Były ochroniarz daczy Putina: on nie ufa nikomu. Ochrona może nie wiedzieć, czy prezydent jest w pobliżu
Był ochroniarzem daczy Putina na Krymie. Opowiada, co działo się, gdy przybywał prezydent Rosji
Witalij Briżaty to były ochroniarz krymskiej daczy prezydenta Rosji Władimira Putina. Briżaty przeprowadził się wraz z żoną na okupowany przez Rosjan Krym z Kamczatki. Dostał pracę w policji, a następnie w Federalnej Służbie Ochrony Rosji jako instruktor psów. Strzegł daczy Putina we wsi Oliwa na południowym wybrzeżu Krymu. Obok znajdują się dacze byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i szefa FSB Aleksandra Bortnikowa.
W rozmowie z niezależną telewizją Dożd Witalij Briżatyj nazywa prezydenta Rosji zbrodniarzem i twierdzi, że sprzeciwia się wojnie w Ukrainie. Według Briżatego Putin nie ufa nikomu, nawet swojej ochronie, która może nie wiedzieć, czy prezydent jest w pobliżu, czy nie.
Według Witalija Briżatego podczas podróży Putina na Krym jego przybycie ogłaszane jest jednocześnie na dwóch lotniskach - w Sewastopolu i Symferopolu. Odległość między nimi wynosi ponad 100 kilometrów. Jednak przywódca Rosji może przyjechać innym środkiem transportu, na przykład drogą morską.
Na każde z lotnisk na półwyspie latają po trzy helikoptery, przylatuje Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej Rosji i konwoje. A drogą morską może przybyć sam prezydent. Strefę przybrzeżną chroni specjalny oddział nurków, który mieści się w tym samym budynku, co treserzy psów – mówi Brizhaty.
Każdy musi czekać trzy tygodni na kwarantannie przed spotkaniem z Putinem. Ale spotkania może nie być
Kiedy prezydent Rosji przyjeżdżał do Sewastopolu, mer okupowanego miasta przed spotkaniem z Putinem musiał czekać trzy tygodni na kwarantannie, twierdzi Briżaty. - Ludzie, którzy będą blisko Putina, w tych pokojach, w których później będzie Putin, muszą siedzieć zamknięci na kwarantannie. Musisz czekać, ale czy przyjedzie wreszcie Putin, tego nikt nie wie - opowiada były ochroniarz daczy prezydenta Rosji.
Były ochroniarz daczy Putina uciekł za granice po inwazji Rosji na Ukrainę
Witalij Briżaty mówi, że rozczarował się prezydentem po pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę. Z jego wypowiedzi wynika, że pracownikom FSO zakazano komunikowania się z krewnymi z Ukrainy, obywatelami Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej oraz wszelkimi osobami sprzeciwiającymi się wojnie pod groźbą odpowiedzialności.
Briżaty potajemnie otrzymał paszport zagraniczny, a jego żona uzyskała zezwolenie na pobyt w Ekwadorze. Były ochroniarz daczy Putina poinformował swojego pracodawcę, że również uzyskał podobną zgodę. Z tego powodu został zwolniony, gdyż rosyjskie prawodawstwo zabrania pełnienia służby w Federalnej Służbie Ochrony osobom z prawem pobytu w innym państwie.