Siły Zbrojne Ukrainy kontrolują już 93 miejscowości w obwodzie kurskim w Federacji Rosyjskiej, powiedział Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Oleksandr Syrskij. - W celu utworzenia strefy bezpieczeństwa i zaprzestania ostrzału z terytorium Federacji Rosyjskiej Ukraina prowadzi obronę ofensywną w kierunku Kurska - wyjasnił. Według ukraińskich dziennikarzy niektórzy miejscowi Rosjanie pod Kurskiem pozostają w piwnicach. Ukraińskie siły obronne biorą mieszkańców pod swoją opiekę. Na terenie obwodu kurskiego utworzono komendanturę wojskową, której zadaniem jest między innymi zaspokojenie potrzeb ludności cywilnej.
Rosjanin Oleg Griszczenko i jego matka są pierwszymi ewakuowanymi do Ukrainy cywilnymi mieszkańcami obwodu kurskiego. W rozmowie z ukraińskim portalem Suspilne powiedzieli, że razem z matką przez tydzień siedzieli w piwnicy, do czasu, aż ukraińskie wojsko zabrało ich do miasta Sumy.
Jak podaje Suspilne, Oleg Griszczenko urodził się w obwodzie kurskim, jednak wyjechał do USA w 1994 roku i ma obywatelstwo amerykańskie i rosyjskie. Jego matka, która ma 89 lat, mieszkała w mieście Sudża. Mężczyzna twierdzi, że w momencie rozpoczęcia działań wojennych w obwodzie kurskim był w Moskwie. 7 sierpnia wyjechał do matki. - Znajomy ostrzegł mnie, że powrót do Sudżi jest możliwy, jednak istnieje niebezpieczeństwo, że samochód może zostać ostrzelany przez dron - powiedział.
W obwodzie kurskim samochód mężczyzny rzeczywiście został uszkodzony przez drona. - Dron uderzył w prawą stronę samochodu, przebił koło i rozbił cały bok. Zostałem ranny w ramię, od razu poczułem, że krew leci, nie było czym bandażować, uderzyła w tętnicę - mówi Rosjanin w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami.
Oleg Griszczenko powiedział, że po dotarciu do domu pomocy medycznej udzieliła mu matka, która kiedyś była lekarką. Dodaje, że wtedy w mieście już nie było wojsk rosyjskich. Razem z matką przez cały czas ukrywał się w piwnicy.
- Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Byli to dwaj żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy. Sprawdzili moje dokumenty, położyli mnie na ziemi, przeszukali, zapytali o cel pobytu, zobaczyli, że jestem ranny, że jestem z mamą, sprawdzili meldunek, czy jestem zarejestrowany pod tym adresem, czy jestem właścicielem domu. Powiedzieli, że nie okradną mnie ani nie zabiją. Mama była pod wielkim wrażeniem, ponieważ ona, jako starsza osoba, ogląda dużo propagandowej telewizji. Spodziewała się kłopotów od Ukraińców - powiedział.
Oleg w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami powiedział, że rana na jego ręce uległa zakażeniu, potrzebował pomocy lekarskiej, a jego mamie skończyły się leki. Po tygodniu mieszkania w piwnicy mężczyzna zwrócił się o pomoc do ukraińskiego wojska. - To był jedyny sposób na przeżycie. Nie było fizycznej możliwości wyjazdu w drugą stronę. Jesteśmy wdzięczni tym ludziom, zwykłym ludziom, którzy nas stamtąd wyprowadzili. Na naszą prośbę pospiesznie zawieźli nas na policję ukraińskiego miasta Sumy. Policja była zaskoczona, bo byliśmy pierwszymi ludźmi, którzy dotarli do Sum z rosyjskiego miasta Sudża. Powitanie było niesamowite - poweidział.
Oleg i jego matka są pod opieką medyczną w jednym ze szpitali w mieście Sumy, niedaleko granicy z Rosją. Mężczyzna mówi, że w Ukrainie nie dostał żadnej pomocy finansowej ani mieszkania, ale nie potrzebuje tego.
- To nie ma znaczenia. Ukraińcy mają ludzkie podejście, że nie czujemy się tu obcy. Mam ręce, mam głowę na karku, mam wiedzę. Zarobię wszędzie. Nie ma poczucia, że przybyliśmy do obcego kraju, zwłaszcza wroga. Czuję się tutaj jako szczęśliwy człowiek, który zrobił to, co musiał - dodał.
Z terytoriów obwodu kurskiego, znajdujących się pod kontrolą Sił Zbrojnych Ukrainy, obecnie nie prowadzi się ewakuacji miejscowej ludności na terytorium Ukrainy. Powiedział o Roman Kostenko, sekretarz Komitetu Rady Najwyższej Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu, w rozmowie z Radiem Swoboda. Według niego ludność cywilna obwodu kurskiego na obszarach, na których nie toczą się walki, nadal tam mieszka, ale możliwe jest, że część wyjedzie bez pomocy Ukrainy.
- Obecnie nie ma ewakuacji. Wiem tylko, że w tych miastach i miasteczkach, które były na tyłach wojsk ukraińskich, w zasadzie nie ma żadnych działań wojennych, i ludzie po prostu tam nadal mieszkają. Utworzyliśmy komendanturę wojskową, utrzymują tam porządek i zapewniają środki do życia. Zgodnie z konwencjami genewskimi państwo, które kontroluje pewne terytoria, musi być odpowiedzialne za wszystko, co się tam dzieje. Zajęliśmy więc te tereny i teraz jesteśmy odpowiedzialni za miejscową ludność - powiedział Kostenko.