Rosja. Zaczęto rekrutować na front więźniarki. Są bardziej chętne do walki niż mężczyźni

W Rosji rozpoczęła się masowa rekrutacja na wojnę w Ukrainie kobiet odbywających kary więzienia. "Chęć skazanych kobiet do wojny jest bardzo silna" - powiedziała Olga Romanowa, zefowa Fundacji "Siedząca Rosja" w rozmowie z projektem "Możemy wyjaśnić".

Przyjęta przez Dumę Państwową 24 czerwca ustawa, która przewiduje zakończenie ścigania karnego ochotników, którzy zgłosili się na udział w wojnie, nie mówi, jakiej płci powinna być taka osoba. "Teraz również kobieta może walczyć w Ukrainie i uniknąć kary" - zaznacza Romanowa.

Zobacz wideo Wolontariusze pomagają uprzątnąć katedrę w Odessie, która ucierpiała podczas rosyjskiego ataku 23.07

Skazane kobiety w Rosji są rekrutowane na front

Do niedawna aktywna rekrutacja kobiet trwała tylko na terenach okupowanych, pisze "Możemy  wyjaśnić". Jednak według obrończyni praw człowieka ostatnio w kolonii w mieście Śniżne obwodu donieckiego zrekrutowano około 50 kobiet, a w kolonii na południu Rosji kolejnych 100 więźniarek.

Kanał Telegram "Sota", powołując się na swoje źródło wśród krewnych więźniów, poinformował, że około 30 skazanych kobiet z kolonii N 7 w lipieckiej Nowougliance zostało zwerbowanych do wojny na podstawie umowy z Ministerstwem Obrony.

"Najbardziej masowa rekrutacja była w Lipiecku. Wiem, że zachęcano kobiety nawet z aresztów śledczych w Moskwie – zauważa Romanowa. - W przeciwieństwie do mężczyzn kobiety w więzieniach są niezwykle podatne na propagandę. Kobiety chcą walczyć nawet jeszcze bardziej niż mężczyźni".

Według zeznań jeńców wojennych, których zna Romanowa, kobiety walczą w składzie Ministerstwa Obrony w oddziałach szturmowców. Wiele ma pseudonim "Wilczyca". Stacjonują razem z mężczyznami, ale walczą osobno.

Jeszcze w październiku media ukraińskie poinformowały, że wśród schwytanych jeńców pojawiły się Rosjanki.

Mobilizacja w Federacji Rosyjskiej: kobiety zastępują mężczyzn

Nie tylko skazane kobiety zapisują się na wojnę. Jeden z żołnierzy jednostki "DNR" powiedział "Możemy wyjaśnić", że wśród jego kolegów była snajperka z Moskwy o pseudonimie "Lucky". "Została schwytana. Przez głupotę, nawet nie swoją głupotę, ale osoby, z którą postanowiła się wystawić na pozycję" - powiedział rozmówca.

Wiktor Bobirenko, ekspert organizacji pozarządowej "Biuro Analiz i Polityki", powiedział także wydaniu Apostrof, że na tle nieudanej walki z dezercją do armii rosyjskiej zaczęto rekrutować kobiety. Mówi, że w różnych rosyjskich mediach zaczęły pojawiać się ogłoszenia wzywające do służby.

Rosyjscy dziennikarze sprawdzili to i zadzwonili pod wskazany numer, gdzie poinformowano ich, że wzywani są ratownicy medyczni, pielęgniarki i kucharki. Oferują co najmniej roczną umowę bez urlopu na służbę gdzieś "na terytorium Federacji Rosyjskiej". Warto dodać, że Rosja uważa tymczasowo okupowane terytoria Ukrainy za swoje.