Strajk polskich przewoźników na granicy z Ukrainą trwa od ponad tygodnia. Aby przekroczyć granicę, kierowcy ciężarówek muszą stać w kolejce przez kilka dni. Najnowsze dane polskiej Straży Granicznej wskazują, że na przejściu w Hrebennem czas oczekiwania wynosi około 125 godzin, a w Medyce - 82 godziny.
"Wczoraj pojazdy naszego partnera transportowego stały w kolejce aż do Jarosławia. To 45 kilometrów od granicy" - powiedział Mychajło Pankiw, ukraiński inwestor i przedsiębiorca działający w branży przetwórstwa mleka, na konferencji prasowej poświęconej blokadzie granicy. Według niego z powodu blokady granicy firmy ponoszą straty, a ukraiński budżet nie otrzymuje milionów hrywien.
To krytyczna sytuacja. Nasza firma osiąga obroty w wysokości około 100 milionów złotych rocznie, a teraz nasze ciężarówki stoją na granicy i 30 proc. naszych produktów po prostu nie może wjechać do Polski
Dodał, że opóźnienia ciężarówek powodują dodatkowe koszty zarówno dla eksportera, jak i importera, a wszystkie te koszty zostaną przeniesione na koszt towarów dla eksporterów.
Kierowcy próbują znaleźć alternatywny sposób przekroczenia granicy. "Ciężarówki jadące do Francji lub Niemiec są przekierowywane z Dorohuska do Użhorodu i Czopu. Ale kierowcy podróżujący do krajów bałtyckich nie będą mogli tego zrobić" - powiedział Wołodymyr Balin, wiceprezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy. Jego zdaniem jeden z postulatów protestujących - powrót do zezwoleń dla ukraińskich przewoźników - nie jest popierany przez większość polskich firm.
Decyzja o braku zezwoleń została podjęta na szczeblu Unia Europejska-Ukraina. Nie jestem pewien, czy Polska jest gotowa opuścić Unię Europejską tylko dlatego, że zezwolenia nie zostały zwrócone. Jestem pewien, że wielki biznes przewoźników, poza tym jednym stowarzyszeniem, nie popiera strajku
Balin uważa, że zwrot zezwoleń będzie sensowny dopiero po zakończeniu wojny, kiedy zapotrzebowanie na transport różnego rodzaju ładunków w celu odbudowy infrastruktury Ukrainy będzie duże. Zauważył, że obecnie możliwe jest wprowadzenie pewnych wymagań technicznych dla ukraińskich przewoźników działających na rynku ukraińsko-polskim, aby stworzyć prawdziwie uczciwą konkurencję bez wprowadzania zezwoleń. "Skorzystają na tym zarówno eksporterzy, jak i importerzy, ponieważ otrzymają wysokiej jakości usługi z normalną regulacją cen rynkowych, a nie jakąkolwiek inną regulacją" - powiedział wiceprezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy.
Należy zauważyć, że "Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu", który jest zaangażowany w strajk, a także niektórzy uczestnicy blokady, otrzymują wsparcie od nacjonalistycznej i antyukraińskiej partii Konfederacja. Inne partie lub poszczególni urzędnicy państwowi nie popierają tych protestów.
Według Jarosława Romańczuka, prezesa Zrzeszenia Ukraińskiego Biznesu w Polsce, żaden organ państwowy nie wyraził swojego stanowiska w tej sprawie. W drugim dniu strajku stowarzyszenie wystosowało list do prezydenta Polski Andrzeja Dudy z propozycją stworzenia platformy w formie okrągłego stołu, która mogłaby zająć się nie tylko bieżącymi sprawami, ale także problemami, które mogą pojawić się w przyszłości. Osobny list został również wysłany do polskiego premiera Mateusza Morawieckiego.
Stowarzyszenie Ukraińskiego Biznesu w Polsce proponuje w nim zorganizowanie wspólnego spotkania z ukraińskimi inwestorami w Kancelarii Premiera w celu przekazania problemów, które pojawiły się w związku z protestem. Nadawcy nie otrzymali jeszcze odpowiedzi.