10 дітей залишилися без батька. Історія українського артилериста, який загинув на війні

TEKST W DWÓCH JĘZYKACH. Життя 40-річного українського воїна Юрія Берлізова обірвалось 25 лютого під час важкого бою поблизу села Петрівка, що в Харківській області. До недавнього часу чоловік вважався зниклим безвісти. Та після того, як українські території у цьому регіоні були звільнені, його тіло вдалось відшукати. Życie 40-letniego ukraińskiego żołnierza Jurija Berlizowa zakończyło się 25 lutego podczas ciężkiej bitwy pod wsią Petriwka w obwodzie charkowskim. Do niedawna mężczyznę uważano za zaginionego. Jednak po wyzwoleniu terytoriów ukraińskich w regionie odnaleziono jego ciało.

Юрій Берлізов народився у селі Ставкове, що на Полтавщині. Його батьки працювали в колгоспі. Виховали сина добрим та відповідальним. Після закінчення місцевої загальноосвітньої школи служив у армії, потім проходив понадстрокову службу в Чернігівській області. Повернувшись додому, працював у колгоспі. Невдовзі одружився, працював у Полтаві — водієм у поліції, таксував. Пізніше Юрій розлучився. Сім років тому знайшов нове кохання — Марину.

У 2015-му пішов воювати в зону АТО. У 2016 році вирішив підписати контракт із ЗСУ, адже був справжнім патріотом.

"Після того, як Юра підписав контракт із ЗСУ, ми переїхали жити в Чугуїв, що на Харківщині. Відтоді він постійно на контрактній службі", — розповідає 38-річна Марина Берлізова.

У сім’ї воїна — аж десятеро діток. Подружжя виховувало дітей від своїх попередніх шлюбів та спільну донечку. Найстаршому синові — 20 років, найменшій донечці — 4 рочки. Тепер жінка на сьомому місяці вагітності. Захисник мав знову стати батьком ще однієї донечки...

"22 лютого Юрія викликали на шикування. Відчував, що наближається щось дуже страшне, — продовжує розповідь вдова воїна. — 24 лютого приблизно о 4.30 я дзвонила йому, щоб сказати, що Чугуїв бомблять, і запитати, де він. Юра написав лише смс-повідомлення, що вже на кордоні з Росією, поблизу Вовчанська. Пізніше зателефонував і сказав, що їх взяли в кільце.

Ми постійно за нього молились. А вже 25 лютого Юра повідомив, що вони вийшли з оточення. Сказав, що того дня, як вдруге народився. Та вже через годину знову розпочався важкий бій... Наші хлопці, прориваючись на Харків, наткнулись на колону рашистів, які їх просто розстріляли".

За словами Марини, воїн 77 днів пролежав на місці загибелі.

"Територію окупували ворожі війська, й тому ми не могли забрати його тіло. Коли ж наші звільнили  територію, то місцевий мешканець пішов гуляти з собакою. Побачив загиблих, зокрема тіло мого Юри, яке було заміноване. Чоловік хотів подивитись його документи й підірвався. Йому відірвало ногу, він зараз лежить у госпіталі... Та завдяки йому ми знайшли Юру, а до цього він вважався безвісти зниклим. Я до останнього надіялась, що він живий..."

Вдова Героя каже, що Юрія неодноразово відмовляли від служби.

До слова, син Марини нині теж на війні. Вони служили з Юрієм в одній бригаді...

Юлія Голодрига

***

Jurij Berlizow urodził się we wsi Stawkowo w obwodzie połtawskim. Jego rodzice pracowali w kołchozie. Wychowali syna, aby był miły i odpowiedzialny. Po ukończeniu miejscowego gimnazjum mężczyzna służył w wojsku w obwodzie czernihowskim. Po powrocie do domu pracował w kołchozie. Wkrótce ożenił się i znalazł pracę w Połtawie jako kierowca policji i taksówkarz. Później rozwiódł się. Siedem lat temu znalazł nową miłość - Marinę.

W 2015 roku mężczyzna poszedł walczyć w strefie operacji antyterrorystycznej. W 2016 roku, jako prawdziwy patriota, zdecydował się podpisać kontrakt z Siłami Zbrojnymi.

W rodzinie wojskowego jest aż dziesięcioro dzieci. Para wychowała razem swoje dzieci z poprzednich małżeństw oraz wspólną córkę. Najstarszy syn ma 20 lat, najmłodsza córka ma 4 lata. Teraz Marina jest w siódmym miesiącu ciąży. Obrońca miał zostać ojcem kolejnej córki.

- 22 lutego Jurij został wezwany. Poczułam, że zbliża się coś strasznego - mówi 38-letnia wdowa Marina Berlizova. - 24 lutego około 4.30 zadzwoniłam do niego, żeby powiedzieć, że Czuguiw, gdzie mieszkaliśmy, był bombardowany i zapytać, gdzie jest. Jura napisał tylko SMS-a: że jest już na granicy z Rosją, niedaleko Wowczańska. Później zadzwonił i powiedział, że okupanci ich otoczyli.

- Nieustannie modliliśmy się za niego. A 25 lutego Jura powiedział, że opuścili okrążenie. Ale godzinę później znów zaczęła się ciężka bitwa. Nasi żołnierze, przedzierając się do Charkowa, natknęli się na kolumnę raszystów, którzy po prostu ich zastrzelili.

Według Mariny żołnierz "leżał w miejscu swojej śmierci przez 77 dni".

- Terytorium było zajęte przez wojska wroga, więc nie mogliśmy zabrać jego ciała. Kiedy nasze wojsko wyzwoliło teren, miejscowy mieszkaniec poszedł na spacer z psem. Widział zmarłych, a wśród nich ciało mojego Jurija. Jego ciało zostało zaminowane. Mężczyzna chciał spojrzeć na dokumenty, aby go zidentyfikować i wtedy nastąpił wybuch. Oderwało mu nogę, teraz jest w szpitalu... Ale dzięki niemu znaleźliśmy Jurę, a wcześniej uznano go za zaginionego. Do końca miałam nadzieję, że żyje - mówi kobieta.

Wdowa zdradza, że wielokrotnie próbowała odwieść męża od służby wojskowej.

- Często pytałam go, dlaczego zamierza walczyć, skoro ma tyle dzieci. 22 lutego poprosiłam go, aby nie szedł do służby wojskowej, ale nie chciał słuchać! Jura powiedział, że nigdy, przenigdy nie kryłby się za dziećmi. "Jestem żołnierzem! Nie rozumiesz tego? Muszę iść. Kto jak nie my powinien bronić naszego kraju"? Tak powiedział - wspomina kobieta. - Jura wierzył, że Ukraina wygra. Daj Boże, żeby tak się stało.

Autorka: Julia Golodriga