cywilów, w szczególności w pobliżu rzeki Oskil. Jest to ich nieludzka taktyka i umyślne powodowanie cierpienia wśród ludności cywilnej. Pod ciężkim ostrzałem artyleryjskim i moździerzowym Rosja próbuje znaleźć słaby punkt w ukraińskiej obronie. Odparcie tych ataków jest trudne.

Zełenski: Ukrainę należy wspierać tu i teraz, a nie "do końca"

W czasie konferencji prasowej z okazji drugiej rocznicy pełnowymiarowej wojny, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował do sojuszników o systemy obrony przeciwlotniczej. Zapewnił też, że ukraińska linia obrony w obwodzie charkowskim jest bardzo dobra. Belgijski dziennikarz zapytał Zełenskiego, czy zgadza się z poglądem burmistrza Kupiańska, że Zachód powinien przestać obiecywać i zacząć dostarczać broń teraz, zanim będzie za późno. 

Zełenki potwierdził, że pomoc nie zawsze dociera na czas. Wskazał to jako jeden z powodów tego, że ofensywa na południu Ukrainy się nie powiodła. "Są rzeczy, które od nas nie zależą" - dodał.

Każdego dnia tracimy ludzi, więc nerwowość i nastrój burmistrza są zrozumiałe. Ale powinniśmy też być wdzięczni, że nie jesteśmy sami przeciwko takiemu wrogowi. I nie możemy o tym zapominać

- podkreślił Zełenski.