Sytuacja w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli: Rosjanie ewakuują personel

Ponad 100 pracowników Rosatomu, a także ukraińskich pracowników, którzy podpisali kontrakty z rosyjską firmą, opuściło Zaporoską Elektrownię Jądrową i miasto Enerhodar, w którym się znajduje. W tym samym czasie Rosjanie sprawdzili system awaryjnego powiadamiania stacji. Zrobili to po raz pierwszy.

Rosjanie nadal straszą świat katastrofą w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. W zeszłym tygodniu okazało się, że okupanci zaminowali staw chłodzący przy ZEJ. Teraz pojawiła się informacja, że część rosyjskich pracowników opuściła już stację. Poinformował o tym burmistrz Enerhodaru Dmytro Orłow. 

Zobacz wideo Polscy przedsiębiorcy pomogą w odbudowie Ukrainy? "My już tam jesteśmy"

Zaporoska Elektrownia Jądrowa: Rosjanie wywożą swoich pracowników

Według niego chodzi o ok. 100 pracowników Rosatomu i kilku Ukraińców, którzy podpisali umowy z okupantami. Przypomniał, że Rosjanie nie wypuszczają z miasta ukraińskich pracowników stacji, którzy nie chcieli współpracować z okupantem.

"5-6 tys. pracowników stacji, którzy pozostali w mieście, to tak naprawdę zakładnicy. Nie mogą chodzić do pracy, bo zablokowali im przepustki z powodu niepodpisania przez nich umowy. Nie mają też możliwości opuszczenia miasta" - powiedział Orłow Ukraińskiemu Radiu.

Poinformował także, że w mieście nie ma schronów, w których ludzie mogliby się schronić przed skażeniem promieniotwórczym w razie wypadku w ZEJ.

Tymczasem 1 lipca Rosjanie po raz pierwszy po zdobyciu stacji przetestowali system powiadamiania stacji. Poinformował o tym w rozmowie ze stacją 24 Kanał deputowany Rady Obwodu Zaporoskiego Askad Aszurbekow. Według niego może to być albo kolejna prowokacja ze strony Rosjan, albo znak, że zbliża się realne zagrożenie.

"Sytuacja jest bardzo napięta. Trwa rotacja lub ewakuacja rosyjskich pracowników. Również wczoraj (1 lipca - red.) symulowali przeprowadzanie działań przygotowawczych na wypadek katastrofy. Sprawdzili system powiadamiania, co nie zdarzało się przez cały okres okupacji. Wiele wskazuje na to, że sytuacja może osiągnąć poziom krytyczny" - powiedział Askad Aszurbekow.

Sytuacja w ZEJ: co się dzieje w stacji?

Ukraiński wywiad poinformował w zeszłym tygodniu, że okupanci zaczęli zmniejszać liczbę swoich ludzi na terenie ZEJ. Według Głównego Zarządu Wywiadu Rosjanie muszą opuścić stację do 5 lipca. Szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow powiedział, że Federacja Rosyjska zaminowała śluzy stawu, który służy do chłodzenia reaktorów.

Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że Rosjanie mogą zdalnie wysadzić stację.

"Szukają sposobu i momentu (na wysadzenie ZEJ - red.). Wiemy na pewno, że ten moment był brany pod uwagę jako jeden z planów, by później, gdy elektrownia zostanie przekazana Ukrainie, zdetonować ją zdalnie w celu emisji. Kiedy przejmiemy elektrownię, MAEA ma wszystko precyzyjnie i szczegółowo sprawdzić, i ostrzec Rosję, że wiemy o jej prawdopodobnych planach i są one niebezpieczne dla świata" - cytuje Zełenskiego 1 lipca portal Ukraińska Prawda.

W razie wypadku w ZEJ najbardziej zagrożone będą cztery obwody Ukrainy: zaporoski, dniepropietrowski, chersoński i mikołajowski. Władze ukraińskie już się przygotowują. W każdym regionie utworzono już dowództwa, które zajmą się ewakuacją ludności. Policja, ratownicy i lekarze otrzymali odpowiednie instrukcje. W razie katastrofy ludzie zostaną wywiezieni pociągami i autobusami.

Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu do Europy przybył specjalny amerykański samolot WC-135R Constant Phoenix do monitoringu jądrowego. Sprawdza powietrze pod kątem zawartości emisji promieniotwórczych.