W dniach 15-16 czerwca w Bürgenstock w Szwajcarii z inicjatywy Ukrainy odbył się szczyt pokojowy. Wzięły w nim udział delegacje z 92 krajów i 8 organizacji międzynarodowych. Celem szczytu było uzgodnienie na najwyższym szczeblu trzech z dziesięciu punktów ukraińskiej "formuły pokojowej". Chodzi o bezpieczeństwo nuklearne i żywnościowego oraz uwolnienie ukraińskich jeńców i osób deportowanych, w tym dzieci. Rosja nie została zaproszona na pierwszy Szczyt Pokojowy.
Dokument końcowy szczytu pokojowego podpisało 78 krajów i 4 organizacje. Komunikatów nie poparły m.in. Indie, Brazylia, Arabia Saudyjska i Tajlandia. Kraje mogą jednak podpisać dokument nawet po zakończeniu szczytu.
16 czerwca Kancelaria Prezydenta Ukrainy opublikowała wspólny komunikat w sprawie podstaw pokoju, w którym Rosja oskarżana jest o spowodowanie cierpienia ludzkiego na wielką skalę i wzywana do poszanowania integralności terytorialnej Ukrainy. – Wierzymy, że osiągnięcie pokoju wymaga zaangażowania i dialogu pomiędzy wszystkimi stronami. Dlatego postanowiliśmy w przyszłości podjąć konkretne działania w powyższych obszarach, przy dalszym zaangażowaniu przedstawicieli wszystkich stron – czytamy.
Portal Politico pisze, że "choć Szczyt Pokojowy przypominał Zgromadzenie Ogólne ONZ, ponieważ różne kraje wypowiadały się tu na temat Karty Narodów Zjednoczonych i poszanowania prawa międzynarodowego, to jednak jego uczestnicy doszli do porozumienia, że wojna w Ukrainie powinna zakończyć się sprawiedliwym i trwałym pokojem i nie pokojem za wszelką cenę". Portal informuje, że dla Kijowa ta konferencja była krokiem w kierunku utworzenia koalicji mediatorów, którzy pomogą w stworzeniu platformy do konfrontacji z Moskwą z pozycji siły.
– Mogło być lepiej, jednak mogło być i znacznie gorzej – podsumowuje szczyt pokojowy ukraiński politolog Ihor Reiterowycz w rozmowie z Ukrayina.pl. Ekspert uważa, że wydarzenie, które zgromadziło liderów wielu państw i organizacji, po raz kolejny miało przypomnieć światu o wojnie w Ukrainie. – Oczywiście jest więcej plusów niż minusów. Jedyny duży problem to brak praktycznych narzędzi, dzięki którym można by było dołączyć Rosję do tych rozmów i do spełnienia tych najważniejszych wymagań z ukraińskiej "formuły pokojowej" – mówi Ihor Reiterowycz.
Amerykańska agencja Bloomberg uważa, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie rozszerzył na szczycie geografii wsparcia. Dziennikarze zwracają uwagę, że wiele krajów, takich jak Indie, Brazylia czy Republika Południowej Afryki, wysłało delegatów na szczyt pokojowy, ale nie podpisało dokumentu końcowego po spotkaniu. W artykule agencji opisano wysiłki przywódców Ukrainy podjęte w przededniu szczytu, mające na celu naprawienie tej sytuacji. Zauważa jednak, że dotychczasowy brak możliwości przeciągnięcia na swoją stronę krajów tzw. globalnego Południa pokazuje, że Rosji daleko jest od całkowitej izolacji. Na razie Ukraina może liczyć przede wszystkim na pomoc Zachodu, czytamy w artykule.
Najwyraźniej pozycje państw neutralnych co do wojny w Ukrainie się nie zmieniły. Jednak przedstawiciele tych państw uczestniczyły w szczycie, omawiały kwestie związane z ukraińską "formułą pokojową" i to jest dobra wiadomość. To także sygnał dla Moskwy, że te kraje mogą rozmawiać o wojnie w Ukrainie bez obecności Rosji podczas tych rozmów. Powinniśmy także myśleć o tym, jak przekonać te kraje do proukraińskiej pozycji
– mówi politolog Ihor Reiterowycz w rozmowie z nami. Ukraiński ekspert dodaje, że na szczycie pokojowym odbywały się liczne spotkania, w tym za zamkniętymi drzwiami, podczas których najprawdopodobniej omawiano konkretne działania, dotyczące "formuły pokojowej" i rozmów z Rosją.
Grupy robocze będą nadal pracować, zostanie opracowany także plan działań i – jak zapowiedział prezydent Zełenski – odbędzie się drugi szczyt.
Drugi szczyt pokojowy może odbyć się w ciągu najbliższych 5 miesięcy, przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA. Szwajcaria nie odrzuca udziału Władimira Putina, pomimo nakazu aresztowania, wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Poinformował o tym ukraiński portal Suspilne.
– O terminie kolejnej konferencji zadecyduje sytuacja na froncie – podsumowuje politolog Ihor Reiterowycz.