Według analityków z Instytutu Badań nad Wojną Ukraina unieruchomiła już około 33 proc. okrętów wojennych rosyjskiej marynarki, zmuszając Rosjan do przeniesienia większości z nich z Sewastopola do mniejszych baz. Dotyczy to 24 okrętów i jednej łodzi podwodnej. Teraz Rosjanie będą się starać wzmocnić system ochrony swoich okrętów, a nawet spróbują praktyki z czasów II wojny światowej w poszukiwaniu ukraińskich dronów. Stwierdził Dmytro Pletenczuk, rzecznik ukraińskiej marynarki wojennej, na antenie ukraińskiego telemaratonu. Podkreślił, że Rosjanie podejmą wszelkie działania, aby zapobiec całkowitemu opuszczeniu Morza Czarnego.
Dmytro Pletenczuk wymienił pomysły, środki i sposoby, których wojska rosyjskie mogą użyć, żeby uratować rosyjską Flotę Czarnomorską przed ukraińskimi atakami. "Mogą spróbować zainstalować dodatkowy sprzęt radarowy do wykrywania dronów. Mogą również wzmocnić komponent powietrzny. Częściej wylatywać w morze śmigłowcami lub samolotami patrolowymi, które nie są szybkie, mam na myśli nie samoloty odrzutowe, ale stare BE-12 lub BE-200, dostępne w wersji samolotu patrolowego. To znaczy, po prostu wizualnie obserwować morze, tak jak robili to nasi dziadkowie podczas II wojny światowej, aby szukać tych dronów" - podkreślił Pletenczuk.
Dodał, że w rzeczywistości niektóre rosyjskie samoloty są stale obecne na Morzu Czarnym. Są to zazwyczaj odrzutowce lub irańskie Mohajery, które prowadzą rozpoznanie i pracują w systemie zmianowym. "Mogą również próbować zintensyfikować poszukiwania w pobliżu swoich kotwicowisk, w pobliżu okupowanych wybrzeży Krymu, aby być proaktywnym. Oczywiście istnieją różne środki, które nie są tajemnicą wojskową ani czymś nowym, więc możemy o tym rozmawiać. Mogą próbować zamontować dodatkowe karabiny maszynowe na burtach, aby zwiększyć kąt nachylenia" - powiedział rzecznik ukraińskiej marynarki wojennej.
Czy Rosjanie będą chronić swój personel na okrętach? W szczególności w okupowanym Sewastopolu jest wielu takich wojskowych. Rzecznik ukraińskiej marynarki wojennej zauważył, że choć samo życie rosyjskich marynarzy nie ma żadnej wartości dla rosyjskiego dowództwa wojskowego, to szkolenie personelu zajmuje dużo czasu.
Jedyny problem z marynarzami polega na tym, że nie rodzą się oni od razu w mundurze ze znajomością spraw morskich, ale trzeba ich tego nauczyć. Podczas gdy zwykłego żołnierza piechoty można nauczyć wiele, prawie wszystkiego, w ciągu trzech miesięcy, proces ten jest trudniejszy w przypadku marynarzy, a do tego istnieją specjalne instytucje edukacyjne
- powiedział Pletenczuk.
Trudno powiedzieć, że Rosjanie już doświadczają niedoboru marynarzy. To w zasadzie jest stały problem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że personel tego typu wymaga szkolenia - zauważył Pletenczuk. "Ale problem nie leży nawet w szkoleniu, ale w tym, że po przeszkoleniu marynarze muszą służyć w jednostkach marynarki wojennej przez pewien czas, aby uzyskać odpowiedni poziom umiejętności. Oznacza to, że w przypadku nowego sprzętu, nowego okrętu, nawet seryjnie produkowanego, potrzeba dużo czasu, aby przeszkolić załogę indywidualnie w zakresie obsługi sprzętu, tak aby zaczęła pracować jako zespół. Nie ma chętnych w kolejce, a z pewnością nie ma wielu ludzi, którzy chcą umrzeć na Morzu Czarnym. Ich poborowi również służą w marynarce wojennej, nie zapominajmy o tym" - powiedział Pletenczuk.