Ukraina uważnie obserwuje przebieg wyborów w USA, które mogą zadecydować o dalszej zdolności Kijowa do przeciwstawiania się ofensywie Rosji. Każda wypowiedź Donalda Trumpa lub Kamali Harris na temat Ukrainy jest analizowana przez ekspertów w Kijowie, a czas decyzji w USA kończy się już za kilkanaście godzin.
To dobra okazja, by przypomnieć sobie, co kandydaci do Białego Domu zrobili dla walczącej z Rosją Ukrainy.
Kiedy w 2014 roku Rosja okupowała Krym i zaczęła wojnę w Donbasie, prezydentem USA był Barack Obama. Jego administracja zaincjowała wówczas pierwsze sankcje gospodarcze przeciwko Rosji. Było to mocno niewystarczające wsparcie zza oceanu, które nie powstrzymało rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Ukraina nie dostała wtedy też broni, która by pomogła jej odeprzeć Rosjan ze swojej ziemi. USA tłumaczyły to tym, że obawiają się eskalacji ze strony Rosji. Wielokrotnie Kijów słyszał te słowa też po 2022 roku za rządów Joe Bidena. Szczególnie jeśli chodzi o samoloty czy rakiety dalekiego zasięgu, o które prosi sojuszników.
W latach 2017-2021 gospodarzem Białego Domu był Donald Trump. Prowadził dość niejednoznaczną politykę wobec Ukrainy. Z jednej strony - kontynuował politykę Obamy w zakresie sankcji wobec Rosji, ale z drugiej strony chciał pokazać Rosjanom, że będzie bardziej radykalny i stanowczy.
Udzielił więc innej pomocy. Podjął decyzje o przekazaniu Ukrainie amerykańskiej broni (czego obawiali się Demokraci). Już w 2017 roku administracja Donalda Trumpa dostarczyła Ukrainie pierwsze karabiny snajperskie M107A1, amunicję i części zamienne. W kolejnym roku Ukraina otrzymała systemy przeciwpancerne Javelin.
- Dla Ukrainy była to znacząca zmiana. Po tym, jak Rosjanie wkroczyli do nas w 2022 roku, pierwszą bronią, którą dostała nasza jednostka, była wyrzutnia Javelin. Wspominaliśmy wtedy Trumpa, bo Joe Biden jeszcze wówczas nic nie wysłał, albo do nas to jeszcze nie dotarło. Długo zwlekał z pomocą. Cały świat myślał, że Kijów padnie w trzy dni... Dlatego walczyliśmy tym, co mieliśmy - wspomina ukraiński żołnierz ps. Makar.
Wbrew mało przychylnym powszechnym opiniom na temat Trumpa w Ukrainie żołnierz uważa, że jeśli Donald Trump wróci do Białego Domu, to może zrobić dla Ukrainy więcej niż Kamala Harris. Tłumaczy też swoją niepopularną myśl.
- Trump mówi jedno, a robi drugie. Ja patrzę na czyny. Harris jasno powiedziała, że będzie kontynuować politykę Bidena. Od trzech lat widzimy, jak ta polityka wygląda. Najwyraźniej nie prowadzi ona do zwycięstwa Ukrainy. Ta polityka tylko osłabia Rosję kosztem życia naszych żołnierzy - dodaje.
Krytycy Trumpa przypominają, że mimo przekazanej Ukrainie wówczas broni, Republikanie próbowali układać relacje z Putinem i nie zamierzali się odciąć od Rosji tak, jak to zrobili Demokraci.
Donalda Trumpa łączy z Ukrainą więcej niż może się wydawać. Chodzi o jego impeachment. Najpierw Trump pomógł Ukrainie bronią, a potem poprosił Zełenskiego o przysługę, za którą w 2019 roku został formalnie oskarżony przez Izbę Reprezentantów USA o nadużycie władzy przez wymuszanie na obcym państwie (na Ukrainie) podjęcia działań w prywatnym interesie prezydenta oraz o blokowanie pracy Kongresu.
Trump naciskał na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, aby przekazał mu dokumenty na syna Joe Bidena, który miał rzekomo figurować w śledztwie korupcyjnym w Ukrainie.
Od 2007 do 2019 rok Hunter Biden rzeczywiście prowadził biznesy w Kijowie, ale nie figurował w skandalach korupcyjnych. Zełenski odmówił Trumpowi przekazania jakichkolwiek informacji na temat syna Joe Bidena. Naciski Trumpa na ukraińskiego prezydenta zostały uznane w USA za presję polityczną, która miała pomóc Donaldowi Trumpowi pogrążyć swojego przeciwnika w zbliżających się wtedy wyborach.
Tym samym Donald Trump został czwartym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, który został oficjalnie postawiony w stan oskarżenia.
Kamalę Harris Ukraińcy poznali szerzej dopiero w 2020 roku jako kandydatkę Demokratów na wiceprezydentkę USA. Objęła tę funkcję w 2021 roku. W kampanii wyborczej stała obok Joe Bidena i publicznie wyrażała poparcie dla Ukrainy. Jasno potępiła rosyjską agresję i okupację Krymu.
- Nielegalna okupacja Krymu przez Rosję jest rażącym naruszeniem międzynarodowych norm, którymi kieruje się świat od czasów II wojny światowej - mówiła Harris w 2020 roku.
W administracji Bidena Kamala Harris od lat była ważną postacią w polityce zagranicznej. Była jedną z pierwszych osób, która w lutym 2022 roku miała uprzedzić Wołodymyra Zełenskiego o tym, że Rosja za kilka dni zacznie inwazję na pełną skalę.
Ta rozmowa nie należała do najłatwiejszych. Bo - jak pisze Time - prezydent Ukrainy do końca nie chciał wierzyć w to, że Moskwa się na to odważy.
Time wspomina, że kilka dni przed wybuchem wojny na pełną skalę wiceprezydentka USA Kamala Harris odbyła niezbyt przyjazną rozmowę z ukraińskim przywódcą. Harris tłumaczyła, że wojna jest nieunikniona. Z kolei Zełenski poprosił, żeby w takim razie USA wprowadziły prewencyjne sankcje wobec Rosji. Aby jej się ta wojna nie opłacała.
Harris miała wówczas odmówić. Jak pisze Time, wiceprezydentka USA wcieliła się w rolę pani prokurator i wytłumaczyła Zełenskiemu, że karę nie wolno wymierzać przed popełnieniem przestępstwa. Czyli jasno dała znać, że USA nie wprowadzą sankcji wobec Rosji przed atakiem.
Prezydent Ukrainy miał być załamany też tym, że został wprost poproszony o przemyślenie planu B i ewakuacji rządu z Kijowa na wypadek, gdyby został schwytany lub zabity przez Rosjan. Harris miała też na koniec tej rozmowy dodać, że się martwi, iż to ostatnia ich rozmowa z prezydentem Zełenskim.
Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na pełną skalę Kamala Harris była zwolenniczką wysłania Ukrainie zarówno pomocy humanitarnej, jak też wojskowej. Pracowała nad koordynacją tej pomocy wraz z sojusznikami. Inicjowała zwiększenie presji sankcyjnej na Rosję.
Z jednej strony takie podejście wzmocniło pozycję Ukrainy na arenie międzynarodowej, ale z drugiej strony wywołało dyskusje co do skuteczności zachodniej polityki sankcji. Szczególnie że są doniesienia, że Rosja do dziś wie, jak te sankcje obejść, a ukraińskie służby specjalne w Donbasie co jakiś czas odnajdują komponenty zachodnich firm w rosyjskich rakietach i dronach.