"20 dni w Mariupolu" to dokument, nakręcony przez ukraińskiego dziennikarza Associated Press Mstyslawa Czernowa, fotografa Jewhena Malolietkę i producentkę Wasylisę Stepanenko. Kiedy z otoczonego przez Rosjan miasta ewakuowali się wszyscy dziennikarze - ta trójka została. Na własne ryzyko, bo szanse na wydostanie się z Mariupola malały z każdą godziną. Rosyjskie czołgi wjechały do miasta i ostrzeliwały każdy blok na swojej drodze. W tym szpital położniczy, w którym robił nagrania Mstysław Czernow. Za te zdjęcia poza Oskarem zdobył też nagrodę Pulitzera i wyróżnienie na festiwalu BAFTA w Wielkiej Brytanii, nazywanym "brytyjskim Oscarem". W kilku kadrach filmu pojawia się twarz policjanta z Mariupola Wołodymyra Nikulina, który chronił dziennikarzy i po 20 dniach pomógł ekipie wydostać się z miasta. "Bez niego tego filmu by nie było. Ukraina nie dostałaby Oscara" - piszą widzowie w mediach społecznościowych.
Dziennikarz AP Mstyslaw Czernow, fotograf Jewhena Malolietkę i producentka filmu "20 dni w Mariupolu" Wasylisa Stepanenko to grupa dobrych znajomych i zespół, który relacjonował pracę lekarzy w lokalnych szpitalach Mariupola, nagrywał z bliska rosyjskie bombardowania i pokazał światu liczne ofiary cywilne. Nagrywali to w czasie, kiedy Kreml twierdził, że "ratuje Mariupol przed kijowskim reżimem". Ekipa opuściła miasto 15 marca w jednym z ostatnich konwojów, który wyjechał z miasta przed zamknięciem korytarza humanitarnego. Mariupol został zajęty przez rosyjskie wojska.
Jednym z głównych nieznanych bohaterów filmu jest policjant Wołodymyr Nikulin. Pomagał on ekipie w robieniu zdjęć, zapewnił transport i schronienie w szpitalu położniczym, który później na ich oczach został zbombardowany. Nikulin woził ekipę ulicami ostrzeliwanego miasta. Wzdłuż ulic wypełnionych ciałami zabitych cywilów i dzieci. Wraz z nim trójka znajomych ukrywała się w piwnicach przed ostrzałami rakietowymi. To ten człowiek sprawił, że reżyser wraz z dwójką znajomych ocalał. Że ocalały też zrobione przez nich zdjęcia, które zostały starannie ukryte pod fotelami auta.
Policja Państwowa Ukrainy uhonorowała funkcjonariusza Wołodymyra Nikulina. Zaznaczając, że jest on nie tylko bohaterem nagrodzonego Oscarem filmu "20 dni w Mariupolu", ale także osobą, która umożliwiła jego powstanie. Ewakuacja z Mariupola, którą przeprowadził, zajęła mu 20 godzin. Poza ekipą filmową, Nikulin ewakuował też własną rodzinę.
Spędził za kółkiem 20 godzin. Jechał ostrzelanym samochodem po okupowanym terenie. Przewoził dziennikarzy wraz z własną rodziną. Przekroczył z nimi 15 punktów kontrolnych, ustawionych przez Rosjan. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Rosjanie znaleźli pod fotelami auta nagrania, ma których były dowody rosyjskich zbrodni w czasie blokady Mariupola
- czytamy w oświadczeniu.
Jak powiedział w wywiadzie dla TSN reżyser filmu Mstyslav Czernow, dla Rosjan na punktach kontrolnych wraz z ekipą wymyślili legendę, że są cywilami i nie znają kierowcy. - Mówiliśmy, że po prostu chcemy opuścić miasto i wsiedliśmy do pierwszego lepszego samochodu - dodał.
To nie była podróż autostopem. Ale ta legenda była bardzo ważna. Gdybyśmy zostali zatrzymani, rodzina policjanta byłaby bezpieczna. Poza tym mieliśmy szczęście, bo to był drugi dzień ewakuacji. Rosjanie nie wiedzieli jeszcze jak sprawdzać ludzi, nie wyciągali ich z samochodów i nie rozbierali do naga
Sam policjant Nikulin powiedział w wywiadzie dla TSN, że wiele ryzykował, ale wierzył, że świat musi zobaczyć te nagrania i dowiedzieć się, co tak naprawdę Rosjanie zrobili z Mariupolem.
Uważam, że w tamtym czasie to było bardzo ważne, żeby świat zobaczył te wydarzenia. Ponieważ wiele zbrodni popełnionych przez Rosjan pozostało zapomnianych. Na przykład w Syrii czy w Czeczenii. Ludzie o tym nie wiedzą
- mówi policjant Wołodymyr Nikulin.
Wołodymyr Nikulin służy w ukraińskiej policji od 30 lat. W 2014 roku wraz z żoną i dziećmi opuścił tymczasowo okupowany Donieck. Kontynuował służbę w oblężonym Mariupolu aż do rosyjskiej napaści i blokady miasta w marcu 2022 roku. Obecnie pracuje jako zastępca szefa wydziału dokumentacji głównej komendy policji w obwodzie donieckim. Został ranny podczas rosyjskiego ostrzału Pokrowska, gdy udzielał pomocy rannym. Odłamek przebił mu płuco.
Policjant zaapelował do społeczności międzynarodowej o pamięć. "Musimy pamiętać o zbrodniach rosyjskich wojsk. '20 dni w Mariupolu' to był dopiero początek. Siły rosyjskie nadal bezlitośnie niszczą Ukrainę i każdego dnia zabijają cywilów" - czytamy w komunikacie ukraińskiej policji.