Ukraina przegrała ostatni mecz z Rumunią 0:3. Mimo to kibice w całej Ukrainie dalej wspierają swoich piłkarzy, a ukraińska federacja piłkarska (UAF) w nietypowy sposób przypomina światu o trwającej w Europie wojnie. W Monachium przed meczem z Rumunią ustawiono 21 zniszczonych krzeseł. To fragment trybuny stadionu w Charkowie, który został zbudowany przed Euro 2012. Rosjanie zniszczyli go w ataku rakietowym w maju 2022 roku.
Wystawę, która pokazuje skutki rozpętanej przez Rosję wojny, otworzył w Monachium na Wittelsbacherplatz znany ukraiński piłkarz Andrii Szewczenko, który jest szefem ukraińskiej federacji piłkarskiej. "Nawet piłka nożna cierpi z powodu wojny. Musimy o tym światu przypominać, bo wojna w naszym kraju wciąż trwa" - powiedział zagranicznym dziennikarzom sportowym w centrum bawarskiego miasta.
Nawet jeśli boiska czy trybuny piłkarskie nie wytrzymają rosyjskich pocisków, my nigdy nie przestaniemy walczyć o naszą wolność. Jesteśmy tu także po to, by pokazać światu, że wciąż żyjemy
UAF opublikowała na platformie X zdjęcia wojennej wystawy w Monachium. "Ponad 500 obiektów sportowych w Ukrainie ucierpiało w wyniku rosyjskich bombardowań" - czytamy w komunikacie.
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już trzeci rok. Blisko 30 mln Ukraińców pozostaje w kraju. Kibice są nie tylko wśród cywilów, ale też wśród żołnierzy. Niektórzy z nich oglądają Euro 2024 w okopach i wspominają, jak to wyglądało 12 lat temu, kiedy Ukraina wspólnie z Polską przyjmowała kibiców z całego świata.
"W czasie wojny sport dla Ukraińców to nie tylko okazja do zaprezentowania swoich umiejętności i rywalizacji o zwycięstwo. To też sposób na przypomnienie widzom na całym świecie o rosyjskiej agresji na Ukrainę, co zrobił chociażby Andrii Szewczenko w Monachium" - mówi nam Ołena, mieszkanka Kijowa, która oglądała mecz Ukrainy z Rumunią w przedpokoju, bo zaczął się alarm bombowy.
Ukraińska reprezentacja dostała szanse na udział w Euro 2024 po wygranym meczu z Islandią. Jeden z ukraińskich żołnierzy, który walczy na wschodzie, opowiedział nam, że nawet w okopach ogląda mecze, bo w dzieciństwie chciał zostać piłkarzem. "Kiedy mam czas, to oglądam. Robię to od dziecka" - mówi żołnierz w rozmowie z Ukrayina.pl.
Niestety los postanowił inaczej i już nigdy nie zostanę piłkarzem. Ale miłość do piłki nożnej pozostała. Przed wojną oglądałem mecze w barze z przyjaciółmi. Teraz robimy to samo w okopach. To już tradycja
Wojskowy twierdzi, że takie chwile na krótko pozwalają mu się zrelaksować. "Jeśli nasza reprezentacja przegra, trochę się denerwujemy, ale to i tak lepsze emocje niż te, które odczuwamy na co dzień, widząc śmierć naszych przyjaciół" - dodaje.
Piłką się dopingujemy. Oczywiście nie mamy czasu, żeby sobie po prostu usiąść i co chwila odświeżać wiadomości, żeby dowiedzieć się, czy nasze piłkarze strzelili gola, czy nie. Ale nawet jak nie strzelą to i tak będziemy ich wspierać. Oni kibicują nam, a my kibicujemy im
Prezes Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, gwiazda włoskiego A.C. Milanu i zdobywca Złotej Piłki za 2004 r. Andrij Szewczenko został ambasadorem platformy zbiórkowej United-24, utworzonej z inicjatywy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Wraz z nim do grona ambasadorów dołączył znany piłkarz Oleksandr Zinczenko. Niedawno obiecał kupić dom rodzinie młodego piłkarza z Bachmutu, którego miasto Rosjanie zrównali z ziemią. Ogłosił zbiórkę, do której szybko dołączyli pozostali ukraińscy piłkarze. Cel już prawie został osiągnięty.
