Jedną z osób, która od dwóch lat czeka na swojego męża, jest Natalia, mieszkanka obwodu lwowskiego.
– Syn, gdy tylko usłyszy głos mężczyzny, krzyczy: "tato". Albo gdy widzi dziecko idące z ojcem za rękę… Jak można mu wytłumaczyć, gdzie jest jego ojciec? – mówi w wywiadzie dla Ukrayina.pl.
W ukraińskim rejestrze osób zaginionych znajdują się obecnie ponad 42 tysiące osób. Od momentu utworzenia rejestru w maju 2023 roku wpisano do niego informacje o ponad 51 tysiącach osób. W większości są to żołnierze, których losy po wysłaniu na front pozostają nieznane. Część z nich, powracając z rosyjskiej niewoli, była wcześniej uznawana za zaginionych, ponieważ strona rosyjska nie przekazywała o nich żadnych informacji Kijowowi.
Rodziny zaginionych żołnierzy żyją w ciągłej niepewności co do losów swoich bliskich. Mimo oficjalnych informacji otrzymywanych od władz ukraińskich często sami prowadzą poszukiwania. Przeglądają rosyjskie grupy w internecie, gdzie żołnierze publikują nagrania z jeńcami lub, niestety, także z poległymi.
– Cały czas żyjesz w strachu. Martwisz się podczas wymiany jeńców czy ciał, a każdy telefon z nieznanego numeru powoduje lęk. Starasz się żyć normalnie, ale wiesz, że pewnego dnia jeden telefon może albo dać ci nadzieję, albo całkowicie cię złamać – opowiada Natalia Procyk, żona zaginionego żołnierza.
Natalia pochodzi z małego miasteczka w obwodzie lwowskim. Przed wojną mieszkała tam z mężem Dmytrem. W rozmowie z Ukrayina.pl przyznaje, że trudno jest wracać myślami do czasów sprzed inwazji, bo wszystko się zmieniło – zwłaszcza wartości.
– Zawsze zaczynamy doceniać to, co mieliśmy, dopiero gdy to tracimy. Marzyliśmy o domu lub mieszkaniu, samochodzie, podróżach… Dziś marzenie jest zupełnie inne – mieć tę ukochaną osobę obok siebie – mówi Natalia.
Mąż Natalii, Dmytro, poszedł na front na początku rosyjskiej inwazji na pełną skalę, walcząc w szeregach lwowskiej 24. Brygady. Mimo trudnej sytuacji na wschodzie, w rozmowach uspokajał żonę, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Ostatni raz zadzwonił 26 marca 2022 roku, mówiąc, że wyrusza na misję na linię "zero" i przez dłuższy czas nie będzie się kontaktował.
– Zadzwonił wieczorem i powiedział, że wyjeżdża, ale zrobi wszystko, żeby przeżyć. Poprosił, żebym zadzwoniła do jego matki. Powiedziałam mu: "Nawet mi tak nie mów. Zadzwoń do niej sam, bo ja nie dam rady tego przekazać" – wspomina Natalia.
Od tamtej pory nie udało się już skontaktować z Dmytrem. 7 kwietnia Natalia otrzymała telefon z informacją, że jej mąż od 1 kwietnia jest uznawany za zaginionego. Następnie było wypełnianie dokumentów i niezliczone wyjazdy do innych miast. Tak trwa już dwa lata.
Syn Natalii i Dmytra ma obecnie trzy lata. Ostatni raz widział ojca jako niemowlę, więc go nie pamięta. Natalia przyznaje, że w codziennym oczekiwaniu na wieści o mężu to właśnie dziecko pomaga jej przetrwać, choć teraz jest coraz trudniej. Chłopiec zaczął zadawać pytania o ojca.
– Gdy tylko usłyszy głos mężczyzny, krzyczy: "tato". Albo gdy widzi dziecko idące za rękę z ojcem... Jak można mu wytłumaczyć, gdzie jest jego tata? – pyta Natalia.
Najbardziej frustrują ją biurokracja i brak informacji.
– Wiem, że Rosjanie celowo mogą nie przekazywać danych. Ale to jest nie do zniesienia. Nie wiadomo, do kogo się zwrócić, gdzie szukać, gdzie uciec, żeby ukryć się przed tym bólem – mówi.
Wraz z innymi kobietami, które szukają swoich bliskich, Natalia uczestniczy w protestach i pisze apele do władz. Podkreśla, że szybko znalazły wspólny język, bo dzielą ten sam ból.
– To bardzo smutne, bo wszystkie wiemy, że nie każdy mąż wróci. Nic nie będzie już takie jak przed wojną, a przyszłości nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Ale cieszymy się, że możemy się spotkać, podzielić informacjami. Czasem ktoś dowie się czegoś nowego. Teraz mamy jedno wspólne zadanie – mówi Natalia.
Według niej kobiety są tak zjednoczone, że troszczą się o wszystkich. Gdy ktoś wraca z niewoli, cieszą się razem, a gdy nie – opłakują wspólnie i wspierają się nawzajem. Jedna z kobiet, która regularnie przychodziła na protesty, czekała na zaginionego męża i syna.
– Wrócili. Jej mąż przyszedł z nią na kolejną demonstrację. Przytuliłam go tak mocno, jakby był mój. Nigdy wcześniej go nie widziałam, ale stał się mi bliski w trakcie tych poszukiwań. Tak jest z każdym – opowiada Natalia.
To bolesne, gdy okazuje się, że DNA pasuje do zmarłego. Ale z drugiej strony – lepiej móc pochować bliskiego, niż żyć między nadzieją a rozpaczą. Takie jest teraz życie. Nie możemy tego zmienić.
W tym roku Natalia i Dmytro obchodzą piątą rocznicę ślubu. Dmytro skończy także 30 lat. Natalia z uśmiechem mówi, że ma nadzieję, iż mąż zrobi jej prezent z okazji tych ważnych dat i wróci do domu.