Ukraińcy od dawna napełniają pierogi różnym nadzieniem: mięsem, albo częściej kapustą, tłuczonym groszkiem, fasolą. Latem - truskawkami, borówkami, wiśniami. Ale chyba najpopularniejszym nadzieniem do pierogów są: ziemniaki, grzyby i ser.
Badacze kuchni historycznej nie doszli do wspólnego wniosku, w jaki sposób pierogi trafiły na Ukrainę. Co więcej, są od dawna znane w ukraińskiej kulturze gastronomicznej i stały się daniem narodowym już przed laty.
Historyczka Rachel Laudan w książce "Cuisine and Empire: Cooking in World History" twierdzi, że ukraińskie warenyki są jedną z odmian chińskich pierożków mantou. Danie rozprzestrzeniło się poza Azję do Europy wraz z najeźdźcami mongolskimi.
Według innej wersji, pierogi są tureckiego pochodzenia. Djuszwary albo djuszbary to danie, w którym mięso zawija się w ciasto. Kozacy zapożyczyli tę potrawę, ale żeby nie mieć nic wspólnego z Turkami, zmienili recepturę - zaczęli dodawać do ciasta gotowe nadzienie i nazywali to danie warenyky.
Z kolei ukraińscy badacze kuchni historycznej podkreślają, że w obu wersjach chodziło o surowe nadzienie, w szczególności mięso - czyli trzeba było je ugotować. Główna różnica między ukraińskimi pierogami - nadzienie, które wkłada się do warenyków, jest już ugotowane (mięso, ziemniaki, grzyby, kapusta, fasola), albo nadaje się do spożycia na surowo (jagody, ser, mak).
A jak warenyki trafiły do Polski? Legenda głosi, że ksiądz katolicki Jacek Odrowąż przywiózł z Rusi przepis na pierogi, który uratował wielu mieszkańców Polski od śmierci głodowej po tatarskim najeździe.
O tym, że warenyki trafiły do polskiej kuchni dzięki wpływom ukraińskim, świadczą znane pierogi ruskie - pisze portal vpolshchi.pl. Ale słowo "ruskie" nie ma nic wspólnego z Rosją. Wcześniej, a mianowicie w XVI-XVIII w., Księstwo Galicji nosiło nazwę Ruś Czerwona, a jego mieszkańcy przez długi czas nazywali się Rusinami. A więc pierogi ruskie są naprawdę ukraińskie.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku wiele polskich restauracji i sklepów ze względu na fałszywe skojarzenia zaczęło używać nazwy "pierogi ukraińskie" zamiast "pierogi ruskie".
"Czyje są pierogi? Nie polskie, nie ukraińskie, tylko moje - takie, jakie gotowała moja mama. Takich nawet w Polsce nie mogłem znaleźć. Ale nie tak dawno znalazłem je w ukraińskich lokalach, które pojawiły się w Polsce - z kapustą. A tak na poważnie, to oczywiste, że jest to wspólne danie, które ma wiele regionalnych wariantów" - powiedział Jarosław Dumanowski, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, członek rady naukowej Europejskiego Instytutu Historii i Kultur Jedzenia (IEHCA) w rozmowie z ukraińskim projektem naukowo-edukacyjnym "izhakultura" w lutym 2020 r.
W 1978 roku w jednym z odcinków programu telewizyjnego Olgi Lipińskiej dziennikarz Jan Kobuszewski opowiedział dowcip o pierogach ruskich. Był krótki: tylko sześć słów. Tego wystarczyło, aby przedstawiciele ambasady rosyjskiej zwrócili się do prezesa TVP, a program zniknął na kilka miesięcy.
Jan Kobuszewski powiedział: "Kto prosił ruskie?". "Nikt, same przyszli". Pracownicy ambasady radzieckiej, czujnie dopatrzyli się w dowcipie aluzji do obecności wojsk radzieckich w Polsce. Ówczesny prezes TVP, Maciej Szczepański, zwany Krwawym, nie do końca rozumiał, w czym problem, gdy po żarcie z pierogami Olga Lipińska wyjaśniła mu tę kwestię. Musiał bronić telewizyjnych gwiazd przed politycznymi wyrzutami. "Dajcie spokój, artyści to idioci. Nie wiedzą, na jakim świecie żyją" - przekonywał Szczepański.