"Nie możemy się bać". Mieszkańcy Kijowa o zagrożeniu jądrowym

W listopadzie nie było nocy, żeby Rosjanie nie zaatakowali Ukrainy rakietami czy irańskimi dronami. Od kiedy Kreml zmienił doktrynę nuklearną, na Zachodzie coraz częściej słychać głosy o tym, że Moskwa może się zdecydować na użycie taktycznej broni jądrowej w Ukrainie. Zapytaliśmy mieszkańców ogarniętego wojną kraju, czy obawiają się takiego scenariusza.

Ukraińcy mniej niż ich sąsiedzi na Zachodzie obawiają się ataku jądrowego. Użycia broni nuklearnej przez Rosję obawia się 39 proc. Ukraińców. 14 proc. z nich nie wierzy, że Moskwa się na to zdecyduje. Reszta osób deklaruje, że się nie boi, ale też nie wyklucza takiego scenariusza.

Potwierdzają to badania "End of Year" przeprowadzone przez ukraińskich naukowców z grupy Rating na zlecenie instytutu Gallup International. Są powtarzane co roku. Ostatnie przeprowadzono w kwietniu. Pytamy więc mieszkańców ukraińskich miast, co o tym sądzą dziś, kiedy Putin znów grozi użyciem broni jądrowej i wysyła Ukraińcom liczne ostrzeżenia.

Serhij: zamknięcie ambasady USA w Kijowie wzbudziło panikę totalnie bez sensu

Mieszkający w Kijowie pan Serhij twierdzi, że groźby jądrowe Putina już do niego nie przemawiają. Podobnie jak większość Ukraińców uważa, że gdyby Moskwa chciała użyć tej zakazanej broni, to już by to zrobiła, tak jak użyła na froncie zakazanej broni chemicznej.

Pan Sehij dodaje jednak, że zamknięcie ambasady USA w wyniku zagrożenia atakiem rakietowym w Kijowie wzbudziło w ludziach panikę. - Nie możemy się bać. Ta histeria i panika była totalnie bez sensu. Ja się nie martwiłem. Mieliśmy już wiele  zmasowanych ataków. Próbuję w takich sytuacjach zachować spokój i zejść do schronu - mówi mężczyzna.

Pani Oksana z kolei nie ukrywa, że wpadła w panikę, kiedy dowiedziała się, że ambasada USA w jej mieście została zamknięta ze względów bezpieczeństwa. Mówi, że była w kinie, kiedy zawyły syreny.  Zeszła do schronu. Straciła zasięg i martwiła się o dziecko, które alarm bombowy musiało przeczekać w domu. 

- Jak złapałam zasięg, szybko zadzwoniłam do syna i poprosiłam go, aby schował się na korytarzu. To pomieszczenie bez okien. Pomiędzy dwoma ścianami. Najbardziej bezpieczne miejsce w całym mieszkaniu - wspomina mieszkanka Kijowa.

Po tym jak 20 listopada Amerykanie zamknęli ambasadę w Kijowie, swoje drzwi dla interesantów zamknęła też ambasada Hiszpanii. Później to samo zrobiły m.in. ambasady Włoch i Grecji. Otwarte mimo zagrożenia atakiem rakietowym pozostawały ambasady Wielkiej Brytanii i Polski.

Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział, że był to jeden z przejawów solidarności z Ukrainą „pomimo nasilających się ataków Rosji na Kijów". Ambasada Niemiec pozostała otwarta w „ograniczonym trybie" i była dostępna jedynie dla Niemców mieszkających w Ukrainie.

Zobacz wideo Wołodymyr Zełenski - przez krytyków był nazywany komikiem i klaunem, dziś odważnie przewodzi Ukrainie

Anna: w czasie alarmu byłam u dentysty, a moja mama była przerażona

Mieszkańcy innych regionów Ukrainy różnie reagują na ostatnie rosyjskie ataki. Pani Anna mieszka w mieście Chmielnicki, które jest położone w zachodniej części Ukrainy. Mówi, że Ukraińcy już na tyle oswoili się z syrenami, że nieraz wypierają rzeczywistość, nie reagują na ostrzały i kontynuują to, co robili. 

- Bolał mnie ząb. Jak zawyły syreny, byłam u dentysty. Nie interesowało mnie nic poza tym. Jesteśmy już pod ciągłym ostrzałem. Nie wiem, po co Amerykanie powiedzieli, że będzie mega intensywny ostrzał i że wszyscy powinni się ukryć. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Jesteśmy już przyzwyczajeni do nalotów, więc po co eskalować napięcie? Młodzi ludzie dali sobie z tym spokój, ale starsi się nakręcają i się boją. Na przykład moja mama była przerażona - powiedziała Anna z Chmielnickiego.

Wasyl: straszenie nas bombą atomową to był jakiś cyrk

Wasyl ze Lwowa podziela opinię Anny. - Kiedy USA zamknęły swoją ambasadę w Kijowie, nie rozumiałem, co się dzieje. Wszystkie wiadomości wyskakiwały mi na czerwono. Co miałem zrobić? Rzucić wszystko, odebrać dziecko z przedszkola, żonę z pracy, wrócić do domu i siedzieć na korytarzu, bo nie mamy w bloku nawet schronu? I co by to było? Zmarnowany dzień - wyznaje nam Wasyl.

Mówi, że każdy Ukrainiec już umie sprawdzić, co dokładnie leci, skąd, gdzie i czy naprawdę istnieje zagrożenie dla jego miasta. - Włącza się alarm, dostajemy alert. Wiemy, kiedy nadlatuje dron, rakieta czy samolot i kiedy musimy się natychmiast ukryć. Ale takie straszenie ludzi, że spadnie na nas niemalże bomba atomowa, to był jakiś cyrk. Nie stało się nic, co mogłoby nas zaskoczyć - dodaje. 

Sara: Putinowi nic nie zostaje, jak tylko straszyć nas bronią jądrową

Sara pochodzi z Odessy. Nad tym miastem co noc są strącane rosyjskie rakiety i drony. - Sprawdzam alerty tylko wtedy, gdy słyszę syrenę. Nawet nie czytam wiadomości, żeby nie zwariować - mówi kobieta. Dodaje też, że nie lubi bać się na zapas. Szczególnie jeśli chodzi o groźby Putina. - Groził, że napadnie. Napadł. Nie uciekliśmy. Teraz grozi atomem, bo nic innego mu nie zostaje - uważa kobieta.

Międzynarodowy instytut Gallup International co roku przeprowadza badania dotyczące zagrożenia jądrowego na świecie i obaw społeczeństw z tym związane. Badania te są przeprowadzane od 1977 roku i obejmują państwa z całego świata. Ostatnie były przeprowadzone pół roku temu. Ich wyniki opublikowano w kwietniu.

Wynika z nich, że w Europie mniej obawiają się rosyjskich gróźb jądrowych niż za oceanem. Poza Ukrainą najmniej zagrożenia jądrowego ze strony Rosji boją się w Armenii, Iranie i Pakistanie, a najbardziej takiego scenariusza obawiają się mieszkańcy Argentyny, Indonezji, Ekwadoru czy też Syrii.