Szef polskiego MON-u Władysław Kosiniak-Kamysz 24 kwietnia powiedział, że obywatele Ukrainy mają obowiązki wobec państwa. - My już dawno sugerowaliśmy, że jesteśmy też w stanie pomóc stronie ukraińskiej w tym, żeby ci, którzy są objęci obowiązkiem służby wojskowej, udali się do Ukrainy - powiedział. - Nie dziwię się ukraińskim władzom, że zrobią wszystko, aby posyłać żołnierzy na front. Potrzeby są ogromne - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz. Wicepremier dodał, że "pretensje do rodaków wyjeżdżających z kraju, aby uniknąć powołania, są uzasadnione". - My już dawno sugerowaliśmy, że jesteśmy też w stanie pomóc stronie ukraińskiej w tym, żeby ci, którzy są objęci obowiązkiem służby wojskowej, udali się do Ukrainy - zapewnił Kosiniak-Kamysz. Dr Olena Babakova uważa, że ta wypowiedź jest "strzałem w kolano". Wyjaśnia, że nie przyniesie to skutków, ale będzie rozbudzać oczekiwania skrajnej prawicy.
- Zaryzykuję stwierdzenie, że tą decyzją z punktu widzenia UE Kijów nie pokazał, że robi wszystko, aby zwyciężyć, ale stworzył kolejny problem. Nie będzie jednak deportacji mężczyzn z UE do Ukrainy. Jest to zarówno sprzeczne z prawem, jak i interesem biznesu w krajach goszczących. Osoby, które przybyły po 24 lutego 2022 r., są szczególnie chronione przez prawo europejskie, deportacja do Ukrainy może nastąpić dopiero po wydaniu wyroku sądu, np. za szczególnie poważne przestępstwa. A twierdzenia poszczególnych europejskich urzędników, że będą mogli odesłać mężczyzn do Ukrainy, jak to złożone przez polskiego Ministra Obrony Narodowej, są zwodnicze - uważa dr Olena Babakova.
Ekspertka uważa, że decyzja o zawieszeniu świadczenia usług konsularnych dla mężczyzn w wieku 18-60 lat została podyktowana ogromnym zapotrzebowaniem na sprawiedliwość w Ukrainie. - Jak pokazują komentarze, to rozwiązanie przynajmniej tymczasowo zadowala część społeczeństwa. Ale wzmacnia też podział na "tych, którzy są tu" i "tych, którzy są tam". Nie wspominając już o tym, że decyzja została bardzo słabo zakomunikowana. To nie pierwszy krok ekipy Zełenskiego, który zwraca Ukraińców przeciwko rodakom za granicą. Nie wiadomo, co jest przyczyną takiej postawy, czy jest to wysoki wynik Petra Poroszenki za granicą w ukraińskich wyborach prezydenckich w 2019 r., czy też utrzymująca się rosyjska propaganda w stylu "pojechali do Europy sprzątać toalety" - mówi Olena Babakova.
Jednak problem nie dotyczy tylko Zełenskiego, uważa ekspertka. Według Oleny Badakovej postrzeganie ukraińskich migrantów nie było lepsze w poprzednich rządach w Ukrainie. - Miało się wrażenie, że potraktowano ich jak zdrajców, którzy odważyli się ułożyć sobie życie za granicą, a teraz potrzebują usług konsularnych - powiedziała.