Rosjanie przeprowadzili kolejny zmasowany atak rakietowy 11 kwietnia. Trypilska elektrociepłownia w obwodzie kijowskim została całkowicie zniszczona. Była największym dostawcą energii elektrycznej dla obwodów kijowskiego, czerkaskiego i żytomierskiego. - Skala zniszczeń jest straszna. Nie da się ich przeliczyć na pieniądze. To dla nas największe wyzwanie w całej historii firmy. Jestem jednak przekonany, że sobie z tym poradzimy - podkreśla Andrij Gota, przewodniczący rady nadzorczej PJSC Centerenergo, operatora elektrowni. Ukrayina.pl porozmawiała z Oleną Lapenko, ekspertką ds. bezpieczeństwa energetycznego w Kijowskim Centrum Analitycznym i Energetycznym DiXi Group, o skali katastrofy i o tym, jak obecnie wygląda sytuacja z dostawami energii elektrycznej w Ukrainie.
- To bardzo potężny cios. Już teraz mamy niedobór sprzętu wytwórczego. To kolejny obiekt wytwórczy, który został zniszczony, a był w stanie pokryć szczyty użytku energii.
- Sytuacja jest bardziej krytyczna, ponieważ w ubiegłym roku głównymi celami były obiekty systemu przesyłowego, które udało nam się wesprzeć dzięki naszym europejskim partnerom. Mieliśmy również zapasowe transformatory. Wszystko było mniej więcej stabilne. Teraz wśród celów Rosjan są obiekty wytwarzania energii, jest to bardzo złożony sprzęt. Jest nawet bardziej skomplikowany niż transformator, o którym mówiono, że jest najdroższy i najsilniejszy w podstacjach. Sytuacja jest trudna, ponieważ będziemy mieć niedobór energii.
- To stara radziecka generacja, która została zbudowana w scentralizowanym systemie energetycznym, więc teraz ta wojna pokazała nam wrażliwość tego systemu energetycznego. Musimy podjąć decyzję na najwyższym szczeblu, czy odbudować obiekty, które są narażone na ponowne ataki rosyjskich dronów i pocisków rakietowych, czy też przejść na generację dystrybucyjną i budować więcej, ale mniejszych obiektów. Budowa nowego bloku energetycznego może trwać nawet pięć lat. Może został fundament, ale cały sprzęt jest zniszczony. Odbudowa zajmie co najmniej dwa-trzy lata.
Już teraz widzimy, że ukraiński rząd wzywa do dostarczenia stacji turbin gazowych. Jest to sprzęt, który może bardzo szybko pokryć obciążenia szczytowe. Jego instalacja jest stosunkowo szybka. Są to małe bloki gazowe o średniej mocy 20-30 megawatów. Dzieje się tak pomimo faktu, że jeden blok energetyczny w trypilskiej elektrowni cieplnej miał moc 300 megawatów. Oznacza to, że 10 takich małych elektrowni gazowych będzie w stanie zastąpić tak duży blok energetyczny. A jeśli umieścimy go na przykład w metrze, zrobimy specjalny wydech, będzie zabezpieczony przed rosyjskimi atakami. A jeśli zbudujemy dużą stację, będzie to nowy cel dla Rosjan. Rozumiemy, że gaz nie jest zieloną energią, ale jest czymś, co jest niedrogie i może być szybko wykorzystane.
- Elektrownie cieplne działają na podstawie sieci wysokiego napięcia, które są zapętlone. Teraz jesteśmy po prostu zmuszeni do przesyłania energii przez tę sieć z dalszych odległości, na przykład z obwodów winnickiego lub chmielnickiego. Nie jest to dobre, ale nie krytyczne. Jeśli generalnie będziemy mieli wystarczającą ilość energii, nie będziemy mieli przerw w dostawach prądu i będziemy generować energię słoneczną, to będziemy mieli energię elektryczną. Gdy tylko pojawi się deficyt, Ukrenergo (operator elektroenergetycznego systemu przesyłowego - red.) zastosuje harmonogramy wyłączeń.
- Istnieje takie ryzyko, biorąc pod uwagę ostatnie ataki. To jest wojna. Większość elektrowni cieplnych została uszkodzona. Ale nadal mamy hydroelektrownie, więc te szczyty użytku energii będą na razie pokryte. Nawet przed wojną letnie obciążenie szczytowe różniło się od obciążenia zimowego ze względu na urządzenia chłodzące. Jeśli dojdzie do dużej fali upałów, Rosjanie będą mieli dużo miejsca dla swojej "pracy". Być może zmienili cel ostrzału, nie po to, by zamrozić Ukrainę, ale by zainicjować nową falę migracji uchodźców i zniszczyć gospodarkę.