W Rosji działają specjalne ośrodki dla "leczenia" osób LGBTQ+. Jak podaje gazeta "Washington Post", powołując się na osoby przebywające w tych instytucjach oraz rosyjskiego prawnika, który zajmował się sprawami społeczności LGBTQ+, rodzice często płacą takim placówkom, żeby "wyleczyć" swoje dzieci z homoseksualności.
Gazeta "Washington Post" przeprowadziła rozmowy z osobami, które przebywały w tych placówkach. Według nich warunki za wysokimi betonowymi ścianami przypominają małe więzienia przeznaczone dla osób, "których rodziny postrzegają je jako problem".
Wielu zostało oszukanych lub porwanych, a następnie przetrzymywanych przez miesiące. Rozmówcy gazety wyznali, że byli bici, upokarzani lub zmuszani do czytania zeznań na temat bycia destrukcyjnym i samolubnym z powodu "uzależnienia od tożsamości płciowej". Jednocześnie stosowano metody mające na celu walkę z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu.
Rozmowę przeprowadzono między innymi z 23-letnią transpłciową osobą niebinarną, która przeszła dziewięciomiesięczne "leczenie" w ośrodku rehabilitacyjnym na terytorium Ałtaju na Syberii. Jak podaje "WP", do ośrodka zwabiła ją matka, która poprosiła o wsparcie podczas operacji serca na wsi. Matka wysiadła z samochodu, mężczyzna przycisnął 23-latkę do drzwi, zamknął zamki i zabrał jej telefon, zegarek i plecak. W rozmowie z gazetą powiedziała także, że w ośrodku została pobita, wrzucona do rzeki i wielokrotnie zmuszana do ćwiczeń fizycznych, "aż wszystko, co widziałam, stało się białe, ale kazali mi to powtarzać".
Przepisano jej leki przeznaczone dla osób cierpiących na choroby psychiczne. Poddawani leczeniu musieli kąpać się w rzece codziennie przed poranną modlitwą, nawet przy ujemnych temperaturach zimą. Przydzielono jej "męską" pracę, taką jak rąbanie drewna. Mówili, że to "pomoże stać się mężczyzną". Zmuszono ją także do wykastrowania świni, żeby udowodnić swoją "męskość".
Udało się jej uciec miesiąc po porwaniu, ale została złapana. Za karę wybito jej kilka zębów. Jeszcze dwukrotnie próbowała uciec i ponownie została pobita. Udało jej się wezwać policję i wreszcie została zwolniona.
"WP" podkreśla, że chociaż nie da się zweryfikować prawdziwości publikowanych przez dziennik opowieści, to informacje te pokrywają się z doniesieniami niezależnych mediów rosyjskich i międzynarodowych organizacji praw człowieka na temat ośrodków "terapii konwersyjnej" w Rosji.