Okupacja Krymu przez Rosję w 2014 roku sprawiła, że ukraińska branża turystyczna straciła 30 proc. swojego potencjału rekreacyjnego. Pandemia kosztowała ukraińską branżę turystyki i kultury blisko 6 mld złotych. Pełnowymiarowa inwazja Rosji na Ukrainę jeszcze mocniej uderzyła w tę gałąź gospodarki, a ukraiński budżet według wyliczeń kancelarii ukraińskiego premiera stracił już ponad 20 mld dolarów (79 mld zł).
Ukraińcy tęsknią za przedwojennym latem i plażami pełnymi turystów. Przed wojną Ukrainę odwiedzało blisko 14 mln zagranicznych turystów rocznie. W czasie wojny ta liczba drastycznie zmalała, choć wciąż są podróżnicy, którzy nie czekają na zwycięstwo i już dziś odwiedzają Kijów czy Lwów.
Według informacji Państwowej Służby Granicznej Ukrainy w zeszłym 2023 roku granicę z Ukrainą przekroczyło 2,4 mln cudzoziemców. To o prawie pół miliona więcej niż rok wcześniej, kiedy wojna na pełną skalę dopiero wybuchła.
Jak podaje agencja podróży Visit.Ukraine, najwięcej obcokrajowców w drugim roku wojny przyjechało do Ukrainy z Mołdawii (ponad milion osób). Drugie miejsce w tym rankingu zajęła Rumunia, bo ponad 400 tys. obywateli tego kraju odwiedziło Ukrainę w zeszłym roku. Czołówkę tę zamyka Polska. Nawet 232 tys. Polaków w 2023 roku wojny odwiedziło walczący kraj.
Państwowa Agencja Rozwoju Turystyki w Kijowie obliczyła, że dzięki temu ukraiński budżet zyskał 2 mld hrywien, czyli prawie 200 mln złotych. Ukraińcy również nie odkładają życia na "po wojnie" i wspierają lokalną turystykę. Dzięki temu w 2023 roku zysk z ukraińskiej turystyki wzrósł o 32 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Największy wkład do budżetu mimo kryzysu zrobił biznes hotelarski w Ukrainie, który w zeszłym roku wpłacił ponad miliard hrywien w podatkach. Kwota ta jest niemal dwukrotnie większa od tej sprzed roku.
Liderem wśród najczęściej odwiedzanych w czasie wojny miast jest Kijów. W turystycznej czołówce niezmiennie pozostają także Lwów i Odessa. Są też turyści, którzy chcą zobaczyć zniszczone miejscowości, które były tymczasowo okupowane przez Rosjan. Dlatego niektóre agencje podróży w Ukrainie oferują wycieczki śladami rosyjskich zbrodni m.in. do Buczy, Hostomela czy Irpienia pod Kijowem.
W pierwszym kwartale tego roku Ukrainę odwiedziło już ponad pół miliona cudzoziemców. Według szefowej Państwowej Agencji Rozwoju Turystyki Ukrainy Marjany Oleskiw branża turystyczna Ukrainy dostosowała się do trudnych realiów stanu wojennego.
Obserwujemy aktywny rozwój ośrodków turystycznych w regionach centralnych i zachodnich. Pracujemy nad tym, aby w 2024 roku utrzymać tę pozytywną dynamikę gospodarczą, niezbędną dla wzmocnienia państwa i jego budżetu
W wywiadzie dla „The Independent" Maryana Oleskiw powiedziała, że Ukraina czeka na moment, kiedy będzie mogła wznowić loty pasażerskie, bo to na pewno pozytywnie się odbije na turystyce. Dodała też, że otwarcie lotnisk i nieba nad Ukrainą będzie jednak możliwe dopiero po zakończeniu wojny, a nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Do dyspozycji podróżników są natomiast pociągi i autobusy, które cały czas jeżdżą na Ukrainę, chociażby z Warszawy.
- Ukraina już dziś zaprasza gości z zagranicy. Pod warunkiem, że chcą przyjechać i nie są uzbrojeni - powiedziała, żartobliwie nawiązując do nieproszonych "gości" z rosyjską flagą na mundurach, którzy wtargnęli na Ukrainę po 24 lutego.
Oleskiw podkreśliła, że w czasie wojny turystyka krajowa ratuje ukraińską gospodarkę. Dla wielu osób, które przeżywają długotrwały stres wyjazd w góry czy podróż do Lwowa są wybawieniem. Wszystkie hotele i kawiarnie w Ukrainie mają schrony na wypadek ataku rakietowego. Dysponują też generatorami prądu na wypadek przerw w jego dostawach.
