We wtorek 6 sierpnia oddziały ukraińskiej armii wkroczyły na terytorium obwodu kurskiego w Federacji Rosyjskiej z terenów przygranicznych. Ukraińskie wojsko obecnie umacnia swoje pozycje w obwodzie kurskim. Analitycy uważają, że Ukraińcy w najbliższym czasie nie zamierzają opuszczać regionu. Według projektu analitycznego DeepState obecnie armia ukraińska może kontrolować około 44 miejscowości w obwodzie kurskim w Rosji. Co o ukraińskiej ofensywie mówią obywatele Rosji, rosyjscy blogerzy i kremlowska propaganda?
9 sierpnia, trzy dni po przekroczeniu rosyjskiej granicy przez Ukraińców, na Kremlu ogłoszono "operację antyterrorystyczną" w obszarach przygranicznych. Rosyjscy blogerzy o poglądach antyputinowskich zwracają uwagę na to, że rosyjski przywódca Władimir Putin nie odważył się nazwać wojny "wojną", nawet gdy dotyczy terenów Rosji.
- Putin ma mentalność szamana. Wydaje mu się, że problem można rozwiązać słowami. Nie można powiedzieć słowa "wojna" - tylko specjalna operacja wojskowa. Teraz zamiast sformułowania "zajęcie terytorium Rosji", Putin używa słów "sytuacja" i "okoliczności". A nagłówki rosyjskiej prasy o wtargnięciu Ukrainy na obwód kurski są wspaniałe! Oto nagłówki propagandowej agencji RIA Nowosti: "Odruch rozpaczy przed poddaniem się", "Desperacki atak na obwód kurski oznacza koniec Ukrainy" - pisze bloger Dmitry Chernyshev.
Prokremlowski politolog Siergiej Markow przyznał, że wśród mieszkańców rosyjskich przygranicznych z Ukrainą miejscowości panuje panika, z którą nie radzi sobie propaganda rosyjska. Zwraca uwagę na to, że Kreml nie mówi wprost o tym, co się dzieje w obwodzie kurskim. - Chciałbym widzieć bardziej skuteczną pracę na polu informacyjnym. Gorących tematów nie można pozostawić w ręce wrogowi. Wtedy nie będzie paniki. Cisza nie przeciwdziała panice, ale ją wzmaga. Panikę gasi jasna informacja na gorące tematy - powiedział prokremlowski politolog.
Radio Svoboda zwraca uwagę na to, że na początku operacji rosyjskie propagandowe media prawie nie informowały o tym, co się dzieje w obwodzie kurskim. - Nie wiedzieli, co o tych wydarzeniach napisać. Informacje pojawiły się, poprawiały się po publikacji, znikały. W rzeczywistości rosyjska machina propagandowa w ten moment doznała pewnej awarii - mówi Pawło Łakijczuk, szef projektów bezpieczeństwa Centrum Studiów Globalnych.
Według informacji portalu Meduza rosyjskie media propagandowe po kilku dniach ukraińskiej operacji wojskowej w obwodzie kurskim otrzymały polecenie, żeby porównywali to, co dzieje się z bitwą pod Kurskiem podczas II wojny światowej. Ponadto propagandystom nie wolno rozmawiać o możliwym zbliżaniu się wojsk ukraińskich w stronę miasta Kurczatów, gdzie znajduje się elektrownia jądrowa, aby widzowie nie mieli poczucia zagrożenia nuklearnego. Radzi się im, aby w każdy możliwy sposób unikali dyskusji na temat otwarcia nowego frontu.
Rosyjskim propagandzistom zaleca się jednak położenie szczególnego nacisku na "wysiłki rządu federalnego i Władimira Putina, który nie pozostawi nikogo w biedzie".
Propaganda ta jednak zadziałała nie dla wszystkich. Wiele Rosjan ostrożnie krytykuje władze w sieci Telegram. Są zdziwieni, że Ukraińcom udało się zacząć szturm na terenie Rosji, gdyż w kremlowskiej telewizji ciągle zapewniają, że obywatelom Rosji nic nie grozi, a armia rosyjska jest potęgą. Rosyjskie prowojenne kanały w Telegramie określają działania ukraińskiego wojska w obwodzie kurskim jako poważne wydarzenie, narzekają na brak informacji od rosyjskiego dowództwa, nieprofesjonalne działania rosyjskich dowódców, a także brak wyposażenia i uzbrojenia jednostek.
- Od 6 sierpnia nikt z osób zasiadających z prezydentem Putinem nie był w obwodach kurskim i biełgorodzkim! Strach czy brak czasu? Co mogą mu przekazać? Nie chcemy takiego "dowództwa", które siedzi i kłami prezydentowi i ludziom, że wszystko jest pod kontrolą - pisze Rosjanka Olga w komentarzach pod jednym ze wpisów w sieci Telegram.
Rosjanka Irina w Telegramie także krytykuje rosyjskie dowództwo. Mówi, że wspiera wojnę z Ukrainą, ale nie spodziewała się, że Ukraińcy zaczną ofensywę na obwód kurski. - Gdzie jest nasze dowództwo? Gdzie rząd? Wspieramy specjalną operację wojskową (pełnoskalową inwazję Rosji na Ukrainę w 2022 roku - red.), pomagamy naszym chłopakom. A teraz musimy uciekać ze swoich domów. Jak to jest możliwe? Nie spodziewaliśmy się tego - pisze Irina.
Niektórzy rosyjscy działaczy opozycyjni wyrażali nadzieję, że ukraińska operacja w obwodzie kurskim i przeniesienie wojny na terytorium Rosji zmusi Rosjan do skierowania swojej złości na Kreml. Jednak sądząc po licznych nagraniach wideo, w których Rosjanie wypowiadają się na temat toczących się działań pod Kurskiem, tak się nie dzieje. Radio Svoboda zwraca uwagę na to, że Rosjanie wciąż są zdezorientowani, a w takich nagraniach pytają dlaczego "naziści" ich zaatakowali, proszą Putina o pomoc. Mówią nawet, że za ukraińską ofensywą stoją Polacy.
- Wszystko zniszczyli, ledwo udało się wyjechać z miasta. Po ulicach jeżdżą nazistowskie czołgi i strzelają. To naziści! Mówią, że tam też są Polacy, polscy najemnicy - mówi Rosjanka pod wpływem kremlowskiej propagandy.
W jednym z wideo, opublikowanym przez lokale kanały w Telegramie, mieszkańcy obwodu kurskiego zwracają się do Kremla. Mówią, że wspierali wojnę i armię rosyjską, ale teraz nikt im nie pomaga. Lokalne władze nie uprzedziły ich o ataku. - Nikt nas nie ostrzegł, żadnej ewakuacji. Ludzie uciekają przez lasy - mówią.