Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówi, że Kijów na froncie stara się znaleźć sposób, aby się nie wycofywać, jednak oficerowie wojskowi w rozmowach z reporterami Politico przyznają, że latem tego roku nowe straty są nieuniknione. Pytanie tylko, jak duże będą. Skala działań przywódców zachodnich, mających na celu pomoc Kijowowi w odparciu wojsk rosyjskich, była znacznie mniejsza niż ich deklaracji. To rozczarowanie doprowadziło do tego, że Ukraińcy - od żołnierzy kopiących okopy po ministrów rządzących krajem - są zmęczeni i zirytowani, zauważają dziennikarze portalu.
Zełenski powiedział, że Ukraina przegra wojnę, jeśli Kongres USA nie zintensyfikuje działań i nie udzieli pomocy, podaje portal. Konsekwencji wtedy będą poważne dla całego świata. Putin ogłosi zwycięstwo i będzie mógł planować dalsze działania za granicą. Litwa, Łotwa i Estonia szczególnie obawiają się, że będą następne na jego liście.
Politico podkreśla, że obecnie najpilniejszą potrzebą Ukrainy są pociski artyleryjskie. Ponadto Ukraina twierdzi, że potrzebuje co najmniej dwudziestu systemów rakiet przeciwlotniczych Patriot do ochrony żołnierzy na linii frontu i obrony Charkowa, największego po Kijowie miasta w kraju, które od kilku tygodni znajduje się pod ciężkim ostrzałem rakietowym i artyleryjskim. Ukraińska armia przewiduje nowe straty w nadchodzących miesiącach. Naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ołeksandr Syrski przestrzegł, że sytuacja na froncie wschodnim Ukrainy w ostatnich dniach znacznie się pogorszyła. Obawy o kruchość linii frontu nasila jedynie fala rosyjskich ataków, których celem jest zniszczenie ukraińskich sieci energetycznych.
Ukraińskie dowództwo potrzebuje więcej żołnierzy bojowych, według szacunków byłego Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Walerego Załużnego potrzeba im dodatkowo 500 tys. żołnierzy. Ale Zełenski i ukraiński parlament nie mają odwagi zarządzić nowego, masowego poboru do wojska, pisze Politico. W wywiadzie dla portalu Andrij Jermak, szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy, jako ważny powód odmowy masowej mobilizacji podał niskie poparcie takich decyzji w społeczeństwie. Według niego Zełenski jest nadal "prezydentem ludu".
Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z Ukrayina.pl powiedziała, że z obawą patrzy na doniesienia co do możliwej nowej ofensywy Federacji Rosyjskiej pod koniec wiosny albo latem. Jednak podkreśla, że duże miasta Ukrainy są w tym momencie trudne do zdobycia.
- Patrzę na to z obawą, że Rosjanie będą chcieli przejąć inicjatywę na froncie i przymusić Ukrainę do negocjacji. Oczywiście na warunkach rosyjskich, a nie negocjacji pokojowych, bo nie o to im chodzi. Widzę takie niebezpieczeństwo, ale też patrzę na potencjał militarny Rosji, który nie jest jeszcze na takim stopniu rozwoju, żeby mógł pozwolić na zajęcie na przykład Charkowa. Będzie podjęta próba, ale w porównaniu do tego, co udawało się Rosjanom zdobywać w ciągu pół roku, to były mniejsze miejscowości. Duże miasta jeszcze są w miarę bezpieczne i trudne do zdobycia dla rosyjskiej armii - powiedziałą.