Premier Ukrainy Denys Szmyhal podał, że Rosjanie zniszczyli blisko tysiąc obiektów historii i kultury w całej Ukrainie. Pod okupacją znajduje się w tej chwili ponad 20 tys. zabytków kultury. W popularnych niegdyś kurortach nad Morzem Azowskim - w Berdiańsku i Kyryłówce - dziś plaże świecą pustkami. Choć lokalne rosyjskie władze okupacyjne zapewniają, że te miasta pod rosyjską okupacją mają się dobrze i są pełne turystów. Przed wojną co roku przyjeżdżało tam na wakacje średnio półtora miliona Ukraińców. Teraz pod tymi miastami przebiega linia frontu i jedynie biedniejsi Rosjanie decydują się na wczasy na tym wybrzeżu.
Sami Ukraińcy mówią, że w ich kraju nie ma dziś całkowicie bezpiecznego miejsca. Są jednak regiony, w których mieszkańcy czują się o wiele bezpieczniej niż ci, którzy mieszkają we wschodniej części Ukrainy.
Według komunikatów brytyjskich służb dyplomatycznych najbardziej bezpieczne miasta w Ukrainie to Lwów, Łuck, Równe i Żytomierz. Wielka Brytania nie zakazuje swoim obywatelom tam wyjeżdżać w razie potrzeby, ale odradza wyjazdów w rejony, znajdujące się w odległości 50 km od granicy z Białorusią lub przy granicy z Rosją.
Według ukraińskich statystyk najbardziej bezpiecznymi w czasie wojny obwodami są:
W każdym ukraińskim hotelu jest schron. Warto także pamiętać o godzinie policyjnej, która zazwyczaj trwa od godz. 00:00 do godz. 05.00 dnia następnego. W czasie godziny policyjnej nie wolno poruszać się miastem, a na ulicach są patrole ukraińskich służb. Za naruszenie tego zakazu grozi mandat. Ze względu na obowiązujący stan wojenny w Ukrainie zakazane są:
W 2018 roku Ukrainę odwiedziło łącznie 14,2 mln turystów zza granicy. To są dane ukraińskiego Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego i Handlu. Eksperci zauważają, że Ukraina przyciągała obcokrajowców atrakcyjnymi cenami noclegów, klimatem i jedzeniem.
Dwutygodniowe wakacje w Odessie kosztowały dwukrotnie, a czasem trzykrotnie mniej niż 14-dniowy urlop we Włoszech czy w Turcji. Przy tym usługi w Ukrainie były na podobnym poziomie. Według statystyk, przed wojną na wakacje w Ukrainie najczęściej przyjeżdżali obywatele Mołdawii, Rosji, Polski, Białorusi, Rumunii i Turcji.
Przed rozpoczęciem rosyjskiej agresji na pełną skalę Ukraina przyciągała turystów, którzy lubią odpoczynek w górach czy nad morzem. Ukraińskie Karpaty przypominają Bieszczady i mają szeroką ofertę dla podróżników. Są to m.in. szlaki górskie, campingi, kurorty narciarskie w zimie, a w lecie spacery w lasach, kąpiele w górskich rzekach czy chociażby wycieczka na szczyt Pop Iwan, położony 2000 m nad poziomem morza.
Wybrzeże Czarnego Morza przed wojną przyciągało miłośników opalenizny i nurkowania. Cieszyło się popularnością nie tylko wśród Ukraińców, ale też wśród Europejczyków. Temperatura wody w sezonie waha się tam od 20 do 28 stopni. Zagraniczni goście pokochali też zabytkowy Lwów, urokliwą Odessę czy położony nad szerokim Dnieprem Kijów, który łączy nowoczesność z historią i ma bogatą ofertę kulturalno-gastronomiczną.
Po 2018 roku Ukraina zwiększyła liczbę wycieczek w językach obcych. Unowocześniła połączenia międzynarodowe i zaczęła uporządkowanie pamiątek historycznych. Na przeszkodzie stanęła jednak najpierw pandemia, a później rosyjska inwazja.
W czasie wojny każdy region Ukrainy jest zagrożony rosyjskim atakiem rakietowym. Od ponad dwóch lat obowiązuje zakaz lotów cywilnych nad Ukrainą. W niebie nad krajem latają głównie wojskowe śmigłowce, a w czasie ataku rakietowego rosyjskie MiGi-29. Stan wojenny nie pozwala na organizacje masowych imprez. W całej Ukrainie obowiązuje godzina policyjna, a w Czarnym Morzu zakazano kąpieli, bo nierzadko stacjonują w nim uzbrojone rosyjskie okręty podwodne. A z wody wyławiane są rosyjskie miny.