Ukraińskich piłkarzy też prywatnie wiele łączy. Zawodnicy Andrij Łunin i Mychajło Mudryk pochodzą z jednego miasta – Krasnogradu w obwodzie charkowskim, który wielokrotnie był bombardowany przez Rosję. Wieś Wielka Nowosiłka w obwodzie donieckim, gdzie uczył się gry w piłkę zawodnik Mykoła Szparenko, również została przez rosyjskie wojsko zniszczona. Rodzinne miasto piłkarza Mykoły Matwienki, Saki na Krymie, od 10 lat jest okupowane przez Rosjan.
"Nie potrzebujemy dodatkowej motywacji, bo wszyscy rozumiemy, w jakich czasach żyjemy – najtrudniejszych dla naszego kraju. Nasi żołnierze ryzykują życie i walczą o naszą wolność i niepodległość – dzięki nim gramy w piłkę na tym poziomie europejskim" – powiedział Zinczenko podczas jednej z konferencji prasowych.
W jednym ze swoich filmów reprezentacja Ukrainy w piłce nożnej podziękowała kibicom, którzy walczą. Podkreślając, że dzięki nim mogą reprezentować swój kraj na Euro 2024. "Nasza drużyna jest na boisku dzięki temu, że milion naszych kibiców jest dziś na froncie" - czytamy w tekście.
Po nieudanym meczu z Rumunią, który Ukraińcy zakończyli wynikiem 3:0, kibice nie kryli emocji. "Byłem zły. Emocje po meczu nie dawały mi spokoju. Jak można tak grać?" - mówi nam Wasyl, nie kryjąc irytacji. Mężczyzna oglądał mecz na jednej z platform streamingowych i przygotował się na możliwość zapowiadanych przerw w dostawie prądu. "Naładowałem wszystkie powerbanki, które miałem w domu, żeby w razie nieplanowanej przerwy w dostawie prądu móc dalej oglądać. A jeśli zawiedzie internet, jest też radio, które transmituje mecze" – mówi. Ale podkreśla, że mimo złych emocji i porażki ukraińskiej reprezentacji w pierwszym meczu, nadal będzie piłkarzom kibicował.
Nieważne jak grają nasi chłopcy, trzeba wspierać swoich. Jeśli nie my, to kto? Jeśli nie wygrają kolejnych meczów, będzie to na ich sumieniu
Mieszkanka Czernihowa Iryna z tęsknotą wspomina Euro sprzed kilku lat. "Nasze miasto wtedy tętniło życiem. Ludzie przesiadywali w barach, krzyczeli, bawili się, wspólnie płakali. Panował duch jedności, swego rodzaju świętowanie pośród szarej codzienności. A teraz, siedzimy w domu albo w schronach, To nie jest to samo. Tęsknię za tamtym życiem. Ale oglądam dalej. Bo piłka nas podbudowuje i jednoczy" – mówi. Czernihów jest położony na północy Ukrainy przy granicy z Rosją. W tym mieście niemalże codziennie są ataki rakietowe.
Może to zabrzmi arogancko, ale ukraińska reprezentacja, mimo że nie gra jakoś znakomicie ma najlepszych kibiców. Są gotowi siedzieć w schronie i oglądać mecz. To sporo mówi
Mieszkaniec Doniecka Ihor znalazł sposób na pomaganie wojsku poprzez oglądanie piłki. Za każdą straconą bramkę w meczach towarzyskich wpłacał na drony dla wojska. Za gola wpłacał dwa razy tyle. "Moi znajomi też wsparli tę inicjatywę. Robimy zakłady i potem wpłacamy" - tłumaczy. Mężczyzna wspomina Euro 2012, które odbyło się w jego rodzinnym Doniecku. Dwa lata później opuścił miasto, kiedy wjechały tam rosyjskie czołgi.
Nigdy nie widziałem w Doniecku tylu ludzi, jak w 2012 roku w czasie Euro. To było coś niesamowitego. Stadion robił wrażenie swoją wielkością, bardzo nam się podobał i byliśmy z niego dumni. Byłem młody. Dla mnie wtedy ważniejsze od samej piłki czy Euro było to, że Beyonce zaśpiewała na jego otwarciu
– mówi nasz rozmówca.
"Donbas Arena" był pierwszym stadionem kategorii "Elite" w Ukrainie i w Europie Wschodniej, zaprojektowanym i zbudowanym zgodnie ze standardami UEFA. Projektowanie areny rozpoczęło się na długo przed zdobyciem przez "Szachtar" Pucharu UEFA i uzyskaniem przez Ukrainę prawa do organizacji Euro 2012. Od 2014 roku Donieck jest okupowany przez Rosjan, a na tym słynnym stadionie nie odbywają się mecze, gdyż został on zbombardowany w licznych nalotach lotniczych.