"Zubajster" to prawdziwy gabinet stomatologiczny na kółkach. W mobilnym gabinecie jest wszystko, czego potrzebuje dentysta do przyjęcia pacjenta. Fotel, rentgen, komputery, a nawet własny generator prądotwórczy. Dentyści dwa razy w tygodniu docierają do linii frontu w celu leczenia wojskowych. Działają za darmo od dwóch lat. Twórcami tego wyjątkowego zespołu są dentyści z Odessy. Serhij Bas i Ołeksandr Kosej podzielili się z nami kulisami swojej niezwykłej pracy.
Lekarze-wolontariusze pomagają wojskowym od 2015 roku. Już w trakcie działań wojskowych w Donbasie świadczyli bezpłatne usługi stomatologiczne dla ukraińskich obrońców. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na pełną skalę, większość ukraińskich żołnierzy nie była w stanie opuścić swojego miejsca służby przez długi czas. Niektórzy przez lata. Dwójka przyjaciół z Odessy wpadła więc na pomysł stworzenia mobilnego gabinetu dentystycznego, który będzie sam przyjeżdżał do pacjentów.
"Latem 2022 roku zaczęliśmy jeździć do Mikołajowa i Ochakowa. Były to wizyty stacjonarne, ale warunki w tych tymczasowych pomieszczeniach były nieodpowiednie. Żołnierze musieli docierać do nas na własną rękę, co było dla nich niewygodne. Zaczęliśmy się wtedy zastanawiać nad mobilnym rozwiązaniem, które pomoże nam samodzielnie docierać do pacjentów. W ten sposób docieramy dziś nawet na pierwszą linię frontu" - tłumaczą dentyści.
Dzięki wspólnym wysiłkom wolontariuszom udało się zebrać fundusze na niezbędny sprzęt stomatologiczny. Sam pojazd, który służy za gabinet, został dostarczony dentystom przez wojsko. Tak pojawił się pierwszy "Zubajster" na froncie. "To był zupełnie pusty samochód, a teraz ma wszystko, aby zapewnić wysokiej jakości i nowoczesną opiekę" - wspomina Serhii Bas.
Na pokładzie mamy fotel dentystyczny, rentgen, kompresor, ogrzewanie, wodę i generator. Jeździmy do miejsc, w których nic nie ma. Wykonujemy zabiegi w polu. Dlatego ważne było dla nas stworzenie w pełni samowystarczalnego gabinetu mobilnego. I udało się
Ołeksandr tłumaczy, że żołnierz powinien być zdrowy, aby był sprawny. A służba wojskowa, jak twierdzi, nie może stać na przeszkodzie leczeniu, czego by ono nie dotyczyło. "Chłopaki są na takich pozycjach, że często nie mogą oddalić się nawet o kilometr od okopu. Opuszczenie pozycji nie jest pozytywnie odbierane przez dowódców. W takich sytuacjach pojawiamy się my. Nasz pojazd pozwala nam dotrzeć we wskazane miejsce" - dodaje.
Pomysł na to, jak nazwać frontową inicjatywę dentystów powstał przez przypadek. Jak opowiada Serhij, nazwa nawiązuje się mitycznego ukraińskiego bohatera Chuhajstera, który był postacią z legend. "Nasi przodkowie wyobrażali go sobie jako wesołego, pogodnego, czarnowłosego lub białowłosego leśnego człowieka o niebieskich oczach" - tłumaczy.
Legenda głosi, że Chuhajster chronił ludzi, bo dmuchał na zimne. Polował na złe duchy i pomagał zwykłym ludziom. Ogólnie jest to raczej pozytywna postać. Mała gra słów i tak oto pojawił się nasz Zubajster
Zespół, który dba o jamę ustną żołnierzy na froncie, składa się z 25 osób. Są to nie tylko lekarze, ale też mechanicy, kierowcy i technicy. Wolontariusze wyjeżdżają na front średnio dwa razy w tygodniu i podczas jednej takiej wyprawy starają się przyjąć od 20 do 40 osób. "Pan Bóg kule nosi, a my leczymy zęby. Obsługujemy południe Ukrainy. Z reguły wyjeżdżamy w nocy. O 9 rano zaczynamy i działamy do ostatniego pacjenta" - tłumaczą.
Kupiliśmy sobie specjalnego busa i zatrudniliśmy kierowcę, aby lekarze mogli mniej więcej spać w nocy i być bardziej produktywni na miejscu. Droga jest okropna. Gwoździe wylatują garściami. Dlatego na każdej wyprawie mamy ze sobą mechanika, który szybko wszystko naprawi
Serhij Bas tłumaczy, że na co dzień dentyści pracują w klinice. Ich pensje pozwalają na sfinansowanie transportu i drogi na wybrane kierunki na froncie. Dentyści są rotowani i pracują na zmiany. Część zostaje w klinice, gdzie leczy cywilów, a część wsiada do busa i jedzie do żołnierzy, żeby pomóc im na miejscu.
Wolontariusze tłumaczą, że leczenie zębów nie wolno odkładać na okres "po wojnie". Żołnierz, który ma zapalenia zęba cierpi na ból głowy oraz inne dolegliwości, które utrudniają jego służbę na froncie. "W pierwszej kolejności udzielamy pomocy wojskowym, którzy skarżą się na ostre bóle głowy. W następnej kolejności weryfikujemy pacjentów zależnie od reszty objawów. Nieraz się zdarza, że przychodzą do nas też cywile z przyfrontowych wiosek" - mówi dentysta.
Dentystom nieraz zdarzało się pracować pod ostrzałem. Jak mówią, praca na froncie to zawsze ryzyko, choć ukraińskie wojsko ich chroni i uprzedza o możliwym zagrożeniu. "Wojsko wskazuje nam w miarę bezpieczne lokalizacje, gdzie możemy przez kilka godzin pracować" - wyjaśnia Ołeksandr.
Motywują nas do pracy szczęśliwe oczy żołnierzy. Zawsze są wdzięczni, że o nich pamiętamy. Mamy w busie dwie duże ukraińskie flagi, a wojskowi piszą na nich życzenia, podziękowania i czasem zostawiają nam swoje wojskowe szewrony. To dla nas bezcenne
Wszystkie koszty pracy dentyści starają się pokrywać sami. Ludzie, którzy się dowiadują o ich pracy nierzadko wspierają zespół chociażby szczoteczkami do zębów, płynami do płukania czy środkami higienicznymi. "Takie pozornie podstawowe rzeczy są bardzo doceniane na pierwszej linii frontu. Dlatego jeśli ktoś chce nam pomóc, chętnie przyjmiemy każdą pomoc" - mówią wolontariusze.